Przemysław Czarnek znów dał upust temu, co myśli o ludziach LGBT. Znacząco pytał, czy są normalni. Na słowa ministra edukacji i nauki ostro zareagowała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Po jej wypowiedzi w Sejmie doszło do kłótni.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
19 czerwca ulicami Warszawy przeszła Parada Równości. Uczestnicy manifestacji przypominali o prawach człowieka dla osób LGBTQ+. Centrum Warszawy zamieniło się w jedną wielką tęczową manifestację.
W niewybrednych słowach odniósł się do tego Przemysław Czarnek w TVP Info. – Widzieliście zdjęcia z Parady Równości, a to z równością nie ma nic wspólnego. Widzieliście tam osobników ubranych dziwacznie, mężczyznę ubranego jak kobieta, czy to są ludzie normalni państwa zdaniem? – pytał Czarnek w telewizji publicznej.
– Przecież wszyscy Polacy widzą, co się dzieje na ulicach i na czym polega tolerancja. Przecież to, co tam się działo, nie ma nic wspólnego z tolerancją i z równością, to fetyszyzowanie i wykrzywianie równości i tolerancji – dodał minister edukacji i nauki.
Dziemianowicz-Bąk o słowach Czarnka
W środę w Sejmie Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy domagała się odwołania Przemysława Czarnka w kontekście jego słów. – Dlaczego po raz kolejny minister edukacji dopuścił się szczucia i obrażania obywateli legalnie realizujących swoje konstytucyjne prawo do zgromadzeń. Dlaczego nazwał osoby uczestniczące w Paradzie Równości, osobami nienormalnymi? Minister edukacji szczuje również na uczniów LGBT+ – pytała z mównicy sejmowej.
Przemysław Czarnek przekonywał, że Dziemianowicz-Bąk nie zrozumiała jego wypowiedzi.
– Znakomicie, że zebraliśmy wszyscy, wracamy do normalności. Ale do normalności nie wraca Lewica i pani poseł. Mam wniosek formalny, by pani poseł raz jeszcze wysłuchała mojej wypowiedzi i przestała kłamać bezczelnie. Polacy widzą waszą narrację, pełną chamstwa, kłamstwa, fałszowania rzeczywistości. Jeśli pani nie rozumie języka polskiego, to jest pani problem, a nie mój. Nie będę pani wyjaśniał słów w języku polskim – odpowiedział minister edukacji i nauki.
Dziemianowicz-Bąk kolejny raz weszła na mównicę i przekonywała, że minister Czarnek posługuje się językiem nienawiści. Twierdziła też, że ogranicza uczniom możliwość wyrażania własnych poglądów.
– Jedyny język, który pan zna, to język nienawiści i szczucia, i język, który prowadzi do tego, że uczniowie, na straży których powinien pan stać, dokonują samobójstwa, dokonują samookaleczeń i krzywdzą samych siebie – podsumowała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.