Ostatni sprawdzian Biało-Czerwonych. Pokonać Wikingów tuż przed Euro 2020
Krzysztof Gaweł
08 czerwca 2021, 06:19·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 czerwca 2021, 06:19
We wtorek reprezentacja Polski meczem z Islandią w Poznaniu kończy przygotowania do Euro 2020. Ostatni test ma dać Paulo Sousie odpowiedź na pytanie o to, kogo wystawić do gry przeciw Słowacji na inaugurację ME. Polska kadra zagra w najmocniejszym składzie, z którego wypadł niestety Arkadiusz Milik. Początek spotkania o godzinie 18:00.
Reklama.
Sparing z Rosją (1:1), który nasz zespół rozegrał 1 czerwca we Wrocławiu, był okazją by skorygować pracę z pierwszej części zgrupowania w Opalenicy i dać szasnę walki o pierwszy skład zwyczajowym zmiennikom. Z Islandią w Poznaniu będzie inaczej, teraz Paulo Sousa rzuci do walki najsilniejszy skład i zacznie rozliczać kadrowiczów z tego, czego wymaga od nich w nowym systemie gry.
Kadra bez Milika, cios dla naszej ofensywy
– Zawsze chcemy wybierać najlepszych zawodników, by grać i wygrywać. Dlatego musimy wykorzystać mecz z Islandią do tego, by dowiedzieć się, jaki zespół wystawić na Słowację – mówił przed meczem Portugalczyk, który uczy nasz zespół grać agresywnie w odbiorze piłki, ofensywnie i w sposób aktywny. To jest model gry, który selekcjoner chce wdrożyć podczas Euro 2020. I który zarysował drużynie już w marcu.
Niestety na Euro 2020 zabraknie dwóch kluczowych postaci w ataku. – Straciliśmy już Krzysztofa Piątka. Wiem, że Arek Milik to też jeden z najlepszych napastników w Europie, który może stworzyć z Robertem Lewandowskim duet w mistrzostwach. Jeśli dostanie zgodę choć na pięć, dziesięć minut gry, będziemy chcieli go wykorzystać – mówił w poniedziałek po południu selekcjoner. Niestety, snajper wypadł ze składu i nie zagra na Euro.
Paulo Sousa musi wdrożyć plan B
Portugalczyk był gotowy na taką ewentualność, dlatego przeciw Islandii zobaczymy wariant ofensywny bez dwóch znakomitych snajperów. Biało-Czerwoni będą musieli sobie bez nich radzić przynajmniej do września, tymczasem selekcjoner ma pomysł, jak wspomóc w ofensywie Roberta Lewandowskiego. Ten wraca do gry głodny bramek i znów wyprowadzi drużynę na murawę jako kapitan.
Przeciw Strakarnir okkar, czyli "naszym chłopcom" - jak w Islandii mówią o reprezentacji - Polska grała do tej pory sześć razy i pięć meczów wygrała, raz notując remis. Ostatnie spotkanie wypadło w listopadzie 2015 roku na Stadionie Narodowym, a nasz zespół pokonał Wikingów 4:2 (0:1). Do 76. minuty utrzymywał się remis 2:2, ale wówczas Robert Lewandowski włączył szósty bieg i dwa razy trafił do siatki rywali.
Złota era piłkarskich WIkingów
Islandia pół roku później dotarła sensacyjnie do ćwierćfinału Euro 2016, wyrzuciła za burtę turnieju Anglików (2:1), ale w walce o półfinał została rozbita przez Francję aż 5:2. Wikingowie zapisali się w historii, bo w Euro debiutowali, a ich kibice zrobili chyba większą furorę niż piłkarze swoim śpiewem i oklaskami na cześć drużyny, które znane dziś są jako "Viking Thunder Clap". To był najlepszy okres tamtej drużyny, dwa lata później zagrała jeszcze pierwszy raz na mundialu (odpadła w Rosji w fazie grupowej).
Podczas Euro 2020 Wikingów nie zobaczymy, odpadli w finale baraży z Węgrami, którzy wbili im zwycięską bramkę w doliczonym czasie gry i wygrali dramatyczny bój o finały ME 2:1. Zobaczymy ich za to w Poznaniu, gdzie Biało-Czerwoni pożegnają polskich fanów (50 procent pojemności stadionu) przed mistrzostwami Europy. Początek starcia Polska - Islandia o godzinie 18:00.