Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego ostrzega, że loty z Indii do Polski wciąż się odbywają, choć w tym kraju rozprzestrzenia się groźna mutacja koronawirusa. Lotnicy przypominają historię z początku kwietnia, gdy po locie z Indii zachorowało ponad 40 osób. Jest odpowiedź rzecznika PLL LOT Krzysztofa Moczulskiego.
"Wiecie, że w Indiach jest nowa odmiana wirusa? Wiecie, że ostatnio podczas lotu z Indii zaraziło się ponad 40 osób, mimo negatywnych testów? Wiecie, że jak samolot z Polski leci do Indii to potem wraca? To właśnie leci" – napisał na Twitterze Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego.
W kolejnym wpisie dodano, że "jeśli to (mutacja – przyp. red.) się rozniesie to w lockdownie będziemy siedzieć do końca świata". Związek przypomina lot z New Delhi do Hongkongu, który odbył się 4 kwietnia. 47 pasażerów zakaziło się wówczas koronawirusem, chociaż przed wejściem na pokład wszyscy mieli negatywne testy.
Rzecznik PLL LOT Krzysztof Moczulski uspokaja, że wspomniany przez ZZPPiL lot, był w 100 proc. cargo, a rejsy pasażerskie są zawieszone.
Wciąż trwają badania nad indyjską mutacją koronawirusa. Przypomnijmy, że pod koniec marca indyjskie Narodowe Centrum Kontroli Chorób (NCDC) ogłosiło, że nowy wariant - nazwany "podwójnym mutantem" - został zidentyfikowany w próbkach śliny pobranych od ludzi z Maharasztry, Delhi i Pendżabu.
Identyfikacja nowego wariantu SARS-CoV-2 nastąpiła, gdy zauważono gwałtowny wzrost liczb zachorowań na COVID-19 w Indiach. Wiele stanów ponownie wprowadziło wówczas godziny policyjne i inne restrykcje.
Ministerstwo Zdrowia i Opieki Rodzinnej twierdzi, że nowy wariant "podwójnego mutanta" nie pojawia się w wystarczającej liczbie, żeby można było mówić o niekontrolowanym wzroście przypadków właśnie z tą modyfikacją.