Pieniądze na Polski Ład raczej znajdą się dzięki temu, że zmniejszą się dochody zamożniejszych, którzy więcej oszczędzają, a wzrosną dochody uboższych, którzy nie oszczędzają, lecz konsumują. Będą też pieniądze unijne. Jednak efekt popytowy kiedyś minie, o wzroście będzie decydować konkurencyjność gospodarki, a ta zależy od inwestycji. Będzie o nie trudniej w kraju, w którym więcej się konsumuje, a mniej oszczędza – mówi #TYLKONATEMAT prof. Witold Orłowski.
Prof. Witold Orłowski: Oczywiście, że to jest program realistyczny. Jest to przecież po prostu program innego podziału pieniędzy w społeczeństwie. A państwo ma narzędzia do tego, żeby skutecznie pieniądze dzielić. Tak naprawdę Polski Ład oznacza, że mniej więcej połowa obywateli zyska, a druga połowa straci.
Część podatników może kombinować, ukrywać dochody i przejść do szarej strefy. Prawdopodobnie nie wszystkie plany rządu uda się więc zrealizować. Jednak generalnie Polski Ład należy uznać za plan realistyczny, bo jeśli rząd mówi, że jednym obniży, a innym podniesie podatki, to tak zrobi.
Polski Ład to przecież nie tylko zmiany w podatkach, są też elementy inwestycyjne.
Nie, tam nie ma elementów inwestycyjnych. Polski Ład to wielki program redystrybucji i promowania konsumpcji. A jeśli coś na temat inwestycji w nim się pojawia, to mowa o inwestycjach publicznych – służących nie wzrostowi produkcji, a poprawie komfortu życia.
W dodatku mowa planie inwestycji okrojonym wobec tego, co było mówione jeszcze parę lat temu. Miał być bilion złotych na inwestycje, a dzisiaj mowa już tylko o 650 mld.
Z całą budowa takiej infrastruktury nie wpływa na podniesienie poziomu technologicznego gospodarki, co według poprzedniej strategii premiera Morawieckiego miało być kluczem do rozwoju Polski.
Kilka lat temu pan premier podkpiwał sobie, że unijne pieniądze idą głównie na chodniki. Dzisiaj słyszymy, że elementem inwestycyjnym Polskiego Ładu mają być właśnie tysiące kilometrów chodników...
Plany w tej kwestii mają dotyczyć głównie tzw. ściany wschodniej, która wciąż inwestycji w podstawową infrastrukturę potrzebuje. Czy to ostatecznie nie przełoży się na wzrost produktywności tej części Polski?
Polski Ład to nie jest plan wzmocnienia strony podażowej gospodarki, zdolności do wzrostu i rozwoju. To jest – powtórzę – plan nowej redystrybucji środków, w tym również poprzez inwestycje infrastrukturalne.
Ich celem ma być doprowadzenie do wzrostu komfortu życia, szczególnie w małych miejscowościach i na wsi. Mniej w dużych miastach, o których raczej w Polskim Ładzie zapomniano.
To jest plan zmiany struktury zbierania i wydawania publicznych pieniędzy, a nie plan na zwiększenia dochodów, produktywności i PKB.
W Polsce mieliśmy dość niską progresywność opodatkowania i wydaje mi się, że większość społeczeństwa – ta mniej zarabiająca – rzeczywiście chciałaby opodatkowania bardziej progresywnego. Jest prawem rządzących dokonanie takiej zmiany...
Trzeba natomiast otwarcie mówić o tym, iż mamy do czynienia ze zmianą dystrybucji środków poprzez system podatkowy i znaczna część społeczeństwa na tym wyraźnie zyska, a znaczna część straci.
A co z nową kwotą wolną od podatku w wysokości 30 tys. zł? Powinna wejść w życie bez żadnych dodatkowych warunków?
Wciąż nie znamy w tej sprawie szczegółów, ale sądzę, iż zostało pomyślane to właśnie w taki sposób, że te 30 tys. zł jest dla wszystkich. Byłoby to o tyle sensowne, że jakakolwiek inna formuła ogromnie komplikuje system podatkowy.
Pytanie, czy mówimy o tym, że 30 tys. zł to kwota wolna również od obciążenia składką zdrowotną? Pewnie nie, bo wtedy mielibyśmy do czynienia z drastycznym spadkiem dochodów państwa. A wobec tego prezent jest znacznie skromniejszy, niż się w pierwszej chwili wydaje, bo poprzednio składkę częściowo odliczaliśmy od podatku.
Program Polskiego Ładu w ogóle był zaprezentowany w taki sposób, że trudno było zorientować się w szczegółach... O składce zdrowotnej premier nie powiedział przy okazji podatków. Dopiero przy temacie ochrony zdrowia wtrącił, że będzie to 9 proc. nieodliczalne od podatku.
Najlepiej byłoby wprowadzić jeden podatek, bez wydzielania osobnej składki zdrowotnej. Jeden prosty podatek i jedna kwota wolna od opodatkowania. Jeśli nie stać nas na 30 tys. zł wolne od podatku, to niech będzie 15 tys. zł, ale rzeczywiście wolne.
Obawiam się, że rządzący zdecydują inaczej i wylądujemy ponownie w systemie co najmniej tak samo skomplikowanym, jak ten obecny. A ci, którzy sądzą, że zarabiając rocznie 30 tys. zł tyle właśnie dostaną do ręki, mogą się zdziwić.
Od lat nie znaleźliśmy dobrego rozwiązania problemu budowy nowych mieszkań. W Polskim Ładzie widać kolejną próbę poszukiwania rozwiązań w tej sprawie.
Problem w tym, że każdy kolejny minister zaczyna od nowa, wyrzuca do kosza wszystko, co było robione wcześniej i próbuje znaleźć jedną cudowną receptę na rozwiązanie problemów. Niestety, tak chyba jest i tym razem.
Poprzednio pojawiały się niezłe pomysły – na przykład, zmuszenie PKP do oddania na potrzeby budownictwa leżących odłogiem działek w centrach miast. Teraz te pomysły znikają, zastąpione jednym magicznym hasłem "jak nie trzeba będzie mieć wkładu własnego, wszystkie problemy same się rozwiążą".
Banki oczywiście mają prawo się niepokoić, bo założenia Polskiego Ładu mogą zwiększyć ryzyko udzielania kredytów hipotecznych. Ten problem można jednak rozwiązać, udzielając gwarancji państwowych. Pytanie tylko, jakim kosztem i komu tych gwarancji udzielać?
Do rozwiązania problemów budownictwa mieszkaniowego potrzebny jest po prostu cały zestaw narzędzi, a nie jeden cudowny kluczyk.
W prezentacji Polskiego Ładu o emeryturach mówiono tylko w kontekście zniesienia ich opodatkowania, jednak KPO zawiera już wyraźną sugestię, że rząd chce odkręcić decyzję o obniżeniu wieku emerytalnego. Bo nie ma innego wyjścia?
Polski system emerytalny zmierza w stronę katastrofy. Jednak nie takiej, o jakiej mówi się w powszechnej dyskusji, czyli "bankructwa ZUS". Ja mówię o katastrofie polegającej na drastycznym spadku wysokości emerytur w relacji do dochodów.
W Polskim Ładzie zapowiedziano faktyczne zwiększanie emerytur. Oczywiście na krótką metę obecnym emerytom będzie dzięki temu lepiej. Natomiast perspektywa przyszłości systemu emerytalnego tylko uległa pogorszeniu, przyszły spadek emerytur będzie jeszcze silniejszy.
Dlatego chciałbym się dowiedzieć, czy jest pomysł na to, jak wypłacić choć trochę wyższe emerytury. Nie tylko dzisiaj i na dzień przed najbliższymi wyborami, ale także by nie doszło do społecznej katastrofy za 20 lat.
Informacji w tej sprawie w Polskim Ładzie nie znalazłem, nic też nie wiadomo, by luźne dywagacje zawarte w KPO – napisane z myślą o czytelnikach z Brukseli – rzeczywiście miały przełożyć się na jakiekolwiek zmiany, skłaniające do przesunięcia w górę faktycznego wieku przejścia na emeryturę.
W Polskim Ładzie padła całkiem sensowna propozycja dotycząca zerowego PIT-u dla osób, które pracują po osiągnięciu wieku emerytalnego. Nie sądzę jednak, aby to pozwoliło wyhamować niekorzystne zjawiska.
Niestety, doświadczenie wskazuje, że ludzie przede wszystkim zwracają uwagę na obowiązkowy wiek emerytalny i bardzo chętnie kończą pracę po jego osiągnięciu. Po kilku latach wielu z nich zorientuje się, że żyjąc z tej wcześnie uzyskanej emerytury nie mają co do garnka włożyć. Ale może już być za późno, by powrócili na gwałtownie zmieniający się rynek pracy.
Czy Polski Ład i KPO sprawiają na panu wrażenie rozwiązań, które uodpornią Polskę na ewentualne kryzysy w przyszłości?
Polski Ład nie ma wiele wspólnego z tym, jak gospodarka ma się rozwijać i stawać bardziej odporna na kryzysy. Nie ma tam elementów propodażowych. Są one natomiast zawarte w Krajowym Planie Odbudowy.
Głównie dlatego, że w Brukseli ustalono, iż jeśli w krajowych planach takich elementów nie będzie, to i pieniędzy nie będzie. W KPO są oczywiście rozwiązania na rzecz wzrostu gospodarczego, choć można zadać pytanie, czy planowane działania są optymalne.
Sądzę, do Krajowego Planu Odbudowy dopisano punkty, które mają niewiele wspólnego z realizacją Funduszu Odbudowy. Zobaczymy, co na nasz KPO powie Komisja Europejska.
Prognozy opublikowane po ujawnieniu rządowych planów zakładają dynamiczny wzrost PKB w 2021 roku o 4,8 proc. W 2022 i 2023 roku – właśnie dzięki wykorzystaniu środków z UE – podobno możemy liczyć nawet na ponad 5 proc. Podziela pan tę opinię?
To bardzo możliwe, z dwóch prostych powodów. Po pierwsze, mamy tzw. efekt niskiej bazy. Porównujemy tegoroczną sytuację do bardzo niskiego poziomu PKB z zeszłego roku.
To jasne, że rok 2021 będzie wyglądał nieźle przy 2020. Nie oznacza to jednak, że jest jakoś niezwykle dobry dla gospodarki. Jest po prostu lepszy od roku, w którym wybuchła pandemia, a gospodarkę sparaliżował lockdown.
Po drugie, nie ma wątpliwości, że Polski Ład w połączeniu z dużym zastrzykiem pieniędzy z Funduszu Odbudowy w krótkiej perspektywie spowodują przyspieszenie wzrostu popytu w Polsce.
Generalnie ludzie o niższych dochodach mniej oszczędzają, a więcej wydają. Oznacza to, że pieniądze z Polskiego Ładu szybciej trafią na rynek w postaci zakupów. Będziemy również obserwować popytowe efekty wydatków realizowanych z Funduszu Odbudowy.
Co jednak czeka nas za dwa-trzy lata? Przypomnę, że na początku XXI wieku nikt w Europie nie miał bardziej fantastycznego przyspieszenia wzrostu PKB – bazującego właśnie na zwiększeniu popytu – niż... Grecja.
W naszym przypadku pocieszające jest to, że z deklaracji rządy nie wynika, by polski wzrost popytu miał spowodować wzrost zadłużenia państwa. Pieniądze raczej znajdą się dzięki temu, że zmniejszą się dochody zamożniejszych, którzy więcej oszczędzają, a wzrosną dochody uboższych, którzy nie oszczędzają, lecz konsumują.
Będą też pieniądze unijne. One również są formą zadłużenia Polski, ale w mniej groźny sposób. Jednak efekt popytowy kiedyś minie o wzroście będzie decydować konkurencyjność gospodarki, a ta zależy od inwestycji. Będzie o nie trudniej w kraju, w którym więcej się konsumuje, a mniej oszczędza.
Przed pandemią wielu ekonomistów mówiło, że nowy kryzys to tylko kwestia czasu. Koronawirus go przyspieszył i już to przeżywamy, czy jedynie odłożył w czasie, więc najgorsze dopiero przed nami?
Istnieje takie amerykańskie powiedzonko, że są ekonomiści, którzy przewidzieli wszystkie dziesięć z ostatnich dwóch kryzysów... Zawsze znajdziemy ekspertów, którzy wieszczą, że nadchodzi ogromny kryzys.
Przyznać należy jednak, że w gospodarce – zarówno polskiej, jak i globalnej – przed pandemią był szereg niepokojących sygnałów. Na nowo rosła niebezpieczna bańka finansowa związana z zadłużeniem firm z krajów rozwijających się. Pandemia niewiele w tej kwestii zmieniła, dodając problem ogromnego wzrostu zadłużenia rządów.
Z kolei polska gospodarka szła w stronę wolniejszego wzrostu i coraz większych problemów z inflacją. Wszyscy o tym mówili w gronie ekonomistów, no może poza ekspertami rządu...
Jaka jest sytuacja teraz? Tego tak naprawdę nie widać, pandemia chwilowo zamazała obraz. Nie można jednak wykluczyć, że w ciągu kilku lat na świecie wybuchnie kolejny potężny kryzys finansowy.
W Polsce wydaje się już realizować scenariusz rosnącej inflacji. A scenariusz spowolnionego wzrostu? Na pewno nie na krótką metę, bo za chwilę będą do wydania unijne miliardy i wystąpi silny impuls popytowy. Natomiast na dłuższą metę obawiam się, że problemy jednak do nas przyjdą.
Jeszcze nie tak dawno rząd przedstawiał ambitne plany budowy fabryk samochodów elektrycznych, superpociągów i dronów, dzisiaj zostały głównie plany budowy nowych dróg i linii kolejowych. Taka infrastruktura jest oczywiście potrzebna, ale nie przekłada się silnie na wzrost gospodarczy, zwłaszcza na dłuższą metę...
Polski Ład podnosi górną stawkę PIT w pobliże 40 proc. Według standardów europejskich, nie jest to stawka drastycznie wysoka. Taka stawka podatku dla najzamożniejszych jest raczej normalnością w krajach Europy Zachodniej.
To oczywiście zwiększenie obciążenia podatkowego, ale nie uważam, żeby było ono na jakimś absurdalnym poziomie. Podobnie jest ze zwiększeniem opodatkowania jednoosobowej działalności gospodarczej. Zwiększa się do prawie 30 proc., a to też nie jest stawka szokująca...
Taką cudowną receptą w Polskim Ładzie jest założenie, że problemy z budownictwem mieszkaniowym wynikają z tego, że ludzie nie mają wkładu własnego. Patrząc na to, co się dzieje, nie sądzą, żeby to było głównym problemem, a już z pewnością to nie jest problem jedyny. W Polsce mamy np. kłopot z podażą i ograniczeniami budownictwa, które powodują, że mieszkania są za drogie.
Należałoby szukać całego zestawu narzędzi, za pomocą którego ułatwi się zarówno budowę, jak i zakup mieszkań. Na przykład, w określonych sytuacjach, poprzez gwarancje państwowe dla kredytów hipotecznych. Ale jednocześnie trzeba zastanawiać się nad tym, jak obniżyć koszty mieszkań...
Natomiast triumfalnie dopisana na wniosek Lewicy budowa tanich mieszkań dla młodych ludzi nie wpisuje się w cele Funduszu Odbudowy. Akurat te pieniądze powinny trafić przede wszystkim do firm - na rozwój gospodarki cyfrowej, unowocześnienie produkcji, czy zmiany służące ochronie klimatu. Te środki powinny trafić także do gospodarstw domowych, na przykład na inwestycje w energooszczędność.
Powinny trafić do urzędów na digitalizację i na wszystkie działania wspierające unowocześnienie gospodarki. A nie powinny iść na to, żeby finansować konsumpcję, czy budować mieszkania na wynajem, skądinąd bardzo potrzebne...