Niby banał. Słońce powoduje fotostarzenie skóry, trzeba się więc kremować — twarz raczej 50 niż 20 SPF i to nie tylko na plaży. Tyle że nie jest to takie proste. Jakkolwiek na "opalające" promieniowanie UVB jesteśmy narażeni głównie latem, jego zły bliźniak — UVA — jest z nami przez cały rok. Polecamy najlepsze kremy z filtrem pod makijaż i rozmawiamy o mitach na ich temat z dr nauk medycznych Joanną Kuschill-Dziurdą.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Jeszcze 15 lat temu kosmetyki kupowaliśmy dość przypadkowo. Na naszych twarzach lądowało to, co było akurat w Rossmannie (a dla zamożniejszych: w Sephorze). Co bardziej nieufni wybierali apteki, bo i krem w białym opakowaniu budzi większe zaufanie niż kolega po fachu w różowym.
Retinol? Witamina C? Hialuron? Fajnie, jeśli na opakowaniu "coś tam pisało", składając przy okazji obietnice młodości i urody, ale jak co działa, mało kto się orientował.
Cicha rewolucja
No a potem przyszła era blogów i vlogów kosmetycznych. Wiedza zarezerwowana dla kosmetolożek i dermatolożek trafiła pod strzechy. Wysyp drogerii i nowych marek spowodował, że składniki aktywne, kuracje kwasami, czy naturalne hydrolaty i oleje, stały się powszechnie dostępne. Konsumentka AD 2021 na błyszczące pudełeczka i hasła reklamowe już się nie nabiera.
Oprócz takich nowości jak kwasy AHA czy niacynamid, do łask wracają i stare, dobre filtry SPF. Choć znane nie od dziś, długo używało się ich głównie na plaży. Tymczasem nie ma lepszej metody na spowolnienie starzenia skóry niż regularne traktowanie twarzy "pięćdziesiątką".
Promieniowanie UV to nie tylko opalenizna. Za opalanie (ale i poparzenia słoneczne) odpowiada promieniowanie UVB, którego dociera do nas stosunkowo niewiele. I choć jest groźniejsze nić UVA, odpowiadające za przebarwienia i fotostarzenie skóry, to właśnie UVA jest z nami przez cały rok.
Z filtrem za pan brat
Kremy z filtrem należy stosować także w pochmurne dnie, a nawet gdy nie wychodzimy na zewnątrz. Popularnym mitem jest przekonanie, że szyby chronią przed promieniowaniem, bo i przecież nie da się opalić siedząc w domu. I jakkolwiek rzeczywiście okna blokują promieniowanie UVB, to już nie przed UVA.
Dr Kuschill-Dziurda przytacza przykład zawodowego kierowcy, którego twarz po latach pracy za kółkiem zaczęła starzeć się nierównomiernie — skóra po lewej stronie twarzy (od okna samochodu) była cienka i zwiotczała, podczas gdy prawa strona twarzy wyglądała jak gdyby należała do osoby o 20 lat młodszej. Swoim pacjentom zaleca używanie produktów z filtrami przez cały rok.
Oczywiście zimą, gdy przebywamy w domu lub w biurze, nie muszą być to specjalistyczne kremy SPF 50, ale należy pamiętać choćby o minimalnej ochronie.
— Wiele kobiet uważa, że skoro krem nawilżający ma filtr 20 SPF, a podkład na przykład 15 SPF, te dwa faktory dają ochronę na poziomie 35 SPF. Nic bardziej mylnego. Badania rzeczywiście pokazują, że dwie warstwy kosmetyków z filtrami będą dawały lepszą ochronę przed promieniowaniem UV, ale nie działa to tak, że te wartości się dodają — mówi Kuschill-Dziurda.
Kremy wyklęte
Problem z kremami do twarzy z filtrem jest jeden — są dość niewdzięczne w używaniu. Niektóre bielą skórę, inne sprawiają, że twarz zaczyna błyszczeć — i nie jest to pożądany efekt glow — jeszcze inne fatalnie łączą się z makijażem.
Jakby tego było mało, większość produktów z filtrem nie zastępuje codziennej pielęgnacji. Jeśli więc używamy serum i kremu nawilżającego, a do tego chcemy nałożyć podkład, robią się z tego już cztery warstwy.
Z tego powodu lwia część kremów reklamowanych jako kosmetyki "na plażę" nie nadaje się do codziennego stosowania — zazwyczaj są o wiele za tłuste, żeby połączyć je z pielęgnacją, o makijażu nie wspominając. Dlatego też dobre kremy z filtrem SPF odbiegają od nich cenowo — za 15 czy 20 złotych raczej ich nie kupimy.
Jeden z lepszych kremów z filtrem SPF 50 dla cery tłustej i mieszanej na rynku. Żelowa formuła wchłania się niemal do matu, krem jest więc świetny pod makijaż. Do tego bardzo wydajny — wystarczy na znacznie dłużej niż wakacyjne miesiące.
Dzięki wspomnianej konsystencji i lekko matującym efekcie, ponowna aplikacja po kilku godzinach nie zniszczy makijażu ani też nie zamieni twarzy w woskową maskę.
Wady: nie nawilża, więc osoby z suchą skórą mogą czuć po jego użyciu dyskomfort (wcześniejsze nałożenie kremu nawilżającego powinno rozwiązać problem).
Waterproof sun gel 50 SPF, Skin79
cena: około 55 zł za 50 ml
Lekka emulsja o przyjemnym, delikatnym zapachu. Jak większość kremów z filtrem z tego zestawienia nie bieli skóry, ale jego największą zaletą jest szybkość wchłaniania i to, że znakomicie nadaje się pod makijaż — podkład świetnie się na nim rozprowadza i nie spływa.
Produkt koreańskiej marki Skin79 wady ma dwie — choć nie jest tłusty, bywa delikatnie lepiący, zwłaszcza na cerach tłustych, zaś opakowanie z grubego, twardego plastiku właściwie uniemożliwia zużycie produktu do końca.
Krem ochronny SPF 30, Apis
cena: około 45 złotych za 100 ml
Jedyny reprezentant Polski w zestawieniu — bo choć polskich marek kosmetycznych przybywa w tempie skokowym, niewiele z nich produkuje kremy z filtrami. Firma Apis znana ze swoich produktów z mleczkiem pszczelim, była jedną z pierwszych w kraju, która stawiała na naturalne składy produktów. I znajdziemy ich sporo także w kremie ochronnym SPF 30.
Ochrona przed promieniowaniem jest tu nieco mniejsza niż w przypadku pozostałych kremów, ale wielką zaletą produktu jest fakt, że nie ma właściwości komedogennych — nie zatyka porów i nie przyczynia się do powstawania zaskórników. Krem Apis dobrze łączy się z innymi produktami do pielęgnacji, nie wyświeca twarzy, choć może lekko bielić.
Repaskin SPF 50, Sesderma
cena: około 90 zł za 100 ml
Pozornie najdroższa propozycja w zestawieniu — choć nie, jeśli przeliczymy cenę na objętość produktu. Krem hiszpańskiej marki Sesderma, które wybiła się na swoich kultowych już produktach z wysoką zawartością witaminy C, łączy w sobie filtr fizyczny (odbijający promieniowanie) i chemiczny (pochłaniający je), zapewnia więc pełniejszą ochronę niż kosmetyki zawierające tylko jeden rodzaj filtru.
Nie jest tłusty ani lepki, a dodatkowo nie bieli — co w przypadku filtrów fizycznych zdarza się dość często.
Wciąż miewasz trądzik i obawiasz się, że krem z filtrem tylko spotęguje problem? Avène zrobiło krem SPF 50 specjalnie dla takich osób. Cleanance Solaire reguluje wydzielanie sebum, matowi, nie zapycha porów, no i przede wszystkim — chroni przed promieniowaniem UVA i UVB.
Krem to nowa wersja niezbyt pochlebnie ocenianego produktu sprzed dobrych kilku lat (z filtrem SPF 40). Jeśli go pamiętacie — zapomnijcie. Avène wzięło sobie do serca uwagi swoich klientek i poprawiło recepturę.
Anthelios mgiełka do twarzy SPF 50, La Roche-Posay
cena: około 65 złotych za 75 ml
Choćbyśmy nałożyli i krem z filtrem SPF 100, po kilku godzinach na słońcu należałoby uzupełnić warstwę ochronną. Nie jest tajemnicą, że mało komu się udaje — a to ręce niepierwszej czystości, a to strach, że tym sposobem zniszczymy sobie makijaż.
I tu w sukurs przychodzi francuska marka La Roche-Posay ze swoją mgiełką Anthelios. Wystarczy popsikać i cyk — ochrona odbudowana. Mgiełka na bazie wody termalnej jest lekka i delikatnie matuje, odświeżając wygląd twarzy.
Dr Joanna Kuschill-Dziurda przestrzega, że choć użycie jest wygodne, w przypadku kosmetyków z filtrem w sprayu zazwyczaj nie wystarczy cztery czy pięć psiknięć. Z tego powodu, lepiej używać ich jako odnowienia ochrony, a nie podstawowego filtra.
Drogi, ale wydajny. O ile nie mamy większych problemów skórnych, z powodzeniem możemy używać kremu Cicapair zamiast podkładu. Wygładza, delikatnie rozświetla, nawilża, ale przede wszystkim — usuwa wszelkie zaczerwienienia. Znacząco poprawia wygląd skóry, a przy tym sprawia wrażenie, że w ogóle się nie malowałyśmy.
Nakładając go na twarz można się zdziwić, bowiem krem ma kolor bladozielony, który po rozprowadzeniu zmienia się w beż i "dopasowuje" do odcienia skóry. Może rolować się na powiekach i przy płatkach nosa, zwłaszcza u osób o cerze tłustej.
Chcesz podzielić się historią, opinią, albo zaproponować temat? Napisz do mnie: helena.lygas@natemat.pl
Nie odczuwamy promieniowania UVA, tymczasem wnika w skórę głębiej niż "opalające" promieniowanie UVB, niszcząc włókna kolagenowe i elastynowe, które odpowiadają za młody wygląd cery. Jak by tego było mało, powoduje przebarwienia, a nawet zwiększa ryzyko nowotworów skóry. Pod wpływem promieniowania UVA dochodzi też do zmian naczyniowych — skóra staje się wiotka, mogą pojawić się na niej widoczne naczynka czy rumień.
Dr n. med. Joanna Kuschill-Dziurda
lekarz medycyny estetycznej i alergolożka
Kobiety mają tendencję do nakładania zbyt małej ilości kosmetyku z filtrem. Z prostego powodu — zazwyczaj łączą go z kremem i podkładem, a czasem jeszcze z serum i kremem pod oczy. Mało która z nas ma czas czekać rano na całkowite wchłonięcie kolejnych warstw pielęgnacji, więc odruchowo zmniejszamy ilość nakładanych produktów. Tymczasem, żeby krem z filtrem UV działał prawidłowo, musimy go nałożyć sporo, znacznie więcej niż np. serum. W uproszczeniu mówi się „na dwa palce” — produkt powinien pokrywać palec wskazujący i środkowy: od dłoni, po opuszki.
Dr n. med. Joanna Kuschill-Dziurda
lekarz medycyny estetycznej i alergolożka
Zakłada się, że filtr 50 SPF chroni przed promieniowaniem w około 98. procentach, ale niewiele osób zdaje sobie sprawę, że mowa tu o promieniowaniu UVB. Ochrona przed powodującym fotostarzenie UVA jest mniej więcej o połowę mniejsza, dlatego tak ważne jest nakładanie kolejnych warstw kremu co kilka godzin, a już zwłaszcza, gdy przebywamy na słońcu.