"Wydawało nam się, że napompowana przez media akcja odsyłania książek Noblistce nie znajdzie żadnego odzewu" – napisała w mediach społecznościowych Fundacja Olgi Tokarczuk. Niestety, znalazła. Do postu załączono zdjęcia zniszczonych książek laureatki Nagrody Nobla.
Wspomina ona zamieszanie z wywiadem, którego Noblistka udzieliła dla "Corriere della Sera". Prawicowi komentatorzy przeinaczyli jej słowa i pisali w mediach społecznościowych, że Olga Tokarczuk porównała w nim Polskę do Białorusi. To z kolei wywołało oburzenie i rozpoczęło akcję, o której pisze Fundacja.
Nie wysłano żadnej zniszczonej książki. Aż do teraz. "Przypuszczaliśmy, że ufundowana na kłamstwie prowokacyjna akcja internetowych trolli nie znajdzie posłuchu.
Tymczasem trzydziestu jeden Prawdziwych Polaków postanowiło odpowiedzieć na apel. Nie jest to liczba zatrważająca, jeśli porówna się ją do milionów sprzedanych w Polsce egzemplarzy książek Olgi Tokarczuk" – stwierdza Fundacja Noblistki.
Dodaje jednak, że zatrważające jest, że "nienawiść znalazła ujście w okrutnej przemocy wobec słów, myśli i wolności drugiego człowieka".
"W pogańskim rytuale unicestwienia książek – zbrukania idei, której ludzkość zawdzięcza tak wiele. Nieprzypadkowo jednym z najczarniejszych dni w historii początku państwowej polityki nazistowskiej był 10 maja 1933 roku, kiedy studenci największych niemieckich uczelni, inspirowani i wspierani przez wielu partyjnych notabli i profesorów palili na ogromnych stosach tysiące książek autorów znienawidzonych przez dyktaturę" – czytamy w poście.
"Idea niesienia pomocy osobom prześladowanym przez ludzi do was podobnych (i system, którego jesteście podporą) poprzez sprzedaż symboli czystego zła doczeka się jeszcze szerszego omówienia na naszych stronach. A wy się wstydźcie" – podkreśla Fundacja.
Sprawę z odesłanymi książkami Tokarczuk skomentował dziennikarz Mariusz Szczygieł, który dobitnie podsumował zachowanie prawicowców.
"Z przyjemnością wezmę udział w licytacji tych książek. Wierzę, że w przyszłości Olga Tokarczuk będzie miała swoje muzeum. Jeśli uda mi się wygrać licytację, wtedy ja lub moi spadkobiercy przekażemy te dowody nienawiści i głupoty do tegoż muzeum" – napisał dziennikarz.