Romantyczna wizja chłopa z Mazur kusi. Uczucie magicznej sprawczości, że wyhoduje sobie marchew. Napędza nowe wyzwanie: przesadzanie, odchwaszczanie, podlewanie. Wolność, ziemia za paznokciami, powrót do korzeni. Dzicz. Mężczyzna w naturze. Na ziemi rolnej widzi pole do ćwiczeń z troskliwości, dojrzewania i realnego życia – w kontrze do tego nierealnego, które prowadzi od kilku, czasem kilkunastu lat. Bo niby mieszka i pracuje w Warszawie, ale większość dnia spędza w online. No i bycie rolnikiem to też dobry biznes.
Ciągnika nie kupi. Własny traktor, owszem, rozbudza wyobraźnię, ale Wojtek (bankier, lat 33) widzi w kursie na rolnika wyższe cele. – Tam jest prawda: brudna ziemia, czyste makroelementy.
Kuba, programista, 33 lata: – Zastanawiam się coraz częściej: jaki jest sens mojej pracy, komu to potrzebne? A gdy jesteś rolnikiem, to się nie zastanawiasz: produkujesz coś realnego, ktoś to kupi, ktoś zje.
Filip, java developer, 32 lata: – Praca nie męczy mnie fizycznie, bo siedzę w biurze lub w biurze domowym, dlatego wysiłek fizyczny rolnika wydaje mi się bardzo kuszący.
– Ja to przemyślałem – zapewnia Michał, nauczyciel historii (lat 35). Młodym rolnikiem już jest, papiery zrobił w styczniu. - Mając uprawnienia kupujesz ziemię rolną, ale twoim celem jest odrolnienie! Pole dzielisz na małe działki i sprzedajesz. Inwestycja potrafi się zwrócić kilkukrotnie!
Roślinkę można zdechnąć, ale jakoś tak nie boli
Chciał kupić jedną roślinkę, bo to się zwykle tak zaczyna. Chciał tylko „rozprostować wzrok na zielonym liściu i poczuć przez niego naturę”, tak mówił. Ze sklepu ogrodniczego wrócił z 14 roślinkami. - I zacząłem sobie o nie dbać – opowiada Wojtek, 33-letni bankier z Warszawy. – Co okazało się bardzo przyjemne: tak opiekować się czymś, co nie wymaga dużo czasu do opiekowania się i można wcisnąć pauzę na kilka dni. Pies też jest super pomysłem – uważa - ale do psa trzeba więcej odpowiedzialności i czasu. Trudno popełnić wychowawczy błąd z roślinką. Można ją zdechnąć, ale nawet jeśli, to tak bardzo nie boli.
Dogadał się ze współlokatorem, że kupi jeszcze więcej roślinek. Na balkon. Sadzonki róży zaczął hodować w dużym plastikowym pudle do przeprowadzek. Nie przeżyły za długo, ale to bez znaczenia.
– Liczyła się ta ziemia za paznokciami, grzebanie rękami – wyjaśnia Wojtek.
Wizja chłopa z Mazur i własnej marchewki
Po kilku miesiącach grzebania rękami w ziemi na balkonie, Wojtek decyduje się zdać kurs na rolnika. Niekoniecznie chce rzucać pewną pracę w banku i wygodne, miejskie życie w stolicy – chodzi raczej o wstępne urealnienie romantycznej wizji chłopa z niewielkim gospodarstwem na Mazurach. - Na terenie pagórkowatym. To wpisuje mi się w polską wersję Toskanii – zaznacza. Pociąga go także nowe wyzwanie. – Gdy obserwowałem jak roślinki mi padają, uznałem, że skoro padają to znaczy, że istnieje wiedza, której mi brakuje. Nigdy wcześniej nie interesowałem się rolniczym podejściem – tłumaczy.
- W dzieciństwie nie miałem pola. Ale teraz mam marzenie: żeby zjeść marchewkę z własnej hodowli, bo taka smakuje inaczej. Co prawda nie wiem tego na pewno, bo do tej pory jeszcze nic mi nie wyrosło. Ale gdy skończę kurs rolnika, zdobędę wiedzę i mi wyrośnie. (Dodam, że ostatniej wiosny kupiłem dużo nasionek: pomidory, ogórki, groszek. Posadziłem je w doniczkach balkonowych podłużnych. Niestety podszedłem do ich hodowli zbyt hobbystycznie, ale to się zmieni).
Trochę biznes, trochę rolniczy mindfulness
Wybór kursów rolniczych na rynku jest bogaty. Średnio trwają rok i kosztują 1300-1500 zł, ale trafiają się promocje. Teraz wszystko jest online, więc równie dobrze kurs z Warszawy można robić w technikum rolniczym w Przasnyszu za niecałe 400 zł.
Ale po kolei. Zanim rozpoczniemy rolniczą edukację, musimy spełnić kilka warunków: mieć skończone 18 lat, wykształcenie podstawowe, prawo jazdy kategorii B oraz, co najbardziej ekscytujące, mieć praktyczne umiejętności jazdy ciągnikiem rolniczym, potocznie zwanym traktorem.
Po ukończeniu kursu dostaje się dyplom „Zawód: rolnik”, który można z dumą zawiesić na ścianie. Z takim dyplomem kupimy ziemię i zaczniemy prowadzić profesjonalną produkcję rolną na terenie swojego profesjonalnego gospodarstwa rolnego. Możemy też starać się o dopłaty i premie dla „Młodego rolnika”. W 2021 roku to aż 150 tys. zł.
Michał, nauczyciel historii z Warszawy, kurs rolniczy online skończył w szkole w Krzelowie (woj. świętokrzyskie). W swojej rolniczej przyszłości widzi inwestycję długoterminową. – Mam dużo rodziny na wsi pod Warszawą i istnieje prawdopodobieństwo, że odziedziczę pole. Lub kupię. Jeśli działka jest rolna, nie za bardzo mogę ją podzielić, ale jeśli ziemia jest odrolniona (proces odrolnienia administracyjnego może trwać latami, więc im wcześniej się zgłosi ziemię, tym lepiej), mogę podzielić ją na mniejsze działki i sprzedać, już jako działkę budowlaną. A taka inwestycja, zwłaszcza pod Warszawą, potrafi się zwrócić kilkukrotnie – podkreśla.
W tej historii poza biznesem jest także wątek romantyczny.
Marzenie mieszczucha o niewirtualnym życiu
Filip, java developer, na kurs rolnika online zapisał się w Obornikach Śląskich: - Gdy zdecyduję się prowadzić pole, na pewno będę tęsknił za miastem. Dlatego rolnictwo nie wykluczy z mojego życia Warszawy permanentnie, ale szczegółowo tego planu jeszcze nie opracowałem.
Michał, historyk po kursie rolniczym: - Mam taką myśl nieustanną, żeby wyprowadzić się z miasta w pole – wyznaje przez telefon, spacerując po przedpokoju, tuż po skończonej turze lekcji online. – Natomiast jest to tylko myśl, ponieważ moja małżonka jest przywiązana do Warszawy, a dzieci muszą skończyć dobrą szkołę.
Wojtek, bankier: – Ach, tak przekopać sobie pole, podlewać na kolanach, w brudzie! – wzdycha znad laptopa ustawionego na biurku w sypialni. Z jego okien widać beton i szare bloki strzeżonego osiedla. – W roli rolnika widzę się totalnie. Wprawdzie nie przetestowałem takiego życia w wersji demo, ale wydaje mi się, że mógłbym w nim wytrwać kilka lat.
Jest w tym z pewnością poczucie misji, wyższy cel, żeby zaopiekować się roślinkami. Wyobrażam sobie, że to taka misja na życie, nie da się wyjechać na miesiąc na Majorkę. To byłby taki rozszerzony kurs uziemienia i medytacji. Uproszczenie życia, mindfulness, skupienie na realności. Powrót do korzenia.
– A po co ci ten korzeń? – dopytuję.
– Bo mój świat to abstrakcyjne koncepty w onlinie, co w ciągu ostatniego roku jeszcze bardziej się pogłębiło. Marzenie o rolnictwie, to marzenie o niewirtualnym życiu.
Reklama.
Wojtek
ekonomista z Warszawy, który zamierza zostać rolnikiem
"To było mokre i brudne, to mnie cieszyło. Grzebanie w ziemi dało mi odskocznię od suchego, sterylnego powietrza w biurze. Poczułem magiczną sprawczość. Urzekającą. Tam, gdzie posadzisz sobie ziarenko, tam kiełkuje, tam wyrasta. Realny efekt, nie prezentacja w Power Point."
Michał
nauczyciel historii z Warszawy
"W dzieciństwie miałam tak, że na parapecie rozkładałem doniczki i podbierałem dziadkowi nasiona siewne, łubin, zboże. Ciągnęło mnie, ewidentnie. W wieku 12-14 lat obrobiłem na działce obszar 3 m kw ziemi, zasiałem kukurydzę. Urosła. Pomidory też – wzdycha. - Wtedy to było z ciekawości, dla samego patrzenia, jak rośnie. A teraz to bym z przyjemności samej wyszedł, coś ukopał. To mogłoby mnie oczyszczać, dać równowagę psychiczną."
Kuba
programista z Warszawy, planuje kurs rolniczy
"Mój kuzyn już się przebranżowił. Parał się różnymi pracami z marnym skutkiem, a teraz założył uprawę konopi indyjskiej. Robi z tego herbatki i produkty bez THC. Nie zarabia kokosów, ale chyba jest szczęśliwy. Wydaje mi się, że to zajęcie bardzo wynagradzające psychicznie. Widzisz plony swojej pracy. A nie klikasz bez sensu cały dzień, jak ja."