
Ministerstwo Kultury chce rozszerzyć listę nośników i urządzeń objętych tak zwaną opłatą reprograficzną. Jeśli rozporządzenie wejdzie w życie zapłacimy więcej za laptopy, tablety czy telewizory. Wpływy z opłaty reprograficznej mają pokryć Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych, nad którym pracuje resort kultury z przedstawicielami polskich artystów.
Opłata reprograficzna – co to jest?
Mianem “reprografii” określa się metody kopiowania piśmienniczych, graficznych i fonicznych materiałów za pomocą środków mechanicznych lub elektronicznych.Opłata reprograficzna a Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych.
Ministerstwo Kultury po długich negocjacjach ze środowiskiem artystycznym w Polsce zdecydowało się na uregulowanie prawnego statusu artysty zawodowego. Na początku maja został złożony projekt ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego, zgodnie z którym powołany ma zostać Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych. Ma on pomóc biedniejszym twórcom – zapewnić m.in. ubezpieczenie zdrowotne i uprawnienia emerytalne. Koszty nowej regulacji prawnej mają być pokryte właśnie z opłaty reprograficznej rozszerzonej o nowe nośniki. Tym samym Fundusz Wsparcia nie obciąży budżetu państwa, a zostanie przerzucony na konsumentów.Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych – kogo obejmuje?
Jeśli ustawa wejdzie w życie, "artystą zawodowym” będzie określana osoba, która posiadania tytułu magistra z uczelni artystycznej bądź dyplomu ukończenia Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej. W przypadku braku możliwości potwierdzenia zawodu, przewidziano możliwość powołania specjalnej komisji, która zadecyduje o zatwierdzeniu dorobku artystycznego.Ile wyniesie opłata reprograficzna?
W zależności od nośników opłata reprograficzna będzie wynosiła od 1 do 4 proc. Zgodnie z ustawą ma być pobierana od ceny brutto lub wartości rynkowej towaru pierwszego zakupu. Obecnie wpływy z tej opłaty wynoszą ok. 1,7 mln euro rocznie. Resort kultury chce, by w 2020 r. było to 300 mln. Będzie to możliwe dzięki rozszerzeniu listy nośników.Jakimi stawkami będą objęte poszczególne urządzenia?
Smartfony a opłata reprograficzna
Na zaktualizowanej liście nośników i urządzeń nie znalazły się smartfony i telefony, mimo że o nowej opłacie mówiło się potocznie "podatek od smartfonów". Wzbudziło to spore kontrowersje. Zwolennicy włączenia do listy, także smartfonów używają argumentów, że jest to najpopularniejsze urządzenie, na którym użytkownik konsumuje treści i robi z ich użytek. Medialną twarzą zmian w opłacie reprograficznej jest scenarzystka Ilona Łepkowska, która m.in. w wywiadzie dla Money.pl przedstawiła swoje stanowisko w tej sprawie:
Prawda jest taka, że nie cała muzyka, którą odtwarza się smartfonami, jest z płatnych platform streamingowych. Może być tak, że mamy tam wgrane jakieś utwory i odtwarzamy je po wielokroć, a z tego już nikt nic nie ma. A za każde odtworzenie artyści dostają tantiemy, tak stanowi prawo autorskie. W związku z tym jest olbrzymia część odtworzeń poza kontrolą.
Czy opłata reprograficzna jest podatkiem?
Minister Kultury Piotr Gliński wielokrotnie powtarzał, że opłata reprograficzna nie jest podatkiem, bo nie trafia do budżetu państwa i rządzący nie będą nią swobodnie dysponować. Do tej pory ta opłata trafiała do organizacji zbiorowego zarządzania typu ZAiKS. Po wprowadzeniu nowych rozwiązań prawnych, będzie egzekwowana przez urząd skarbowy, który przekaże od 30 do 49 proc. wpływów na Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych. A reszta podzielona zostanie pomiędzy obecnych beneficjentów, czyli ZAiKS czy ZPAV.Jakie jeszcze zmiany zostaną wprowadzone?
Obecnie opłata pobierana jest w chwili sprzedaży urządzenia lub nośnika. Zgodnie z nowym projektem ma być ona pobierana wraz z “wprowadzaniem na rynek krajowy”. Zatem będzie ona obejmowała pierwszą sprzedaż, najem, dzierżawa, leasing i podobne umowy.Co to oznacza dla konsumentów?
Opłatę reprograficzną zapłacą wszystkie osoby, kupujące sprzęt elektroniczny objęty nowymi regulacjami. W przypadku większości będzie to 4 proc. ceny brutto – czyli 4 złote na każde 100 zł z ceny produktu.Kontrowersje wokół opłaty reprograficznej
Na potrzebę uregulowania zawodu artysty wskazywano już od lat. Dla większości z nich standardem zatrudnienia są tak zwane umowy śmieciowe, a ubezpieczenie zdrowotne jest luksusem. Dlatego część artystów, których nazwiska są znane w branży, stara się zadbać o los swoich kolegów i koleżanek po fachu. Jednym z nich jest popularny pisarz Zygmunt Miłoszewski, który wystąpił na Ogólnopolskiej Konferencji Kultury.Artystów, którym się powiodło, nie ma wielu. 60 proc. z nich zarabia poniżej średniego wynagrodzenia. 30 proc. – poniżej minimalnego wynagrodzenia. Bez ubezpieczenia zdrowotnego, bez szans na emeryturę.
Podstawowe prawa pracownicze, takie jak chorobowe czy urlop macierzyński, są dla ogromnej większości artystów poza zasięgiem.
