
Romantyczna wizja chłopa z Mazur kusi. Uczucie magicznej sprawczości, że wyhoduje sobie marchew. Napędza nowe wyzwanie: przesadzanie, odchwaszczanie, podlewanie. Wolność, ziemia za paznokciami, powrót do korzeni. Dzicz. Mężczyzna w naturze. Na ziemi rolnej widzi pole do ćwiczeń z troskliwości, dojrzewania i realnego życia – w kontrze do tego nierealnego, które prowadzi od kilku, czasem kilkunastu lat. Bo niby mieszka i pracuje w Warszawie, ale większość dnia spędza w online. No i bycie rolnikiem to też dobry biznes.
Roślinkę można zdechnąć, ale jakoś tak nie boli
Chciał kupić jedną roślinkę, bo to się zwykle tak zaczyna. Chciał tylko „rozprostować wzrok na zielonym liściu i poczuć przez niego naturę”, tak mówił. Ze sklepu ogrodniczego wrócił z 14 roślinkami. - I zacząłem sobie o nie dbać – opowiada Wojtek, 33-letni bankier z Warszawy. – Co okazało się bardzo przyjemne: tak opiekować się czymś, co nie wymaga dużo czasu do opiekowania się i można wcisnąć pauzę na kilka dni. Pies też jest super pomysłem – uważa - ale do psa trzeba więcej odpowiedzialności i czasu. Trudno popełnić wychowawczy błąd z roślinką. Można ją zdechnąć, ale nawet jeśli, to tak bardzo nie boli."To było mokre i brudne, to mnie cieszyło. Grzebanie w ziemi dało mi odskocznię od suchego, sterylnego powietrza w biurze. Poczułem magiczną sprawczość. Urzekającą. Tam, gdzie posadzisz sobie ziarenko, tam kiełkuje, tam wyrasta. Realny efekt, nie prezentacja w Power Point."
Wizja chłopa z Mazur i własnej marchewki
Po kilku miesiącach grzebania rękami w ziemi na balkonie, Wojtek decyduje się zdać kurs na rolnika. Niekoniecznie chce rzucać pewną pracę w banku i wygodne, miejskie życie w stolicy – chodzi raczej o wstępne urealnienie romantycznej wizji chłopa z niewielkim gospodarstwem na Mazurach. - Na terenie pagórkowatym. To wpisuje mi się w polską wersję Toskanii – zaznacza. Pociąga go także nowe wyzwanie. – Gdy obserwowałem jak roślinki mi padają, uznałem, że skoro padają to znaczy, że istnieje wiedza, której mi brakuje. Nigdy wcześniej nie interesowałem się rolniczym podejściem – tłumaczy.Trochę biznes, trochę rolniczy mindfulness
Wybór kursów rolniczych na rynku jest bogaty. Średnio trwają rok i kosztują 1300-1500 zł, ale trafiają się promocje. Teraz wszystko jest online, więc równie dobrze kurs z Warszawy można robić w technikum rolniczym w Przasnyszu za niecałe 400 zł."W dzieciństwie miałam tak, że na parapecie rozkładałem doniczki i podbierałem dziadkowi nasiona siewne, łubin, zboże. Ciągnęło mnie, ewidentnie. W wieku 12-14 lat obrobiłem na działce obszar 3 m kw ziemi, zasiałem kukurydzę. Urosła. Pomidory też – wzdycha. - Wtedy to było z ciekawości, dla samego patrzenia, jak rośnie. A teraz to bym z przyjemności samej wyszedł, coś ukopał. To mogłoby mnie oczyszczać, dać równowagę psychiczną."
Marzenie mieszczucha o niewirtualnym życiu
Filip, java developer, na kurs rolnika online zapisał się w Obornikach Śląskich: - Gdy zdecyduję się prowadzić pole, na pewno będę tęsknił za miastem. Dlatego rolnictwo nie wykluczy z mojego życia Warszawy permanentnie, ale szczegółowo tego planu jeszcze nie opracowałem."Mój kuzyn już się przebranżowił. Parał się różnymi pracami z marnym skutkiem, a teraz założył uprawę konopi indyjskiej. Robi z tego herbatki i produkty bez THC. Nie zarabia kokosów, ale chyba jest szczęśliwy. Wydaje mi się, że to zajęcie bardzo wynagradzające psychicznie. Widzisz plony swojej pracy. A nie klikasz bez sensu cały dzień, jak ja."
– Bo mój świat to abstrakcyjne koncepty w onlinie, co w ciągu ostatniego roku jeszcze bardziej się pogłębiło. Marzenie o rolnictwie, to marzenie o niewirtualnym życiu.
