Na przypadającą w czwartek 30. rocznicę podpisania traktatu o dobrym sąsiedztwie z Niemcami rząd PiS planował popisać się i zrobić wielkie dyplomatyczne przedsięwzięcie. Okoniem stanęła strona niemiecka, a konkretniej kanclerz Angela Merkel, która według ustaleń "Gazety Wyborczej" nie chciała spotkać się z szefem polskiego rządu.
Premier Mateusz Morawiecki na 30. rocznicę podpisania traktatu o dobrym sąsiedztwie z Niemcami planował, że przyjedzie do Berlina razem ze swoimi ministrami i spotka się z kanclerz Angelą Merkel. Oprócz uczczenia rocznicy chciał omówić kilka spraw.
Według informatora "Gazety Wyborczej" chodziło o gazociąg Nord Stream 2, budowę elektrowni atomowych w Polsce oraz o sytuację w Ukrainie. Sęk w tym, że Merkel odmówiła spotkania.
– Jest zbyt dużo otwartych spraw, by organizować pełnoformatowe polsko-niemieckie konsultacje międzyrządowe – powiedziało gazecie niemieckie źródło dyplomatyczne. Co ciekawe, dzień później kanclerz Niemiec spotyka się z prezydentem Francji Emanuelem Macronem. Widać więc, że niemiecka przywódczyni przed końcem kariery politycznej starannie dobiera swoje spotkania.
Zamiast wizyty w Berlinie Niemcy zaproponowali kilkugodzinny pobyt w Polsce prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera, który w czwartek spotka się najpierw z prezydentem Andrzejem Dudą oraz będzie uczestniczył w rozmowach z młodymi Polakami i Niemcami z programu wymiany młodzieży.
Przypomnijmy, że na 20-lecie podpisania traktatu z Niemcami do Warszawy przyjechał cały niemiecki rząd. Obecnie okoliczności do takiego spotkania są raczej niesprzyjające zważywszy choćby na antyniemiecką nagonkę, którą nakręcają m.in. politycy PiS oraz sympatyzujące z nimi media. Nie tworzy to dogodnej atmosfery do rozmów o dobrych sąsiedzkich stosunkach.