Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeśli przełożymy to powiedzenie do Volvo XC90, wyjdzie, że powinniśmy być bardzo głodni. Szwedzki producent na swojego flagowca kazał czekać bite 12 lat. A że apetyt był wielki, można było zobaczyć już w zeszłym roku, gdy przedpremierowo sprzedano jedynie 1927 sztuk (rok założenia Volvo). Niemal 2 tys. osób zdecydowało się na auto, którym nawet nie jeździło, ani nie widziało go na własne oczy.
Produkowane od 2002 roku przeszło w tym okresie tylko jeden poważny facelifting i serię drobnych stylistycznych poprawek. Co dostaliśmy teraz? Prawdziwego wielkoluda, którego stworzenie pochłonęła astronomiczną kwotę 11 miliardów dolarów! Nowe XC90 zostało zaprojektowane całkowicie od nowa. Zobaczcie, co z tego wyszło.
Tego widoku się nie zapomina. Wystarczy chwila, by wiedzieć, co tutaj dominuje. Mowa oczywiście o wybitnym wręcz przodzie auta, gdzie czeka na nas potężny grill “przecięty” wyraźną linią, która jest niejako przedłużeniem charakterystycznej strzałki z logo. Je umieszczono w samiutkim środku, podobnie jak kamerę, która jest zauważalna już ze sporej odległości. Pod spodem czeka solidna aluminiowa osłona, która domyka 24-centrymetrowy prześwit. To sporo, a może być jeszcze więcej po zdecydowaniu się na opcjonalne, pneumatyczne zawieszenie.
Obok czekają smukłe reflektory, które dla odmiany od grilla, “odciążają” samochód. W Volvo XC90 światła w ogóle są charakterystyczne, jeśli przyjrzycie się dokładniej, zauważycie, że układają się w kształt litery T. Natomiast z tyłu czeka na nas “wysoki” i typowo wygięty zestaw świateł.
Skoro jesteśmy przy światłach, ich ciekawą opcję można docenić wieczorem. Bardzo szybko reagują na ruch kierownicą i snop światła automatycznie podąża za jej ruchem niejako skanując drogę przed sobą.
Nowe XC90 imponuje wielkością i masywnością. Co ciekawe, choć stało się zdecydowanie pełniejsze i potężniejsze, to w rzeczywistości przy swoich niemal 5 metrach jest zaledwie o 14 cm dłuższe i 2 cm szersze od poprzedniej wersji. Na pewno maczały w tym palce słusznej wielkości felgi, które mogą być nawet 22-calowe. Swoją drogą, wiedzieliście, że ich polerowanie trwa 28 godzin?!
Bez złudzeń, ten samochód dominuje na drodze i robi to w świetnym stylu. Jego sylwetka, choć potężna, nie jest agresywna. Tak było np.
w przypadku Jeepa Grand Cherokee, który tworzył podobny efekt, ale w dużo bardziej surowy sposób. XC90 jest “cieplejsze”. I wbrew pozorom, nie sprawia w ogóle wrażenia ociężałego: zarówno wizualnie, jak i przy prowadzeniu (o tym dalej). Patrząc na jego linię i detale, naprawdę można poczuć, że jest to samochód ze świeżym pomysłem i to wrażenie przez długi czas się nie zmieni. Czapki z głów.
− O kurde, jak w kościele − powiedział tuż po zatrzaśnięciu drzwi redakcyjny kolega. I choć wykończenie środka można porównać do wielu rzeczy, ale nie do kościoła, to chyba trafił... w punkt. W środku jest piekielnie elegancko i ekskluzywnie, zwłaszcza przez jasne (wszędzie!) skóry i wykończenia. Trochę jak z tą starą zasadą, że “w Polsce w niedziele do kościoła idzie się w najlepszych ubraniach”.
Ale już na poważnie. Volvo XC90 w środku jest jeszcze bardziej eleganckie niż na zewnątrz. Jeśli chciałbym się do czegoś przyczepić to do... jasnych dywaników, które aż szkoda było brudzić. A przy tej pogodzie naprawdę nie trzeba było wiele.
Standard wykonania wnętrza jest absolutnie najwyższej klasy. Tak, to, co widzicie na zdjęciach, to prawdziwe drewno. I nie ma go trochę to tu to tam, jest naprawdę na wielu elementach. W recenzjach tego modelu często czytałem bądź słyszałem trafne stwierdzenie, że “jeśli coś wygląda na dane tworzywo, to w XC90 naprawdę nim jest”. I przekonałem się o tym na własnej skórze.
Jeśli o skórach mowa, tutaj to nie tylko fotele, ale także delikatne i miłe w dotyku skórzane obicie deski rozdzielczej i innych elementów kabiny. Wyraźnie plastikowy element znalazłem tylko jeden, bok panelu od strony pasażera pomiędzy przednimi siedzeniami. Nieistotny dla ogólnej oceny, ale nie wiem, czemu się tam znalazł.
Przeniesienie niemal całego sterowania do sporego, 9-calowego tabletu pozwoliło ograniczyć resztę przycisków do minimum. Pod ekranem został tylko wąski pasek z kilkoma opcjami: muzyka, nawiew na szyby, światła awaryjne. Był tu także guzik, którego nigdy dotąd nie spotkałem.
Po kliknięciu otwierał schowek u pasażera. Żeby było śmieszniej, dźwięk, który towarzyszy temu mechanizmowi przypomina dosłownie odpalanie świetlnego miecza.
Ekran zamontowano pod odpowiednim kątem, tak by był skierowany w stronę kierowcy. Jego obsługi trzeba się nauczyć, ale jak już się go opanuje, szybko docenia się tę wygodę. Na początku nie mogłem przekonać się do ustawiania nawiewu w ten sposób, ale było to tylko kwestią czasu.
System działa bardzo płynnie i na kilku ekranach, pomiędzy którymi możemy przeskakiwać za pomocą dotyku, obsługuje się większość funkcji auta. To wspomniany nawiew, całe multimedia, systemy bezpieczeństwa, internet, telefony, ustawienia auta i tak dalej... Tylko trochę ślady palców na nim zostają.
Ten wystający element, który widzicie na środku to jeden z 19 głośników firmy Bowers & Wilkins, które w XC90 zapewniają nagłośnienie najwyższej klasy. Nawet przy największej głośności, jakość dźwięku jest tak samo czysta. Czyste na swój sposób jest też lusterko wsteczne. Zrezygnowano z jakiegokolwiek obramowania, dzięki czemu uzyskano naprawdę niezły efekt.
Wnętrze jest bardzo przestronne, co potęguje jasne wykończenie i wielkie panoramiczne okno dachowe. Zresztą, jak samochód tej wielkości nie mógłby być przestronny? Skonfiguruj sobie umownego człowieka z dowolnych gabarytów i wsadź go na jakiekolwiek miejsce, a będzie mu wygodnie i wcale nie ciasno.
No może za wyjątkiem dwóch dodatkowo rozkładanych miejsc z tyłu (5+2 za dodatkowe 7600 zł), gdzie wejście wymaga trochę gimnastyki, a miejsca nie jest aż tak dużo jak w dwóch rzędach wcześniej...
Sporo o jakości wykończenia auta mogą powiedzieć też przyciski na kierownicy. Zauważyłem, że zbyt często jest tam zbyt prosto i zbyt plastikowo. Nie tutaj. W XC90 zadbano także i o ten element. Nie wiem, z czego dokładnie je wykonano, ale nie był to typowy plastik.
Uwielbiam też te zegary. Nie tylko jeśli chodzi o świetnie dobraną kolorystykę w srebrno-niebieskich odcieniach, ale ich przejrzystość. Wyświetlanie wskazówek nawigacji pomiędzy nimi, oraz system head up, który pokazywał na przedniej szybie m.in. prędkość, pozwolił na wyeliminowanie niepotrzebnego patrzenia góra-dół-bok-bok-góra-dół. Wygodne i bezpieczne.
Pamiętacie, jak pisałem, że projekt Volvo XC90 jest wyjątkowo świeży? Kolejne potwierdzenie tego dostajemy, gdy poszukamy przycisku do uruchamiania silnika. Nie tylko nie ma go w standardowym miejscu, ale i standardowo nie wygląda. To gustowna kostka poniżej skrzyni biegów, którą lekko obracamy w lewo i prawo (stop-start). Obok jest także rolka do wyboru trybu jazdy: eco, comfort, dynamic, off-road.
Sami widzicie, że środek tego auta został dopracowany w najmniejszych szczegółach, a do jakości wykonania trudno się przyczepić. Nawet jeśli ktoś bardzo by chciał.
Pozytywnym zaskoczeniem jest fakt, że mimo swoich słusznych gabarytów i masywnej sylwetki, auto z poziomu kierowcy wcale nie wydaje się ociężałe czy toporne. To, że jedziesz takim kolosem czasami przypomina ci się dopiero na światłach, gdy widzisz, że wszyscy w samochodach obok siedzą sporo niżej. XC90 prowadzi się lekko i delikatnie, ale w mieście nastaw się na szukanie sporego kawałka miejsca do zaparkowania.
W razie czego pomaga tutaj system automatycznego parkowania (test tego rozwiązania
możesz zobaczyć TUTAJ) oraz... wspomagania wyjeżdżania z parkingu. Działa podobnie, tylko że w drugą stronę. Kierunkowskazem wskazujemy stronę, w którą chcemy wyjechać i kontrolę nad kierownicą przejmuje automat. My regulujemy tylko prędkość pedałami.
Gadżet, ale ze względu na masę innych wspomagaczy raczej używany okazjonalnie. System czujników i kamer chyba z każdej strony zadba o to, by gdzieś przypadkiem głupio nie puknąć. To oczywiście standard w dzisiejszych samochodach, ale w tym przypadku był on wyjątkowo mocno wyczulony.
Czasami miałem wrażenie, że nawet nieco za bardzo, bo charakterystyczne pikanie i czerwone pole potencjalnego zagrożenia na ekranie pojawiały się dość szybko, a było jeszcze sporo “zapasu”. Ale przy samochodzie za ok. 300 tys. czujności nigdy za wiele. Minus jest taki, że każdy kolejny system to dodatkowe kilkutysięczne koszty.
Producent przygotował 5 różnych silników: po dwa diesle i benzyniaki oraz jedną hybrydę. Wszystkie z automatyczną, 8-stopniową skrzynią biegów.
Model, który widzicie na zdjęciach kryje się za numerem dwa w wersji Inscription za 312 300 zł.2-litrowy silnik przy aucie tego typu może trochę zaskakiwać, ale Volvo
już kilka lat temu zapowiadało, że teraz to takich zestawów powinniśmy zacząć się spodziewać. I potwierdza to nie tylko ten producent.
Mocy jest wystarczająco dla pewnej i bezpiecznej jazdy. Momentami łatwo się zagapić i zobaczyć, że na liczniku szybko, nie wiadomo kiedy, zrobiła się wysoka prędkość. Niemniej, nie będzie tutaj efektu wbicia w fotel. 7,8 sekund do “setki’ to wynik normalny i satysfakcjonujący dla auta tego rozmiaru, ale powiedzmy sobie szczerze, że mając do wyboru te pięć numerów, na pierwszy ogień raczej celowalibyśmy w dwa ostatnie. Plusem jest fakt, że silnik reaguje naprawdę szybko już od samego początku dociskania gazu. Nie traci czasu na pomyślenie, że “halo, to już, ruszamy”.
Już przy
recenzji Volvo V40 Cross Country pisaliśmy, że szwedzki producent przyzwyczaił kierowców na całym świecie do opinii wyjątkowo bezpiecznego. Poza tymi systemami, które działają niejako w tle (
TUTAJ więcej informacji), jest kilka, które rzucają się w oczy i dłonie kierowcy dużo częściej.
Oprócz wspomnianego parkowania to m.in. system utrzymywania na pasie ruchu. Odniosłem wrażenie, że w przypadku XC90 "łapał" on nieco szybciej niż np. w V40 CC. Automat wykrywa nasz tor poruszania i w przypadku nieuwagi delikatnie kontruje na właściwe miejsce. Jest w stanie tak lekko odbić kilka razy, aby następnie wyświetlić komunikat, by wziąć się w garść i zacząć prowadzić samemu. Oczywiście w innych słowach.
Nieczęsto spotykaną opcją było też informowanie kierowcy o konieczności zrobienia przerwy ze względu na potencjalne zmęczenie. Zostało skalibrowany jednak w dziwny sposób, raz po 3-godzinnej trasie nie doradzał ani razu, innym razem zrobił to już po połowie tego czasu.
To także aktywny tempomat, który pozwala utrzymywać ustaloną prędkość i odległość od poprzedzającego nas samochodu. Testowane wielokrotnie, działa naprawdę intuicyjnie. Przydatne głównie w korkach. Mimo wszystko za każdym razem ciężko oswoić się z myślą, że auto prowadzi się samo i cały czas ręką/nogą się je nadzoruje.
Za 11 200 zł można dokupić pneumatyczne zawieszenie, które pozwoli w trybie Off-road zwiększyć o 4 cm 24-centrymetrowy prześwit. I z drugiej strony przy pakowaniu rzeczy do bagażnika może obniżyć go o 5 cm. System elektroniczny także automatycznie koryguje go lekko podczas jazdy np. po przekroczeniu 100km/h zostawnie obniżony o 1 cm, dzięki czemu auto ma prowadzić się lepiej w szybszych trasach.
Cztery tryby jazdy, które dostosowują m.in. napęd czy szybkość reakcji, zachowują się dokładnie tak, jak wskazuje ich nazwa. Comfort to najczęściej używany z nich i najbardziej pasujący do XC90. Jeśli komuś zależy na wyjątkowej oszczędności, może wrzucić Eco, ale wtedy poczuje, że reakcja na wciśnięcie gazu jest dłuższa.
Dynamic doda nam trochę dynamiki, którą też da się odczuć, choć nie tak bardzo jak różnicę w przypadku Eco. W awaryjnych sytuacjach jest także Off-road, którym można poruszać się do 40 km/h. Jak wygląda spalanie? Tydzień jazdy po mieście i w trasie to 9l/100km, ale wydając takie kwoty na samochód koszty paliwa są raczej kwestią dalszoplanową.
Ile kosztuje taka przyjemność? To zależy. Najsłabszy diesel (D4 2.0 190KM) zaczyna się od 230 tys. zł, a najdroższa hybryda w najbogatszej wersji R-Design jest już o 130 tys. zł droższa. W tym przedziale można sobie wyraźnie żonglować cenami i opcjami wyposażenia.
Czy warto? Volvo XC90 to aktualnie jeden z samochodów z najświeższym designem, wyjątkową renomą i wykończeniem z najwyższej półki. Możesz być pewien, że poczujesz się wyjątkowo.