Ikona telewizji i ostatnia nadzieja dla poszkodowanych obywateli, czy populistka dająca fałszywą nadzieję? Elżbieta Jaworowicz od 27 lat prowadzi "Sprawę dla reportera". Teraz będzie miała w TVP kolejny program. Kim jest "polska Oprah Winfrey"?
– Gdyby choć trochę się zmieniła, gdyby słuchała uwag licznych doradców, nie byłaby tym, kim jest, czyli Królową. A Królowa jest tylko jedna – mówi o Jaworowicz Barbara Pawłowska, dziennikarka i reporterka TVP. Trudno nie zgodzić się z tym, że prowadząca “Sprawę dla reportera” to postać niezwykła, którą trudno porównać z jakąkolwiek inną osobowością medialną w naszym kraju. Wielokrotnie nagradzana, popularna wśród widzów, którzy piszą do redakcji liczne listy, wyjątkowa. Jej autorski program, “Sprawa dla reportera”, w prawie niezmienionej formie jest nadawany (choć z przerwami) od 27 lat. Porównanie do Oprah Winfrey, która swój pierwszy talk show poprowadziła w 1984 roku, nasuwa się samo.
Niezatapialna
Znakiem rozpoznawczym dziennikarki jest szczególny sposób, w jaki siedzi w studiu, a także wyjątkowy głos. “Nogi Elżbiety Jaworowicz” doczekały się nawet fanpage’a na Facebooku. Podobno ten wyjątkowy sposób ułożenia nóg wywodzi się ze szkoleń dla młodych prezenterek, które wiele lat temu prowadziła Irena Dziedzic. – Czasem się z tego podśmiewamy, ale to jak Elżbieta siedzi w studiu, sprawia, że jest nie do podrobienia. Nie powinna tego zmieniać – ocenia Pawłowska.
W erze częstych rotacji ramówek, program Jaworowicz wydaje się niezatapialny i wciąż ma ogromną publiczność. Kolejne wydania najnowszej edycji “Sprawy dla reportera” ogląda średnio ponad 3 mln osób, dając TVP w czasie jego nadawania palmę pierwszeństwa na telewizyjnym rynku. W porównaniu z zeszłym rokiem widownia programu powiększyła się o 500 tysięcy osób, informują Wirtualne media.
Formuła programu od lat jest taka sama – najpierw Jaworowicz występuje “w terenie”, gdzie angażuje się w trudne sprawy lokalnych społeczności i osobiste dramaty pojedynczych ludzi. Często w roli “czarnych charakterów” w jej reportażach występują różnego szczebla urzędnicy i przedstawiciele władz. “Ratujmy Kornelkę”, “Ofiara damskiego boksera”, “To nie było samobójstwo!” – to przykładowe tytuły odcinków. W drugiej części programów Jaworowicz zaprasza do studia pokrzywdzonych bohaterów swoich reportaży oraz ekspertów.
Wszechwładna i elegancka
– Jest wszechwładna. Przyciąga uwagę, zajmuje centralne miejsce i rozdaje karty. Otwiera i ucina dyskusję, rozdaje i odbiera prawo do głosu. Potrafi “utemperować” jakiegoś samorządowca i powiedzieć mu otwarcie, że po prostu nie ma racji. Jest niczym wszechwładny Bóg ponad obiema stronami sporu – ocenia medioznawca, prof. Wiesław Godzic. – Jest ostra, potrafi przerwać rozmówcy i zmienić temat, ale to dobrze. Dzięki temu jest skuteczna. Ale poza anteną jest ciepłą, sympatyczną osobą, traci tę “władczość”, którą widzimy w telewizji – mówi o Jaworowicz pisarka i publicystka Krystyna Kofta, która często gości w “Sprawie dla reportera”. Z kolei Barbara Pawłowska dodaje, że Jaworowicz jest świetną współpracowniczką i dobrą przyjaciółką. – Ma silną osobowość, ale nie jest władcza. Uważnie słucha uwag i komentarzy, czasem nawet podpytuje mnie, czy za bardzo “nie pojechała po bandzie” – mówi.
– W studiu jest elegancką damą, ale w terenie potrafi w kufajce i kaloszach rozmawiać z ludźmi o ich problemach. Niektórzy mówią, że robi to “jak przekupa”, ale to jej siła. Dzięki temu może ich zrozumieć i pomóc – ocenia Krystyna Kofta. Twierdzi, że “Sprawa dla reportera” przyniosła wiele dobrego. – Nawet, jeśli nie uda się komuś pomóc, to sprawa zyskuje rozgłos, ktoś może się nią zainteresować – mówi. Dodaje też, że eksperci obecni w programie Jaworowicz często pomagają za darmo bohaterom jej programów.
Populistka, czy ostatnia nadzieja opuszczonych?
Ale nie wszyscy są takimi entuzjastami działań reporterki. “Newsweek” opisał jakiś czas temu stowarzyszenie osób, które czuły się poszkodowane przez jej wyraziste sądy, szybkie ferowanie wyroków, czy brak obiektywizmu.
Tymczasem TVP poinformowała, że od listopada Jaworowicz poprowadzi drugi program – „Elżbieta Jaworowicz. Tak było - tak jest”. Jego bohaterami będą ludzie, którym “Sprawa dla reportera” pomogła przed laty. – Trudno odmówić jej skuteczności, ale do wielu jej sukcesów podchodziłbym ostrożnie – komentuje prof. Godzic. Medioznawca podkreśla, że dziennikarka uprawia swoisty rodzaj “dziennikarstwa janosikowego”, w którym stara się wyręczać państwo w jego funkcjach i rozwiązywać ludzkie problemu z pominięciem drogi prawnej.
– Jaworowicz daje ludziom nadzieję, ale z drugiej strony podważa wiarę w obowiązujące prawo, kwestionuje autorytet państwa. To często działanie na skróty i forma populizmu. Nie podoba mi się taki model dziennikarstwa, w którym wyręcza się wymiar sprawiedliwości i na wizji osądza kto jest dobry, a kto zły – ocenia ekspert. Tłumaczy, że “Sprawa dla reportera” nie wpływa pozytywnie na kształtowanie się obywatelskich postaw wśród Polaków, “obsługując” ludzi uważających się za pokrzywdzone ofiary naszej rzeczywistości. Opinia prof. Godzica może znajdować pewne potwierdzenie w badaniach oglądalności. Program Jaworowicz śledzą przede wszystkim emeryci z małych miast i wsi.
Barbara Pawłowska broni jednak koleżanki, twierdząc, że wartością samą w sobie jest fakt, że o wielu sprawach w ogóle się mówi. Dodaje też, że osób uważajacych się za pokrzywdzone z powodu udziału w programie jest proporcjonalnie bardzo mało. – To nie wina telewizji, że niektórzy urzędnicy w wyniku programu nie ugną się, tylko zemszczą. W długiej historii programu jego pokrzywdzonych uczestników było naprawdę niewielu. To ułamek procenta wszystkich osób, którym udało się pomóc – ocenia.
Jaworowicz jest wszechwładna. Przyciąga uwagę, zajmuje centralne miejsce i rozdaje karty. Otwiera i ucina dyskusję, rozdaje i odbiera prawo do głosu. Potrafi “utemperować” jakiegoś samorządowca i powiedzieć mu otwarcie, że po prostu nie ma racji. Jest niczym wszechwładny Bóg ponad obiema stronami sporu.
Krystyna Kofta
pisarka
W studiu jest elegancką damą, ale w terenie potrafi w kufajce i kaloszach rozmawiać z ludźmi o ich problemach. Niektórzy mówią, że robi to “jak przekupa”, ale to jej siła.
"Newsweek"
fragment artykułu o osobach pokrzywdzonych przez Jaworowicz
Każdy ma własną krzywdę i inną pretensję. Olga Chobot o to, że musi na własny koszt przepraszać za swoje wystąpienie u Jaworowicz, Janusz Rawczuk o to, że w programie zrobili z niego sutenera, Ryszard Kazimierczak, bo go ogłosili gwałcicielem, Krystyna Mrozowska o to, że została na lodzie – redaktor Jaworowicz najpierw rzeczywiście broniła jej sprawy, ale w kolejnym programie wszystko odkręciła, na koniec zostawiła wszystko tak, jak było, tylko z nowym rachunkiem wzajemnych krzywd. CZYTAJ WIĘCEJ