Do szczęścia potrzebne są 64 zł i cztery godziny w pociągu relacji Warszawa-Gdynia. Tu nikt nie włazi na mnie na chodniku, nie gapi się z góry, nie burczy. Nie muszę wsiadać w autobus, żeby dostać się z centrum do... centrum. Na lunch idę, nie biegnę, po drodze do warzywniaka mijam morze. Ludzie siedzą na plaży, nie na szpilkach.
W Gdyni jestem pierwszy raz. Po dobie zwykłego życia (z pracą, nie opalaniem na plaży), rozumiem, dlaczego coraz więcej mieszkańców Warszawy po pandemii rzuca stolicę i szuka dla siebie miejsca w najszczęśliwszym mieście Polski. Mówią: – Tu nie ma warszawskiego za****dolu, że ludzie idą sztywno i szybko. Tu ludzie po prostu chodzą.
– Mówi się, że Gdynia to brzydsza siostra Gdańska. I dobrze, niech się mówi, niech sobie tak ludzie myślą. Dzięki temu miasto jest niezatłoczone, nieodkryte – tłumaczą Asia i Piotr, którzy trzy tygodnie temu wynajęli mieszkanie niedaleko wybrzeża i myślą o przeprowadzce na stałe. Rozmawiamy w modnej, lokalnej kawiarence w Śródmieściu. 5 minut do morza, 5 minut do ich mieszkania, 5 minut do kina i muzeum Gdyni.
Całe życie, czyli 34 lata, mieszkali w blokowisku na warszawskim Ursynowie. W pociąg do Gdyni wsiadali na krótkie wakacje.
– Jesteśmy mocno związani z Warszawą, ale coraz częściej szukamy kontaktu z przyrodą. Jeszcze mocniej wpłynęła na to pandemia, gdy okazało się, że betonowe osiedle nie jest widokiem, który chcemy oglądać każdego dnia.
Gdy zimą zostały na chwilę otwarte hotele, uciekli do Gdyni na weekend. – Spodobało nam się tak samo jak latem i wtedy zadaliśmy sobie głośno pytanie: a może to jest nasze miejsce do życia?
Wojtek posunął się już o krok dalej. Swoje mieszkanie przy pl. Zbawiciela chce podnająć, a sam od lipca już wynajął mieszkanie w Gdyni – mimo że aktualnie są droższe niż w stolicy. W Warszawie ceny mieszkań na wynajem w trakcie pandemii rekordowo spadły, w Gdyni jest mniejszy rynek i spore zainteresowanie.
– Pracuję tu zdalnie już od trzech miesięcy, wpadam na 8-10 dni i wracam. Już mi się nie chce jeździć w tę i z powrotem. Wynajmę na stałe, zobaczę, co się wydarzy – mówi.
Trójmiasto biznesowo ściąga ludzi z całej Polski, nie tylko ze stolicy. Przeprowadza się sporo mieszkańców Śląska, Olsztyna i okolic. – Ja siedziałem tygodniami w czterech ścianach, gdy nagle uświadomiłem sobie, że też mogę. Mam 37 lat, jestem singlem, może dlatego było mi łatwiej podjąć decyzję.
Od ostatniego roku coraz więcej znajomych Wojtka wynajmuje mieszkanie w Gdyni chociaż na miesiąc, dwa. – Nawet nie po to, żeby się od razu przeprowadzać, tylko jakiś czas normalnie pożyć. Tu nie ma warszawskiego za****dolu, że ludzie idą sztywno i szybko. Tu ludzie po prostu chodzą.
"Tu nie ma obciążeń dużego miasta, tu się oddycha i śpi"
"Brzydsza siostra Gdańska" od lat wygrywa w rankingach najszczęśliwszych polskich miast. Mieszkańcy uważają, że w Gdyni jest atrakcyjny rynek pracy, są zadowoleni z zarobków, mają wysokie poczucie bezpieczeństwa, mogą wybierać w imprezach kulturalnych – ale ilość możliwości nie jest przytłaczająca, jak w Warszawie.
Brak uczucia przytłoczenia to zresztą jedna z głównych zalet, które wymieniają warszawiacy po 2-3 miesiącach życia w Gdyni. Poza tym po mieście bez problemu można poruszać się piechotą. No i jest morze, krajobrazy, soczysta zieleń.
Miejska infrastruktura życia codziennego jest za to bardzo podobna: Carrefour Express z identycznym wyposażeniem, co w stolicy, Lidl w ścisłym centrum, Żabki, Biedronki. Działa Uber, Wolt, Glovo, są siłownie. – Jedzenie na mieście jest w tych samych cenach, co w Warszawie. Bardzo dobra oferta restauracyjna – przekonuje Wojtek.
– Dla warszawiaków przeprowadzka do Gdyni nie jest wywróceniem życia do góry nogami, to nie mieścina z pięcioma sklepami na krzyż. Z drugiej strony nie ma tu obciążeń wielkiego miasta – dodaje.
Dwa kina, kilka muzeów. Nie trzeba więcej
Asia i Piotr są na etapie podejmowania ostatecznych decyzji co do przeprowadzki. Powodów uzbierali sporo: – Z jednej strony kawa w modernistycznej kamienicy, z drugiej zatoka, plaża, klif i niesamowita zieleń – wymieniają.
– Nawet mieszkając w Śródmieściu czuć znacznie lepszą jakość powietrza. W Gdyni magicznie mija ból głowy i permanentny katar. Więcej spacerujemy, więc lepiej śpimy. Wszędzie jest blisko, na obszarze kilku kilometrów kwadratowych są wszystkie kawiarnie, restauracje, sklepy, usługi.
Asia: – W Warszawie miejsca do spotykania są bardzo rozproszone, jest ich bardzo dużo. Trudno czasem zdecydować, gdzie umówić się z przyjaciółmi. W Gdyni jest mniejszy wybór, za to miejsca równie ciekawe, wszystkie blisko siebie. Dwa kina, kilka muzeów. Okazuje się, że nie potrzebujemy więcej. Nie ma tu też tylu turystów, co w Sopocie czy Gdańsku.
Piotr: – Jeżeli chcemy czegoś więcej, to wsiadamy w SKM-kę i za 30 minut jesteśmy w centrum Gdańska. To jak przejechać z Kabat do centrum Warszawy. Z kolei nieco ponad godzinę w drugą stronę mamy piękne plaże półwyspu helskiego.
Niestety, jak to zwykle bywa, są też minusy. Rosnąca popularność Gdyni już odbija się w kosztach życia. Ceny miejskich wypadów, gastronomii, wynajmu czy kupna mieszkania niewiele różnią się od tych w stolicy. Koszty życia są więc praktycznie takie same, a znalezienie przyjemnego mieszkania w dobrej cenie – jeszcze trudniejsze niż w Warszawie.
Mieszkańców Gdynia ma niecałe 250 tys. na powierzchni 135,1 km kw. Gęstość zaludnienia to 1 822 osoby na kilometr kwadratowy. Dla porównania w Warszawie mieszka obecnie 1 790 658 na 517,2 km kw. W stolicy gęstość zaludnienia wynosi 3 437 osób na km kw. Jakości powietrza porównywać nie ma sensu.
Wojtek
Przeprowadza się z Warszawy do Gdyni
"Jest przyjemniej niż w Warszawie jeśli chodzi o ludzi. Jest lepsza atmosfera. Panuje klimacik letniego kurortu. Wychodzisz z mieszkania po pracy i masz 10 minut spacerkiem na plażę z piwkiem, chillout."