"Nie każdy lubi się uczyć, ale w tym przypadku nie chodzi o brak chęci do nauki. Chodzi o strach przed powrotem do szkół" – podkreślają uczniowie, którzy nie zgadzają się z decyzją o przywróceniu nauki stacjonarnej. Niektórzy do szkół mieliby iść już 15 maja, wtedy wprowadzony ma zostać tryb nauczania hybrydowego. Natomiast 29 maja, czyli 3 tygodnie przed końcem roku szkolnego, w szkolnych ławkach usiądą już wszyscy uczniowie.
"Chcemy powrotu do szkół od następnego roku szkolnego!" – czytamy w pierwszym zdaniu petycji, która trafić ma do Ministerstwa Edukacji i Nauki, a właściwie na biurko szefa resortu Przemysława Czarnka. Odpowiedzialna za tę inicjatywę jest grupa osób działająca pod nazwą "Protest Uczniowski".
Okazuje się jednak, że nie są oni głosem nielicznych. Wczoraj o godzinie 15, dzień po ogłoszeniu decyzji o przywróceniu nauki stacjonarnej, pod petycją podpisało się prawie 470 tys. osób. Cel to pół miliona.
Powrót do szkół od września 2021
fragment petycji
Sprzeciwiamy się powrotowi w tym roku szkolnym do nauki stacjonarnej i chcielibyśmy by nasz głos, głos wszystkich uczniów został i tym razem usłyszany oraz by została podjęta odpowiednia decyzja, o jaką prosimy. Nie mamy czasu, by znów wrócić do nauki stacjonarnej, ponieważ uczniowie chcą się skupić na nauce do egzaminu ósmoklasisty, a nie przejmowaniem się o liczbą zgonów i zachorowań w danym dniu.Czytaj więcej
Masa kartkówek i sprawdzianów
Marka, który uczy się w jednej z częstochowskich szkół i który jest członkiem "Protestu Uczniowskiego", pytamy o to, dlaczego powrót do szkół chwilę przed końcem roku nie jest dobrym pomysłem. Nasz rozmówca podkreśla, że nie tylko zdezorientuje to przed egzaminem ósmoklasisty uczniów klas ósmych, ale zestresuje także młodsze roczniki.
– Uczęszczają na lekcje zdalne niejednokrotnie po 8 godzin dzień w dzień, są do tego przyzwyczajeni, dlatego taka nagła zmiana, tuż przed zakończeniem roku szkolnego, na pewno zestresowałaby wszystkich uczniów. Dodatkowo coraz częściej słyszymy o tym, że nauczyciele już po 17 maja zapowiadają masę kartkówek i sprawdzianów – podkreśla Marek.
Na ten problem zwracają uwagę także inni uczniowie. W komentarzach pod postem namawiającym do podpisania petycji wymieniają się refleksjami.
"Mi już telefon się rozgrzał od powiadomień o nowych sprawdzianach stacjonarnych", "Oj coś czuję, że w niejednej szkole będzie się sypało sprawdzianami pod przykrywka kartkówki, żeby można było jak najwięcej ocen uzbierać. Brzmi jak raj dla tych bardziej smutnych nauczycieli. Oczywiście nie mówię, że każdy nauczyciel tak zrobi, jednak nie oszukujmy się, polskie szkolnictwo w 80 proc. polega na straszeniu tekstami 'na ulicy skończysz'" – czytamy.
Zdezorientowani są także rodzice. – Moja córka nie chce wracać, bo nauczyciele każą jej przepisywać notatki z Teams do zeszytów, bo będą sprawdzać. W sumie nie wiem jak ją do tego działania motywować – opowiada ojciec nastolatki.
Marek przyznaje, że temat notatek jest jednym z tych, który spędza sen z powiek uczniom. –Widzimy na konkretnych przykładach w internecie, że uczniowie są zaniepokojeni ich przepisywaniem. Wszyscy wiemy, jakie są realia nauki zdalnej. Pewna część osób podchodzi do tego bardzo obowiązkowo, ale jest też i część, która nie jest tym bardzo zainteresowana – słyszę.
Mój rozmówca zapewnia jednak, że nauczycieli, którzy podchodzą inaczej do ucznia – bardziej życzliwie – jak i do kwestii sprawdzianów po powrocie, także nie brakuje. Taka postawa i otwartość pedagogów i świadomość tego, z czym borykają się uczniowie może sprawić, że powrót we wrześniu będzie "początkiem nauki na dobrym poziomie".
"Nie wracamy do szkoły bo nie chcemy lockdownu"
"To bezsensu", "Sens powrotu do szkoły byłby w styczniu, a nie w maju" – piszą sami zainteresowani. W tym całym "sensie" mieści się jeszcze jedna – choć nie ostatnia – obawa. Oni też boją się zakażenia koronawirusem. Boją się o siebie i swoich bliskich:
"Ja bałbym się wrócić do szkoły. Boję się o moich rodziców i babcię. Moją jedyną babcię. Proszę Panie premierze wróćmy do szkoły od września", "Bez sensu jest narażać swoje zdrowie tylko po to, żeby przez ostatnich parę dni pochodzić do szkoły", "Dodajcie w treści petycji, że powrót do szkół przed końcem roku nakręci IV falę koronawirusa akurat na wakacje, a chyba każdemu w wakacje należy się odpoczynek, a nie lockdown"
– W sierpniu minister edukacji podjął decyzję, żeby 1 września otworzyć szkoły. Nagle jednego dnia w całej przestrzeni publicznej, jaką są szkoły, znalazły się miliony dzieci, które bezobjawowo zaczęły transmitować wirusa w społeczeństwie. Rozsianie tego wirusa spowodowało epidemię i jej typowy wzrost w dwa miesiące po inicjacji transmisji. W tamtym momencie, ze względu na mnogość zakażeń, utraciliśmy kontrolę nad ogniskami zakażenia – wyjaśniał.
Basia, uczennica 7 klasy i członkini "Protestu Uczniowskiego", wysłała do mediów prośbę o nagłośnienie apelu uczniów. W kilku zdaniach opisała także swoje lęki, a te mają konkretną twarz.
"W szkole może być wirus! Mi się dopiero co urodził mały braciszek, o którego się boję! Sama w zeszłym roku przechorowałam COVID bardzo ciężko i wiem co to znaczy!" – podkreśliła.
Wszystkie szkoły mają powrócić do normalnej pracy 29 maja. Dwa tygodnie wcześniej, czyli 15 maja, wdrożony ma być natomiast tryb hybrydowy, co też nie ułatwia sprawy. Opowiada o tym Grzegorz, którego syn będzie pisał egzamin ósmoklasisty 25-27 maja. Będzie, jeśli do tego czasu nic się nie wydarzy.
– Powrót do szkoły teraz po 15 maja oznacza, że będzie miał ponad tydzień wzmożonych kontaktów, czyli zwiększa się szansa na zakażenie. Co oznacza, że jak wystąpią jakieś objawy, to na egzamin nie będzie mógł pójść w terminie. Pozostanie mu termin poprawkowy, ale wtedy już wszystkie miejsca w interesujących go liceach będą zajęte – zaznacza.
Rozmówca naTemat dodaje także, że nauka po egzaminach w szkole jest zupełnym bezsensem. – Przez miesiąc w szkole nie będą robić nic. Nauczyciele im co najwyżej filmy będą puszczać – zauważa.
Trzeba odbudować relacje
Dyskusja o sensie i bezsensie powrotu do szkół emocjonuje także dorosłych. Zdaniem części osób są też plusy tej decyzji. Tu zwracają uwagę na nadwyrężoną pandemią psychikę uczniów, na stres i niepokój, na zmęczenie ciągłą niepewnością.
"Nie piszcie, że powrót do szkół na 3 tygodnie nie ma sensu. Jeśli myślimy o nadrabianiu zaległości edukacyjnych - to nie ma. Ale przestańmy myśleć o podstawie programowej. Poświęćmy te 3 tygodnie na odbudowywanie relacji, zaufania, pewności siebie. Dajmy dzieciom pobyć ze sobą" – napisała na Twitterze Dorota Łoboda, radna Warszawy i jedna z liderek ruchu Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji.
– Tak, oczywiście, jeśli chodzi o odbudowanie relacji ze swoimi koleżankami i kolegami z klasy, to prawdą jest, że tego kontaktu brakuje uczniom, lecz dostajemy masę wiadomości o tym, że nauczyciele masowo zapowiadają sprawdziany i kartkówki. Dokładnie wiemy też, że uczniowie już przyzwyczaili się do nauki zdalnej, więc problem nie leży w relacjach, lecz w strasznym rozkładzie lekcji, sprawdzianów i kartkówek – mówi Marek z "Protestu Uczniowskiego".
W komentarzach na facebookowym profilu "Protestu Uczniowskiego" nie brakuje emocji. Jedna z internautek pisze wprost: "Ja nie chcę wrócić do szkoły, bo nasze nerwy tego nie zniosą". Jednak są i tacy uczniowie, którzy tego zdania nie podzielają.
"Wirus istnieje, ale już z nami zostanie na zawsze. Całe życie nie możemy być zamknięci jak szczury", "Szukacie pretekstu by nie iść do szkoły, bo wam się nie chce notatek uzupełniać" – denerwują się niektórzy. Choć takich wpisów jest zdecydowanie mniej.
– Tak, wśród nas jest też parę osób, które są przeciw nauce zdalnej, lecz staramy się rozmawiać i wymieniać wnioskami, jakie wyciągamy z całej tej sytuacji. Oczywiście bierzemy do siebie każdy komentarz za, jak i przeciw, i podejmujemy takie decyzje, by były odpowiednie – podkreśla Marek.
Mój rozmówca ubolewa też nad tym, że głos uczniów nie jest słyszalny, a właściwie, że niektórzy zatykają uszy na argumenty młodzieży.
– Niestety mamy takie wrażenie, że politycy, a nawet sam premier próbuje udawać, że nie słyszy naszego głosu, głosu tysięcy uczniów, którzy chcą nową porządną edukację – podsumowuje.
A co na to wszystko minister edukacji i nauki Przemysła Czarnek? Podczas czwartkowej konferencji zapytany o petycję uczniów i ich sprzeciw, odpowiedział:
– Ten apel podpisywany jest głównie przez uczniów, więc powiem językiem młodzieżowym: take it easy. Stres to rzecz, która towarzyszy człowiekowi, ale nie należy go wyolbrzymiać. Spokojnie, stopniowo wracamy do szkół. (...) Nie bójmy się obowiązków. Obowiązek to nie stres. A dyskusja, czy zostawać na edukacji zdalnej, czy wracać dopiero we wrześniu jest całkowicie bezzasadna.
Wątpię, że ta petycja coś da, ale no rozumiem sens jako licealistka:
do 15 maja w moim liceum jest wolne ze względu na matury
• Do 29 maja pochodzimy tydzień, w następnym są testy ósmoklasistów
• 1 czerwca proponowane oceny
• W tym samym tygodniu jest Boże Ciało, kolejne wolne
• Chodzimy przez tydzień do szkoły
• Wystawienie ocen 15 czerwca
• Później nikt już nie chodzi, bo nie ma sensu
Dobra robota panie premierze i panowie ministrowie. Nie liczę już nawet zestresowanych nauczycieli i uczniów, których psychika i tak jest już nadwyrężona. A, no i dziękuję za czwartą falę podczas wakacji, na pewno odpocznę na świeżym powietrzu dzięki tym decyzjom
Basia
uczennica klasy 7 SP
My jesteśmy uczniami – nie każdy lubi się uczyć, ale w tym wypadku nie chodzi o brak chęci nauki - a o strach przed powrotem do szkół! Czyli chodzi o wirusa, o to że w naszej szkole już na pierwsze dni po powrocie są zapisane każdego dnia dwa sprawdziany.
Za rok mamy egzaminy – chcemy je zdać jak najlepiej! Chcemy wyrosnąć na dobrych, zdolnych, uczciwych ludzi!
Ta decyzja o powrocie także nie ma sensu – wrócimy na kilka dni i potem ponownie przerwa (Boże Ciało), dni dyrektorskie – kompletnie nie ma sensu wracać na kilka dni!