PSL proponuje płatny urlop rodzinny na opiekę nad niesamodzielnym członkiem rodziny. Przysługiwałaby za to pensja minimalna, czyli 2 800 zł brutto. – Jest wiele osób, które wyprowadziło się daleko od rodziców czy dziadków, ale chciałoby, by babcia przyjechała na rok i zajęła się ich dziećmi – powiedział Władysław Kosiniak–Kamysz. Co na to babcie? Zapytaliśmy.
PSL chce, by został wprowadzony roczny, płatny urlop rodzinny;
Dzięki niemu pracownik mógłby zająć się niesamodzielnym członkiem rodziny – "na raty" lub ciągiem przez 12 miesięcy;
Osoba na urlopie rodzinnym otrzymywałaby pensję minimalną i opłacone składki;
Władysław Kosiniak-Kamysz jako przykład wykorzystania urlopu rodzinnego podał sytuację, gdy pracująca babcia przez rok zajmuje się wnukiem na życzenie jego rodziców.
Powtórzmy: płatny urlop rodzinny nie dotyczyłby wyłącznie babć. Na tych samych warunkach małymi wnukami mogliby opiekować się dziadkowie – również za pensję minimalną. Syn mógłby zająć się niesamodzielną matką. Dorosła wnuczka mogłaby odpłatnie opiekować się niedołężnym dziadkiem.
Są jednak dodatkowe warunki. Roczny urlop rodzinny przysługiwałby danej osobie tylko raz w ciągu życia. Z miejsca odpada więc opcja wielokrotnego (wieloletniego) korzystania ze świadczenia.
Władysław Kosiniak–Kamysz, przewodniczący PSL, nakreślił wizję płatnego urlopu rodzinnego w Dzień Matki w Polsat News. Jako przykład podał babcię, której usług opiekuńczych potrzebują rodzice wnuków.
Były minister pracy i polityki społecznej podkreślił, że pomysł Polskiego Stronnictwa Ludowego pomógłby w "budowaniu rodzin wielopokoleniowych", a także ograniczyłby wypychanie kobiet na bezrobocie, bo zamiast zwalniać się z pracy, by zapewnić opiekę niesamodzielnym bliskim, mogłyby po prostu wziąć właśnie urlop rodzinny. Z ZUS dostałaby pensję minimalną i opłacenie składek. Jak na przykładowy roczny urlop na opiekę nad wnukami (nazwijmy go babcinym) zapatrują się kobiety?
"Który pracodawca poczeka na osobę 50 plus?"
W burzliwych dyskusjach, które przetoczyły się na Facebooku, nie tylko wśród babć, kobiety ostrzegają, że roczny urlop babciny wbrew szczytnym intencjom byłby biletem bez powrotu dla kobiet 50 plus.
Szefowie – argumentują internautki – nie będą zainteresowani "trzymaniem" miejsca dla pracownicy, która na rok zmieni się w płatną babcię. I o ile w przypadku kobiet, które są zatrudnione na umowie o pracę i mają 56 lub więcej lat, obowiązywałaby ochrona przedemerytalna, a więc chęci pracodawcy nie miałyby znaczenia, o tyle inne babcie zostałyby na lodzie.
Katarzyna jest graficzką komputerową, która pracuje w reklamie. Prywatnie – babcią 2,5-letniego chłopca. Pomysł PSL uważa za przepis na zawodową katastrofę. – Po roku nikt mnie nie przyjmie do pracy – przewiduje.
Jeszcze niższa emerytura
Pracujące babcie obawiają się, że za rok płatnego niańczenia wnuków zapłaciłyby niższą emeryturą, a ściślej mówiąc: jeszcze niższą emeryturą.
Kobiety są bowiem dyskryminowane płacowo – przeciętnie płaci się im mniej niż mężczyznom na tym samym stanowisku (1); decyzją PiS mają o 5 lat niższy wiek emerytalny niż mężczyźni, więc odkładają mniej pieniędzy (2), a zgromadzone środki mają im starczyć na dłużej, bo przeciętnie żyją dłużej niż mężczyźni (3). Wraz z rocznym urlopem rodzinnym na wnuczka doszłoby do tego wylądowanie na bezrobociu na kilka lat przed emeryturą (4).
Izabeli roczny urlop na niańczenie wnuków się nie podoba. – Już sobie wyobrażam tę presję ze strony rodziny. "No weź zajmij się Jasiem, to tylko na rok. A potem jak matka nie będzie miała z czego żyć, rozłożą ręce, bo oni kredyt mają... – ostrzega Iza. Sama nie jest babcią, ale napatrzyła się na różne sytuacje. Jest prawniczką.
Nawet te pracujące babcie, które nie obawiają się bezrobocia, wskazują, że straciłyby pieniądze – 12 miesięcy niańczenia za pensję minimalną byłoby dla nich finansowym ciosem. Wykonując swój zawód zarabiają bowiem więcej.
Monika podkreśla, że kocha swoje wnuki, ale nie ma mowy o tym, by na rok zrezygnowała z pracy i została ich nianią.
– Czy babcie to taki wybrakowany towar i warte są jedynie ochłapów z pańskiego stołu? Kocham moje wspaniałe, cudowne wnuki, ale wolę z nimi pobyć za free, z serca, a nie za jałmużnę! – nie kryje irytacji kobieta.
Są babcie, które się z tego ucieszą
Nie brakuje też głosów, że dla kobiet, które pracują za pensję minimalną i miałyby gwarancję powrotu, propozycja rocznego urlopu babcinego może być atrakcyjna.
Sytuacja babć jest bowiem zróżnicowana – wiele zależy m.in. od zawodu, zarobków i miejsca zamieszkania. Nie można wykluczyć, że część dojrzałych, pracujących kobiet wolałaby na rok zmienić zajęcie.
Magda: – Znam jedną babcię, która z Łomży przeprowadziła się do Sochaczewa i zajmuje się wnuczką, póki ta nie wejdzie w wiek przedszkolny. Syn i synowa pracują. W Sochaczewie żłobków za dużo nie ma. Nie jest jeszcze emerytką, więc opłacają jej składki. Byłam w szoku, że jest tak otwarta i że to rozwiązanie jest dla niej ok.
"Gdzie są żłobki?!"
Kobiety uważają, że podawanie jako przykładu rocznego urlopu "babcinego" to dowód na to, politycy znowu przerzucają na nie problemy, których nie rozwiązali (a nawet: spowodowali) w skali kraju.
Jednym z nich jest to, że mali obywatele, do 3. roku życia, dla państwa nie istnieją – przynajmniej pod względem opiekuńczym. Starsze dzieci mają prawo do przedszkola, ale maluchy do żłobka już nie.
Żłobków jest w Polsce jak na lekarstwo. Zostały zlikwidowane na fali transformacji ustrojowej zapoczątkowanej w 1989 roku. Rządząca prawica uznała wtedy, że małymi dziećmi mają się zająć rodzice i dziadkowie (czytaj: kobiety), nawet kosztem pracy. W czasach szalejącego bezrobocia było to dla władzy nie tylko słuszne ideologicznie, ale i ekonomicznie.
Dopiero od kilku kadencji parlamentu podejmowane są mało skuteczne próby odbudowy systemu żłobków, zniszczonego u zarania III RP.
Magdalena babcią nie jest, ale ma wyrobione zdanie na temat babcinego urlopu. Jej zdaniem politycy powinni się skupić na budowie żłobków – pompować pieniądze podatników w rozwiązania systemowe, a nie doraźne.
Uważa, że przełoży się to poprawę relacji w rodzinie, bo wspólne spędzanie czasu będzie wyborem, a nie koniecznością spowodowaną nieudolnością kolejnych ekip rządzących. – Fajnie, żeby spotkania z wnukami nie był wiecznie prowokowane tym, że miejsca w żłobku brak, a niania za droga – podkreśla.
Elżbieta z Bełchatowa ma podobną opinię. – Jestem babcią i kocham nad życie swoją wnusię, ale lepiej te pieniądze niech politycy spożytkują na żłobki i przedszkola – przekonuje.
Alicja zwraca uwagę na to, że nawet pracujące babcie (i dziadkowie) często nie mają już tyle sił, by zająć się wnukami na pełen etat. – Więcej żłobków i przedszkoli rozwiąże problem, a i da prace ludziom – tłumaczy.
"Nie oddam swojej wolności"
Justyna, 61–letnia babcia, nie podnosi argumentów ekonomicznych, tylko godnościowe. Przewijają się one również u innych kobiet – także tych, które wnuków (jeszcze) nie mają.
– Najważniejsze jest to, że nie oddam swojej wolności, do której dążyłam przez 50 lat (szkoła, studia, praca, dzieci etc.). Czy nie kocham wnucząt? Oczywiście, że kocham, mam ich troje w różnym wieku, od 7 do 18 lat, dlatego właśnie jestem na "nie" – oznajmia.
Wtóruje jej Iwona ze Szczecina. – Dziećmi niech się zajmują rodzice. Babcie już się napracowały i mają ochotę na wolność – mówi.
Motyw wolności kobiet wywołuje wiele emocji w dyskusji o rocznym babcinym urlopie. Kobiety zarzucają politykom, że ich wyobrażenia o dzisiejszych, pracujących babciach, to wizje sprzed kilkudziesięciu lat. I że traktują kobiety jak wieczne opiekunki. Niektóre nie bawią się w dyplomację.
– Wypowiem się krótko w imieniu mojej matki, która ma swoje życie, przyjaciół i hobby i nigdy sama nie korzystała z takiej formy pomocy – pisze Teresa. Na koniec dołącza gif z kobietą ostentacyjnie poprawiającą okulary środkowym palcem.
A Wy co myślicie o tym, by pracujące babcie brały na rok urlop, by zająć się małymi wnukami?