Po pół roku udało się ustalić tożsamość nieumundurowanego policjanta, który użył gazu wobec posłanki Lewicy na warszawskim proteście. Wcześniej funkcjonariusze nie potrafili go rozpoznać. Zmienili zdanie, kiedy okazało się, że grożą im za to konsekwencje.
– Protestujący próbowali wyszarpać dziewczynę, którą policjanci brutalnie wyciągali z tłumu. Starałam się interweniować u policji. Pokazałam moją legitymację poselską i krzyczałam, żeby przestali używać przemocy wobec zgromadzonych. Kiedy trzymałam legitymację podniesioną przed sobą, dostałam od jednego z policjantów w cywilu gazem. Ukrył się on zaraz potem za szpalerem umundurowanych już funkcjonariuszy - komentowała w rozmowie z Gazetą.pl posłanka.
Wydarzenie zostało zarejestrowane przez kamery, a wideo udostępniła partia Razem. Widać na nim jak nieumundurowany policjant używa gazu wobec trzymającej dokument posłanki.
Po półmroku udało się ustalić tożsamość funkcjonariusza pododdziału kontrterrorystycznego. Wcześniej inni policjanci twierdzili, że nie rozpoznają kolegi po fachu. Przypomnieli sobie kim jest dopiero po tym, kiedy zostali poinformowani o ewentualnych konsekwencjach prawnych, jakie mogą spotkać ich za zatajanie prawdy.