Przeprowadzone w środę przeszukanie w domu Jakuba Banasia, syna prezesa Najwyższej Izby Kontroli, nie dotyczyło śledztwa w sprawie oświadczeń majątkowych ojca. Nowe informacje w tej sprawie ujawniła "Gazeta Wyborcza".
Wojciech Czuchnowski w swoim tekście powołuje się na wydane 22 kwietnia 2021 r. postanowienie prokuratury, które obejmuje wyłącznie sprawę rozliczeń skarbowo-podatkowych syna i synowej prezesa NIK. W dokumencie podobno nie ma mowy o Marianie Banasiu.
Prokuratura Regionalna w Białymstoku wspomina o kwestiach "niewykazywania przychodów z tytułu wynajmu nieruchomości", "uszczupleniu podatku w nieustalonej kwocie" i mogących "zawierać nieprawdę deklaracjach PIT-37 i PIT- 28".
"Wyborcza" podkreśla, że nie ma to nic wspólnego z badaniem oświadczeń majątkowych "składanych przez osobę publiczną". A taką wersję przedstawił rzecznik koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.
Dziennik zauważa ponadto, że Jakub Banaś nigdy nie pełnił funkcji publicznej, a mimo to już raz był ofiarą odwetu władzy na ojcu. Chodzi o sprawę z grudnia 2019 r., kiedy Marian Banaś nie poddał się naciskom ze strony PiS i nie złożył dymisji. Wtedy jego syn został zwolniony z pracy w zarządzie państwowego banku Pekao SA.
Akcja CBA w domu syna Banasia
Przypomnijmy, że w środę nad ranem do podwarszawskiego domu syna prezesa NIK, Jakuba Banasia, weszli funkcjonariusze CBA. Fakt ten bardzo zdenerwował Mariana Banasia, który w ostrych słowach zarzucił służbom działania odwetowe i represyjne.
– To przypomina mi czasy bolszewickie, kiedy po ogłoszeniu stanu wojennego za to, że byłem patriotą, wiernym Polsce i Solidarności zostałem aresztowany i skazany na 4 lata więzienia – żalił się.
"Rzeczpospolita" ustaliła, że przeszukanie u syna szefa NIK było elementem większego planu, bowiem agenci CBA w środę dokonali przeszukań również w jednym z urzędów skarbowych i wojewódzkim inspektoracie ochrony środowiska.