Na Euro 2016 sensacyjnie doszli do ćwierćfinału, po drodze wyrzucając za burtę Anglików. Dwa lata później na mundialu urwali punkty Argentynie, a islandzki bramkarz obronił jedenastkę wykonywaną przez samego Leo Messiego. Po tym turnieju doszło do wymiany pokoleniowej i wtorkowy rywal Polaków to zupełnie inny zespół, niż ekipy, które pamiętamy z francuskich i rosyjskich boisk.
Pięć lat temu media przywoływały to porównanie na każdym kroku, ale i tak przypomnijmy – w całej Islandii mieszka niespełna 360 tys. osób. Kraj ten liczy więc mniej mieszkańców niż Gdańsk, Szczecin czy Poznań, w którym Islandczycy zmierzą się dziś z Biało-Czerwonymi. Mimo niewielkiej liczby ludności, reprezentacja Islandii osiągała w ostatnich latach imponujące wyniki.
Na uznanie zasługuje zwłaszcza ich postawa na Euro 2016. Wtedy debiutujący na imprezie tej rangi Wikingowie sprawili ogromną sensację, najpierw wychodząc z grupy, w której zremisowali z Portugalią, a później w 1/8 finału pokonując Anglię. W ćwierćfinale szans nie dali im Francuzi, ale Islandia i tak została uznana za największą, może obok Walii, rewelację turnieju.
Islandzka kadra zakwalifikowała się również na mistrzostwa świata w Rosji w 2018 roku. Tam nie udało się powtórzyć osiągnięcia sprzed dwóch lat, jednak na mundialu ekipa z północy również miała swój moment. Mowa o zremisowanym 1:1 meczu z Argentyną, w trakcie którego Hannes Þór Halldórsson obronił uderzenie Leo Messiego z rzutu karnego.
Na tegoroczne mistrzostwa Europy Islandia się nie zakwalifikowała, choć była tego bardzo bliska. W barażowym meczu z Węgrami przez długi czas utrzymywała prowadzenie 1:0, by w końcówce stracić dwa gole i pogrzebać swoje szanse na występ w turnieju.
Wymiana pokoleniowa
Względem 2016 i 2018 roku Islandia przeszła gruntowną wymianę pokoleniową. Największą gwiazdą zespołu nadal jest Gylfi Sigurdsson z Evertonu ale on z Polską akurat nie zagra. W kadrze znalazło się za to wielu młodych graczy, którzy poprzednie Euro i mundial oglądali w telewizji.
– W obecnej kadrze nie ma już wielu piłkarzy, których kojarzylibyśmy z Euro 2016 i mistrzostw świata 2018. W ich miejsce wchodzą zawodnicy z roczników 98, 99, 2001, a nawet 2003. Ten najmłodszy to Isak Bergmann Johannesson, który debiutował w ostatnim sparingu z Wyspami Owczymi, wygranym 1:0. W obecnej kadrze jest też Sveinn Aron Gudjohnsen – syn znanego Eidura Gudjohnsena, również napastnik – powiedział portalowi WP Sportowe Fakty trener Rafał Ulatowski, który w przeszłości pracował w Islandii.
Pod nieobecność Sigurdssona największą gwiazdą jest chyba 23-letni napastnik holenderskiego AZ Alkmaar, Albert Gudmundsson. On był też w kadrze na rosyjski mundial, dostał nawet kilka minut w meczu z Chorwacją.
Polscy kibice mogą pamiętać kapitana reprezentacji Islandii, Arona Gunnarssona, obecnie występującego w katarskim Al-Arabi SC. Z Polską zagra też prawdopodobnie Birkir Bjarnason, który na Euro 2016 strzelił gola Portugalczykom, a rok wcześniej jako piłkarz szwajcarskiego FC Basel trafił do siatki Lecha Poznań.
Polska zdecydowanym faworytem
Do wtorkowego sparingu to Polska przystąpi oczywiście w roli zdecydowanego faworyta. Wiadomo, podopieczni Paulo Sousy na pewno będą oszczędzać siły i zdrowie przed mistrzostwami, ale różnica między obiema kadrami na papierze jest na tyle duża, że Biało-Czerwoni i tak powinni uporać się z Wikingami.
Początek ostatniego sprawdzianu reprezentacji Polski przed Euro 2020 o godz. 18. Transmisję z tego meczu będzie można obejrzeć w TVP 1 i TVP Sport.