Tomasz Grodzki w swoim tekście na łamach "Gazety Wyborczej" stwierdził, że opozycja stoi przed historycznym momentem "batalii". Marszałek Senatu w ten sposób zasugerował, że jest szansa na to, by "rządy Zjednoczonej Prawicy nie trwały ani dnia dłużej".
"Zanosi się, że najbliższe tygodnie będą gorącym okresem w pracy parlamentarnej. Sejm, a następnie Senat, czeka głosowanie nad ratyfikacją dokumentu europejskiego zwanego przez wielu drugim planem Marshalla, które powinno odbyć się do końca drugiego kwartału" – zaczął Tomasz Grodzki.
Marszałkowski Senatu chodzi o Fundusz Odbudowy, który stał się przedmiotem sporu w Zjednoczonej Prawicy. Solidarna Polska postawiła się PiS i nie chce poprzeć tego projektu. Co istotne, Zbigniew Ziobro podobno nie ma zamiaru zmienić decyzji, a więc w obozie rządzącym narasta konflikt w kluczowej dla wszystkich Polaków sprawie.
"Rząd Zjednoczonej Prawicy ma kłopot ze zbudowaniem większości dla tego kluczowego głosowania. Czy rządzących łączy jeszcze cokolwiek innego niż interesy i poczucie wspólnoty zbudowane na zasadach, zwanych przez niektórych mafijnymi?" – dopytywał Grodzki.
Marszałek izby wyższej wypunktował rządzących za "lekceważenie reguł konstytucyjnych", a także uderzył bezpośrednio w Mateusza Morawieckiego, któremu wypomniał wizytę w Budapeszcie i spotkanie z "proputinowskimi politykami".
Grodzki o "batalii" opozycji przeciw PiS
"Przed liderami całej opozycji stoi historyczny moment rozegrania 'batalii' tak, aby rządy Zjednoczonej Prawicy nie trwały ani dnia dłużej" – zapowiedział Grodzki. Jego zdaniem to "fundamentalnie ważna" gra, co wyjaśnił na przykładzie "radości po wygranej wojnie". Ze słów Grodzkiego wynika, że jeśli PiS będzie przy władzy, a epidemia wygaśnie, to Polacy wybaczą obecnej władzy.
Marszałek wskazał jednak, że w kontekście środków unijnych czas będzie działał na niekorzyść Zjednoczonej Prawicy. Zasugerował, że w 2023 roku (wyborczym) może się okazać, iż pieniądze "pójdą do tzw. swoich". Grodzki nie wykluczył, że PiS będzie dążyło do przyspieszonych wyborów, dlatego też przedstawił swój konkretny plan.
"Dlaczegóż by cała (powtarzam: cała) opozycja nie miała stworzyć rządu w najbliższych tygodniach, przegłosować ratyfikację umów unijnych na swoich zasadach i po odzyskaniu mediów oraz innych kluczowych pozycji decydować o podziale środków unijnych wg nowych, sprawiedliwych i przejrzystych reguł?" – napisał.