Tajemnicza, szczera i piekielnie uzdolniona. Edyta Bartosiewicz, gwiazda, która rozpalała nasze serca w latach 90., po długim czasie milczenia wraca na scenę. Wokalistka w niedzielę zagrała w Krakowie drugi koncert. Choć bilet na występ kosztował prawie 200 złotych, to chętnych nie zabrakło. Na czym polega fenomen artystki, na której płytę fani czekają od 14 lat?
„Od dawna nie grałam własnego koncertu. Możliwe więc, że trzeba będzie mnie znosić na noszach ze sceny. Muszę jednak sprawdzić, czy ktoś na mnie jeszcze czeka?” mówiła Bartosiewicz w wywiadzie dla wrocławskiego radia RAM. Obawy artystki były zupełnie niesłuszne. Sala podczas występu we Wrocławiu była pełna. Fani jak zwykle nie zawiedli.
„To był koncert magiczny. Bez fałszywych nut, z ogromną dawką emocji, z odrobiną psychodelii i brzmieniowymi nawiązaniami do lat 70. Zakończony owacjami na stojąco i trzema bisami. (…) Bartosiewicz pięknie wyglądała, łagodnie się uśmiechała, żartowała z publicznością i nie kryła wzruszenia. Co chwilę ktoś z widowni krzyczał: 'Kochamy Cię!'” – pisze Marta Wróbel w "Gazecie Wrocławskiej". Czy jednak oprócz silnie związanego z artystką grona fanów, ktoś jeszcze czeka na Bartosiewicz?
Wokalistka zadebiutowała w latach 90. gitarowymi balladami z osobistymi, emocjonalnymi tekstami. Czy jednak to, co podobało nam się prawie 20 lat temu, wciąż rozgrzewa nasze serca? Krytyka jest podzielona. Dla jednych Bartosiewicz to fenomenalna artystka, obdarzona głosem i niesamowitym talentem tekściarskim, dla innych gwiazda, która swój sukces zawdzięcza faktowi, że kiedyś debiutować było po prostu łatwiej. Rynek nie był przesycony, media lansowały polską muzykę, a fani byli po prostu wierniejsi. Nie zmienia to jednak faktu, że choć wokalistka milczała przez bardzo długi czas, to w mediach ciągle było o niej głośno. Na czym więc polega jej fenomen?
Wierni fani
– W dużej mierze opiera się on na świetnych piosenkach. Mało kto w Polsce miał tak dobre teksty jak Bartosiewicz – mówi Piotr Bielawski, szef muzyczny Radia Łódź i bloger naTemat. – Działa też aura tajemniczości, która jest wokół wokalistki. Wielokrotnie mówiono o jej powrocie, nowej płycie, trasie koncertowej, zwykle jednak do niczego takiego nie dochodziło. Trudno powiedzieć czy Bartosiewicz robi to świadomie, ale takie zachowanie świetnie działa. Często można usłyszeć zarzut, że artystka w dzisiejszych czasach nie odniosłaby tak spektakularnego sukcesu. Wydaje mi się jednak, że jest on niesłuszny. W Polskich mediach wciąż jest głód na dobre, polskie utwory. Przynajmniej ja w moim radiu wciąż czekam na Bartosiewicz – wyznaje Bielawski.
Utwory to jedna sprawa. Nie ma co jednak się oszukiwać – zdolnych artystek jest w Polsce znacznie więcej. Dlaczego więc na jedne możemy czekać latami, a inne przepadają w momencie, kiedy przestaje je się w puszczać w radio. Czy to kwestia sentymentu? Na pewno gra on rolę. Na stronach poświęconych wokalistce, fani zwykle opowiadają, że na koncert zaprowadziła ich tęsknota za dawnymi czasami. Nostalgia za latami, kiedy słuchało się polskiej muzyki, jeździło się na koncerty i wieszało plakaty w pokoju.
Fani dwadzieścia lat temu zachowywali się zupełnie inaczej. Wiadomo. W czasach kiedy w radio głównie leci muzyka anonimowych artystów, dla anonimowych słuchaczy, o prawdziwe przywiązanie trudno. Dawniej istniały prawdziwe fankluby, słuchacze spotykali się, wymieniali zdjęciami i informacjami, kolegowali z artystami. Dziś ich aktywność często kończy się na facebookowym fan page'u. Czy jednak garstka wiernych słuchaczy wystarczy, żeby powrócić?
Emocjonalne teksty
Zapewne pomaga. Sukcesu Bartosiewcz trudno jednak rozpatrywać tylko w tej kategorii. – Myślę, że jej fenomen po prostu opiera się na tekstach piosenek – mówi Przemysław Gulda, krytyk muzyczny. – Większość polskich wykonawców śpiewa o niczym w nijakiej formie, albo o niczym w formie udającej, ze to jest o czymś. A wykonawców, którzy rzeczywiście w swoich tekstach maja coś ciekawego do powiedzenia można naprawdę policzyć na palcach jednej reki: Nosowska, Cool Kids of Death, Muchy, oczywiście Świetlicki, ale to inna liga. Bartosiewicz natomiast miała umiejętność pisania tekstów, które były o czymś, a na dodatek dość dobrze dopasowywały się do niepokojów, nastrojów i emocji młodych ludzi, którzy dorastali w późnych latach 90. – tłumaczy Gulda.
Teksty artystki są rzeczywiście szczere i bardzo emocjonalne. Bartosiewicz nigdy zresztą nie kryła się ze swoją wrażliwą naturą. W mediach kilkakrotnie opowiadała o swojej depresji, niemożności śpiewania i trudnym czasie. To, czego na pewno nie można odmówić wokalistce, to autentyczności. Za to też pewnie kochają ją słuchacze. Bartosiewicz się nie lansuje, nie bywa i nie śpiewa byle gdzie. W środowisku chodzą plotki, że jest perfekcjonistką. Zamiast więc tracić czas na wątpliwe projekty, szlifuje stare kawałki. Czy jednak ktoś jeszcze będzie chciał ich słuchać?
Charyzma i autentyczność
– Mam spore wątpliwości – mówi Angelika Kucińska, krytyk muzyczny. – Szanuję Bartosiewicz. Niestety miałam okazję słyszeć ją ostatnio na scenie i nie było to najlepsze. Artystka fałszowała. Myślę, że fenomen Bartosiewicz opiera się na milczeniu. Wokalistka przeczekała trudny czas, kiedy gwiazdy z jej pokolenia konfrontowały się z brutalnym rynkiem muzycznym. Co się odwlecze, jednak nie uciecze. Jeżeli Bartosiewicz chce wrócić na dobre, to musi wydać płytę. Świetną płytę. Inaczej rynek ją zje. Edyta ma niebywałą charyzmę. Czy jednak to wystarczy? – pyta Kucińska. Na pewno pomoże. Dopóki jednak na półce nie zobaczę nowego albumu, powrotu artystki nie ogłoszę. Czekamy na płytę!