
Mogę od razu skomentować wszystkie fantastyczne plotki, które pojawiły się niemal natychmiast po opublikowaniu tego oświadczenia: nie, Grzegorz nie jest obłożnie chory, a tym bardziej umierający. Nic z tych rzeczy. Problem leży zupełnie gdzie indziej. Pożegnalna trasa anonsowana była jeszcze przed pandemią, koncerty miały się odbywać w dużych halach, bilety wyprzedały się natychmiast. A dziś wszystko się zmieniło i, jeśli dobrze pójdzie, te koncerty muszą się odbywać z udziałem tylko połowy publiczności. A to oznacza, że trzeba będzie zagrać dwa koncerty, z których każdy trwa co najmniej półtorej godziny. To byłoby dla Grzegorza zbyt dużo. Nie chce zawieść fanów, więc postanowił wycofać się z tego planu