Les pigeons – tak nazwali się protestujący przeciwko podniesieniu podatku od dochodu kapitałowego
Les pigeons – tak nazwali się protestujący przeciwko podniesieniu podatku od dochodu kapitałowego Fot. https://www.facebook.com/lespigeonsentrepreneurs

W Polsce, by rząd odrzucił ACTA, internauci musieli wyjść dziesiątkami tysięcy na ulice. Zazwyczaj zresztą tak jest – protesty internetowe muszą przenosić się do "realu", by wywołać pożądany skutek. Francuzi odwrócili tę zasadę, zmuszając swoje władze do zmiany decyzji tylko internetowym protestem. A chodziło o podwyższenie podatków.

REKLAMA
Francuski rząd chciał podnieść jeden z podatków (od dochodów kapitałowych – wyjaśnienie w ramce) do 60 proc. Opisał to dziennikarz Jean-David Chamboredon, tzw. venture capitalist, czyli człowiek, który inwestuje w innowacyjne i nowo powstałe projekty.
Artykuł Chamboredona szybko rozniósł się w sieci. Powstał Facebookowy fanpage, a na Twitterze stworzono tag #geonpi, we
Podatek od dochodów kapitałowych

Z definicji oznacza to: "Opodatkowanie dochodów uzyskanych ze zbycia papierów wartościowych lub pochodnych instrumentów finansowych i realizacji praw z nich wynikających".
W efekcie oznacza to płacenie podatków od tego, co zarabiamy na odsetkach z pożyczek, dywidendach, papierach wartościowych czy środkach gromadzonych na kontach w bankach. W Polsce potocznie nazywany "podatkiem Belki", wynosi 19%. We Francji władze chciały go podnieść do 60%.

francuskim slangu oznaczający gołębia – pisze "The Economist". Do akcji przyłączały się setki osób, a wszystko w kilka dni. Łącznie akcję wsparło ponad 65 tysięcy osób.
W swoim proteście przedsiębiorcy błagali, by rząd nie podnosił podatku. Apelowali również o zrozumienie, że kiedy przedsiębiorca oszczędza, tworzy start-up, a potem go sprzedaje, nie jest to tym samym, co na przykład "uśpiony kapitał" w akcjach.
Minister finansów Francji, w związku z protestem, szybko zapewnił, że ulży przedsiębiorcom. I zaproponował inne rozwiązanie tego problemu. Jak jednak podkreśla "The Economist", sukces internetowego protestu był możliwy dzięki temu, że zaangażowali się w niego zwykli przedsiębiorcy i młodzi ludzie. Największą część z protestujących na Facebooku stanowiła bowiem grupa wiekowa od 25 do 34 lat. Gdyby jednak protest sygnowali wielcy biznesmeni, rząd pewnie by się nimi nie przejął – tak samo jak ignoruje apele najbogatszych, by nie wprowadzać dla nich 75 proc. stawki podatku dochodowego.
Obawiamy się jednak, że w Polsce, w przypadku podwyższania podatków, skutku nie przyniósłby żaden protest.