Jeff Bullas: Wstaję o 4.30 nad ranem i zaczynam pracę przy swoim blogu
Michał Mańkowski
12 października 2012, 15:47·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 października 2012, 15:47
Jego blog od lat utrzymuje się w czołówce prestiżowych rankingów na najlepsze i najbardziej wpływowe blogi w swojej branży. Jeff Bullas każdego dnia wyjaśnia ludziom, jak działają media społecznościowe i jak skutecznie połączyć je z biznesem oraz marketingiem. Tym razem w rozmowie z naTemat opowiada, jak wygląda zagraniczna blogosfera i czy w ogóle przypomina polską.
Reklama.
Od kiedy blogujesz „na poważnie”?
Zacząłem ponad trzy lata temu, jeszcze w 2009 roku. Mniej więcej rok po tym, jak odkryłem „magię” innych social mediów: Facebooka i Twittera.
Ile unikalnych użytkowników musi mieć blog, aby uznano go w USA za „popularnego”?
Słowo „popularny” jest bardzo względne i ciężko powiedzieć, który wynik przełamuje barierę popularności. Żebyś miał pewien punkt odniesienia, podam swój przykład. Mój blog ma około 180 tysięcy unikalnych użytkowników każdego miesiąca. Liczba może nie jest powalająca, ale w połączeniu z treściami wystarcza, żeby doceniano go w różnych rankingach. Blogi z samej czołówki osiągają już astronomiczne wyniki, idące w kilkanaście milionów np. Mashable, Techcrunch lub Engadget.
Ciężko przebić się do czołówki? Może niekoniecznie tej z najwyższej półki, ale takiej, żeby blog był rozpoznawany i poważany?
To nie dzieje się z dnia na dzień, niezależnie od tego w jakim kraju piszemy. Bycie – nazwijmy to – popularnym blogerem wymaga nie jednego, a kilku kluczowych czynników: skupienia, zaangażowania i ciężkiej pracy. Może to brzmieć pompatycznie, ale tak jest. Przez pięć dni w tygodniu wstaję o 4.30 nad ranem i zaczynam pracę. Piszę swoje teksty, edytuję inne i „sprzedaję” swojego bloga.
Co jest kluczowe dla rozwoju bloga, oprócz samego pisania?
Kluczem jest skuteczne wykorzystanie potencjału mediów społecznościowych. W moim przypadku „zatrybił” Twitter, gdzie krok po kroku budowałem społeczność, która teraz ma ponad 110 tysięcy followersów.
Oprócz pisania i edytowania wspomniałeś o tym, że dużo czasu zajmuje „sprzedawanie” bloga. Ciężko znaleźć reklamodawców?
Duża część blogerów nie zarabia pieniędzy na samych reklamach, ale na marketingu afiliacyjnym, czyli programach partnerskich. Reklamodawcy płacą za efekty np. kampanii reklamowych, które ustalają z wspólnie z blogerami. Zarabiamy też na występach (przemowach), treningach personalnych czy różnego rodzaju konsultacjach. Wiele zależy od profesji piszącego i tego, co może zaoferować sponsorowi.
Organizowanie konkursów?
Na przykład, ale często blogerzy robią je po to, żeby zebrać jak największą ilość adresów mailowych i zbudować na niej bazę danych pod dalszy marketing dla swoich produktów i usług.
Można wyżyć tylko z prowadzenia bloga?
Topowi blogerzy mogą zarabiać śmiało ponad sto tysięcy do nawet miliona dolarów rocznie. Jak widać da radę, ale ci, którzy liczą na to, że wzbogacą się z dnia na dzień bardzo się rozczarują.
W Polsce najpopularniejsze blogi dotyczą technologii, lifestyle’u i mody. A jak jest u was? O czym najchętniej piszą zagraniczni blogerzy?
Całkiem podobnie. Najbardziej znane blogi informują o technologiach, mediach, polityce, modzie i jedzeniu. Ostatnimi czasy coraz większą popularnością cieszą się blogi kobiet, które piszą o typowo macierzyńskich i kobiecych sprawach.
Są tematy, które trafiają w gusta wszystkich czytelników? Coś, co „kupuje” każdy odbiorca?
Każdego oczywiście interesuje co innego, ale niezależnie od tego ludzie zawsze chętnie czytają o najnowszych trendach we wszystkich mediach. Chwytliwe są też nowinki o różnego rodzaju urządzeniach mobilnych. No i oczywiście same gadżety, zwłaszcza sprzęt Apple’a, czyli m.in. iPhone’y i iPady.
A jest coś takiego, co już się „przejadło”, choć dawniej robiło furorę?
Dawniej zdecydowanie więcej ludzi pisało prywatnie o swoim życiu i wtedy to się czytało. Teraz, wraz z rozwojem techniki i samego internetu, blogosfera ewoluowała i zmieniła się. Blogi zaczęto wykorzystywać do biznesu – są dużo bardziej szczegółowe i skupiają się na określonych, wyspecjalizowanych dziedzinach.
Polska blogosfera nie jest ogromna i czołowi blogerzy dość dobrze się znają. Jak to wygląda u was?
Ci, którzy poruszają się w tej samej tematyce, znają się i utrzymują ze sobą wręcz przyjacielskie kontakty. To naturalne, jeżeli są w tej samej branży i do tego piszą na podobne tematy. Łatwo jest się zakumplować na wszystkich seminariach czy konferencjach, więc tak: blogerzy – zwłaszcza z tej samej tematyki – przyjaźnią się.
No właśnie, spotkania i konferencje. Akurat teraz w Polsce odbywa się największy zjazd blogerów Blog Forum Gdańsk 2012. Dużo macie takich spotkań?
W Stanach Zjednoczonych są tysiące spotkań organizowanych specjalnie dla nas. Jest masa konferencji skierowanych do wszystkich blogerów, ale pełno jest także spotkań dla tych wyspecjalizowanych np. tylko dla piszących o jedzeniu czy designie. Opłaty za wstęp zaczynają się od kilkudziesięciu, a kończą nawet na tysiącu dolarów, ale są też oczywiście darmowe.
Czytelnicy chętnie komentują treści na blogu?
Zdecydowana większość po przeczytaniu klika „dalej” i oprócz rosnących statystyk nie zostawia po sobie żadnego śladu.
Co jest najbardziej denerwujące w prowadzeniu bloga?
Zdecydowanie to, gdy ktoś prosi, żeby robić wszystko za darmo.
A najlepsze?
To, gdy dzięki swojemu blogowi stajesz się autorytetem w dziedzinie, o której piszesz. Taka świadomość daje nie tylko satysfakcję, ale zwiększa również twoje przyszłe możliwości biznesowe.
Jak tradycyjne media podchodzą do blogerów?
Często nie traktują ich do końca wiarygodnie, ale to zaczyna się zmieniać. Świat z każdym miesiącem staje się coraz bardziej online. Blogi zaczynają być odbierane jako równie poważna, tylko po prostu inna niż tradycyjna, platforma dystrybucji informacji.