– Przez ostatnie sześć lat spokój rządzenia gwarantowały PiS trzy filary. Pierwszym z nich była aktywna polityka społeczna i gospodarcza. Drugim fakt, iż mieliśmy do czynienia z dobrą koniunkturą globalną, która znacząco rządzenie ułatwiała. Natomiast trzecim filarem były dobre bilateralne relacje z republikańską administracją w USA. Teraz obozowi rządzącemu został właściwie tylko ten pierwszy filar. Dwa pozostałe runęły – mówi #TYLKONATEMAT Rafał Chwedoruk.
W rozmowie z naTemat.pl profesor Uniwersytetu Warszawskiego i wykładowca Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych tej uczelni dr hab. Rafał Chwedoruk podsumowuje sytuację obozu rządzącego po utracie stabilnej większości w Sejmie.
Rafał Chwedoruk: Decyzja Zbigniewa Girzyńskiego, Małgorzaty Janowskiej i Arkadiusza Czartoryskiego oznacza, że mamy już de iure rząd mniejszościowy. De facto gabinet Mateusza Morawieckiego od dawna nie miał już większości w Sejmie, ale teraz wiadomo to oficjalnie.
Nie jest oczywiście tak, że Rada Ministrów zaraz upadnie, bo sformowana zostanie jakaś alternatywna większość wobec Zjednoczonej Prawicy. Co nie znaczy, że nie stanie się tak w przyszłości.
Ledwie kilka tygodni temu obserwowaliśmy całkowicie oderwaną od realiów próbę zmiany większości sejmowej, która była skazana na klęskę. Jednak za kilka czy kilkanaście miesięcy powtórzenie tej próby w innych okolicznościach może oznaczać koniec aktualnego rządu.
W piątek potwierdziło się też, że w szeregach Zjednoczonej Prawicy topnieje przekonanie o utrzymaniu władzy po kolejnych wyborach. W kolejnych wyborach formacja ta zajmie pierwsze miejsce, ale niekoniecznie musi mieć sejmową większość.
Część posłów zaczyna więc orientować się na dbanie o indywidualną przyszłość bardziej, niż na dbanie o przyszłość całej Zjednoczonej Prawicy.
Czyli pierwszy raz od jesieni 2015 roku zaczyna się "prawdziwa polityka"?
Można tak powiedzieć… Przez ostatnie sześć lat spokój rządzenia gwarantowały Prawu i Sprawiedliwości trzy filary. Pierwszym z nich była aktywna polityka społeczna i gospodarcza. Drugim filarem była fakt, iż mieliśmy do czynienia z dobrą koniunkturą globalną, która znacząco rządzenie ułatwiała.
Natomiast trzecim filarem były dobre bilateralne relacje z republikańską administracją w Stanach Zjednoczonych. One wzmacniały PiS na arenie międzynarodowej i pozwalały kompensować w oczach wyborców problemy, z którymi PiS borykał się w Unii Europejskiej. Czyli z co najmniej "pogmatwanymi" relacjami z Komisją Europejską oraz najważniejszymi europejskimi stolicami.
Proszę zwrócić uwagę, że teraz obozowi rządzącemu został właściwie tylko ten pierwszy filar. Dwa pozostałe runęły. Globalna gospodarka znaczona jest niepewnością w efekcie m.in. pandemii, a za Biały Dom odpowiada ekipa krytyczna wobec polskiej prawicy.
Polski Ład to przede wszystkim rekcja na nieuchronne zjawiska towarzyszące wychodzeniu z wielkich kryzysów. W takich momentach następuje gwałtowna erupcja społecznych oczekiwań.
I one mogą być naprawdę bardzo różnorodne. Dla jednych grup najważniejsze będą kwestie stricte materialne, inne będą oczekiwały jakiegoś dowartościowania natury prestiżowej.
Polski Ład dowodzi więc tego, że PiS odrobiło ważną lekcję historii. Jak Polski Ład będzie wyglądał w rzeczywistości dowiemy się jednak dopiero w przyszłości, gdy przyjęte zostaną odpowiednie ustawy.
Tylko, że obóz rządzący musi nim kompensować coś jeszcze... Mam na myśli oczywiście skutki działań z jesieni 2020 roku. Najpierw była "Piątka dla zwierząt", a następnie wyrok Trybunału Konstytucyjnego i rozniecenie ostrego konfliktu ws. aborcji.
Pierwsza sprawa wywołała konsternację w części elektoratu PiS. Druga doprowadziła do osłabienia i tak mało imponującego poparcia dla partii rządzącej wśród najmłodszych wyborców.
Zbigniew Girzyński już na pierwszej konferencji po rozbiciu sejmowej większości sugerował, że to od niego w dużej mierze będą zależały losy Polskiego Ładu. Rzeczywiście może on w ten sposób budować swoją pozycję?
Na pewno nie ma szans na zbudowanie nowej prawicowej partii. Już kilku polityków boleśnie przekonuje się, że po prawej stronie nie mam miejsca na nowe formacje.
Natomiast z pewnością Girzyński i jego środowisko odeszli z klubu, gdyż wiedzieli, że już tam niczego sobie nie zagwarantują.
I teraz spróbują zadbać o pozycję na zewnątrz PiS, korzystając z osłabionej pozycji rządu mniejszościowego.
Mówiąc wprost: będą sobie kazali politycznie "płacić" za każde korzystne dla rządu głosowanie. Czyli zaczną funkcjonować podobnie do tego, jak Jarosław Gowin, Zbigniew Ziobro, a od niedawna także Paweł Kukiz.
Kogo ostatnie wydarzenia najbardziej premiują?
Zbigniewa Girzyńskiego raczej nie. Jeśli to wszystko nie jest elementem jakiegoś większego makiawelicznego planu, o istnieniu którego dowiemy się po czasie, to Girzyński już nie będzie miał szans na kolejny powrót do PiS.
On i jego współpracownicy mogą liczyć co najwyżej na te krótkoterminowe benefity, o których już mówiliśmy. Reszta ich politycznej egzystencji będzie polegała zapewne na sondowaniu strony opozycyjnej i rozglądaniu się za ofertą jakiegoś podmiotu deklarującego prawicowość.
A na opozycji ktoś na ruchu Girzyńskiego szczególnie zyskał?
Zyskuje głównie opozycja jako całość. Na razie niewiele się zmieni w funkcjonowaniu rządu, ale Polacy otrzymali kolejny komunikat, że w PiS jest chaos. A to niezwykle dla tej partii niebezpieczne.
PiS traci wizerunek formacji stabilnej i przynajmniej pod pewnymi względami przewidywalnej. Części wyborców ostatnie wydarzenia mogą kojarzyć się z latami 90-tymi i ówczesnymi konfliktami na prawicy, które przebiegały po tak skomplikowanych liniach, że ich opisanie byłoby dzisiaj karkołomnym wyzwaniem…
I to jest zarazem jeden z ostatnich czynników stabilizujących władzę PiS. Póki co po stronie opozycyjnej nikt nie jest w stanie złożyć wiarygodnej oferty tym politykom Zjednoczonej Prawicy, którzy być może byliby już skłonni do przejścia na drugą stronę barykady.
Opozycja ciągle w rozsypce, a PiS traci większość przez polityka, który do pierwszej ligi nigdy nie należał.. Gdzie w tym wszystkim geniusz polityczny Jarosława Kaczyńskiego?
W życiu społeczno-politycznym doszło do bardzo silnej segmentacji. Dla części wyborców i polityków Jarosław Kaczyński będzie w dalszym ciągu niekwestionowanym autorytetem. Natomiast ci, którzy zawsze go odrzucali, będą tylko utwierdzać się w swojej ocenie. W pozycji prezesa PiS nic wielkiego się zatem nie zmienia.
Bez wątpienia obserwujemy jednak, jak swą moc wyczerpuje machina, która napędzała PiS do sukcesów, jakich nikt inny w III RP nie osiągnął. Nie jest tak, że ona już całkowicie przestanie działać i nagle PiS zniknie ze sceny politycznej. Jednak tym modelem będzie w stanie osiągać maksymalnie poparcie z poziomu 2015 roku, czyli dużo niższe niż w szczytowych momentach.
A czas, choćby ze względu na demograficzną strukturę elektoratów głównych partii, będzie czynił tę machinę tylko coraz mniej sprawną. Cześć polityków, która już zdaje sobie sprawę z tego problemu, będzie zastanawiała się nad perspektywą własnej przyszłości poza Zjednoczoną Prawicą.
Kto tego nie rozumie, ten przegrywa wybory. Przekonała się o tym Platforma Obywatelska, która sprawowała władzę, gdy świat przeżywał kryzys finansowy. On w Polskę zbyt mocno nie uderzył, uratowaliśmy się kosztem zadłużenia państwa. Kiedy świat zaczął z tego kryzysu wychodzić, oczekiwania i aspiracje społeczne wzrosły także w Polsce, a PO podniosła wówczas wiek emerytalny.
Podobny błąd popełnił Winston Churchill po II wojnie światowej. Zupełnie nie rozumiał, że stanowiący podstawę brytyjskiej armii robotnicy po powrocie z frontu oczekiwali darmowej służby zdrowia i edukacji, których on nie chciał im zapewnić. I tak Churchill wygrał wojnę, ale przegrał wybory...
Nie sądzę, by po stronie opozycji można było wskazać jakiegoś bezpośredniego beneficjenta ostatnich wydarzeń. Jest z tym problem między innymi ze względu na fakt, iż te wszystkie kłopoty PiS przypadły na okres, gdy opozycja przechodzi głęboką transformację.
Istotne zmiany przechodzi właściwie każda z partii opozycyjnych, a największa z nich dodatkowo walczy z najpoważniejszym kryzysem w swej historii...