Liverpool miał swoje okazje, ale jego piłkarze ani razu nie znaleźli drogi do bramki Realu. "Królewscy" też nie zdobyli gola, ale dzięki zaliczce z pierwszego meczu to oni zagrają w półfinale.
W pierwszym meczu Real Madryt pokonał Liverpool 3:1 i to hiszpańska drużyna przystępowała do rewanżu w roli faworyta do awansu. "The Reds" są ostatnio w co najwyżej przeciętnej formie, a "Królewscy" od kilku tygodni prezentują się naprawdę dobrze, co udowodnili choćby w sobotnim El Clasico.
Ale to Liverpool mógł, a nawet powinien, wyjść na prowadzenie na samym początku meczu. Mohamed Salah stanął oko w oko z Thibautem Curtois, jednak uderzył kiepsko i belgijski bramkarz instynktownie odbił futbolówkę nogą. Kilka minut później dobry strzał oddał James Milner, ale Belg znów był na posterunku.
W 20. minucie bramkę mógł zdobyć Real, a konkretnie będący w świetnej formie Karim Benzema. Miałby przy tym sporo szczęścia, bo piłka po jego strzale zmieniła kierunek odbijając się od Ozana Kabaka. Tyle że ostatecznie i tak zatrzymała się na słupku.
Później przez kilkanaście minut gra toczyła się głównie w środkowej strefie. Pod koniec pierwszej połowy znów przycisnął Liverpool. Bardzo dobrą okazję na otwarcie wyniku miał Georginio Wijnaldum, ale stojąc w odległości ok. 10 metrów od bramki fatalnie przestrzelił. W doliczonym czasie Sadio Mane padł na murawę w polu karnym gości, jednak powtórki pokazały, że nie było mowy o jedenastce.
W drugiej połowie Anglicy też mieli swoje okazje. Ich ataki nasiliły się zwłaszcza między 65. a 70. minutą. Wtedy swoje szanse zmarnowali Salah i wprowadzony na plac gry chwilę wcześniej Diogo Jota. Ten pierwszy zwlekał z uderzeniem, drugi nie był w stanie wykończyć dobrej indywidualnej akcji. Wcześniej na prowadzenie mógł wyjść Real, ale Junior Vinicius nie zdążył dopaść do piłki przed Alissonem.
W końcówce Liverpool przycisnął, właściwie cały czas operował piłką w okolicy szesnastki gości. Problem w tym, że kompletnie nic z tego nie wynikało. Dopiero pod sam koniec meczu Curtois musiał interweniować po uderzeniu, czy może raczej dograniu, Salaha.
W środę Anglicy mieli może przewagę, jednak ciężko oprzeć się wrażeniu, że wynikała ona głównie z tego, iż Real po prostu nie musiał atakować. W przekroju całego meczu to Hiszpanie zasłużyli na awans.
Liverpool - Real Madryt 0:0
Liverpool: Alisson - Alexander-Arnold, Phillips, Kabak (60' Jota), Robertson - Milner (60' Alcantara), Fabinho, Wijnaldum - Salah, Firmino (82' Shaqiri), Mane (81' Oxlade-Chamberlain)