Od lat chasydzi zjeżdżają do Lelowa niedaleko Częstochowy, by modlić się przy grobie swego duchownego przewodnika, uzdrowiciela Dawida Bidermana. Proszą go o dobra materialne i wstawiennictwo u Boga. W tym roku obchodzili hucznie 203. rocznicę śmierci przywódcy religijnego, którego nazywają cadykiem.
Dawid Biderman był rabinem, który nauczał, że ten, kto nie pozna swoich błędów, nie dozna zbawienia. W jego życiu nie brakowało ascezy, gdyż pościł od szabatu do szabatu. Przełom w patrzeniu na cadyka nastąpił, kiedy podczas rytualnych tańców odzyskał rzekomo pełnię władzy w chorej nodze. Żydzi uznali, że ma moc uzdrawiania i zaczęli go odwiedzać. Tak stał się legendą.
– Żydzi, którzy przybywają do Lelowa, składają prośby na miejscu pochówku Bidermana. Dusza przychodzi tam w rocznicę swojej śmierci, zabiera wszystkie życzenia i przekazuje je bezpośrednio Bogu – mówi nam Henryk Nowak, sekretarz gminy Lelów.
Organizatorem corocznych spotkań jest przewodniczący Fundacji Chasydów Leżajsk-Polska Simcha Krakowski, który mieszka w Izraelu. – Opowiadał mi, że żył w bezdzietnym małżeństwie, ale wszystko zmieniło się, odkąd zaczął organizować wyjazdy ku czci cadyka Bidermana. W trakcie jednego z nich dowiedział się, że jego żona zaszła w ciążę. Ich syn ma teraz 17 czy 18 lat. Organizator wierzy, że pojawienie się dziecka to zasługa rabina – dodaje.

Na biesiadnym stole nie zabrakło alkoholu.
Ekstatyczna religia
Sam chasydyzm narodził się w XVIII w. na Podolu wśród najbiedniejszej społeczności żydowskiej. Przedstawiciele chasydyzmu uważali, że trzeba naprawić religię i być gorliwiej wierzącym. – Twórcą chasydyzmu był wędrowny nauczyciel Israel Baal Szem Tow. Część Żydów, zwłaszcza tych słabiej wykształconych, nie odnajdowała się w typowym rabinicznym judaizmie, który polegał przede wszystkim na studiowaniu Tory i Talmudu. Baal Szem Tow poprowadził takich Żydów ku Bogu poprzez inne formy religijności: gorliwą modlitwę, taniec i śpiew. Pewnego rodzaju ekstatyczność. To było wówczas czymś wyjątkowym – opowiada naTemat Mirosław Skrzypczyk, prezes Lelowskiego Towarzystwa Historyczno-Kulturalnego im. Walentego Zwierkowskiego.

Radosny taniec wokół ognia połączony ze śpiewaniem.
Skrzypczyk zaznacza jednak, że dla chasydów kluczowa jest w tym wszystkim modlitwa. – Taniec i śpiew – kojarzone najczęściej z chasydami – są wyrazem ich duchowego przeżywania, towarzyszą żarliwej i gorącej modlitwie. W ten sposób próbują być bliżej Boga. Pieśni i tańce mają więc także ekstatyczny charakter. Wprowadzają w pewien rodzaj mistycznego uniesienia – transu modlitewnego i śpiewnego – wyjaśnia znawca tematu.
– Dziś ten nurt jest jednym z najbardziej ultraortodoksyjnych. W Izraelu chasydzi są niejako wyjęci ze świata polskiego XIX w. Kiedy idziemy niektórymi ulicami Izraela, wyraźnie widzimy, że chasydzi przenieśli z polskich terenów pewne zwyczaje i obyczaje. Ich sposób życia jest znacznym odzwierciedleniem funkcjonowania w XIX-wiecznych polsko-żydowskich miasteczkach – zaznacza. Dodaje przy tym, że ci wyjątkowo ortodoksyjni Żydzi korzystają z nowych technologii, jak na przykład telefonów komórkowych.
– Gdy byłem jakiś czas temu w Jerozolimie, to właśnie Chasydzi zrobili na mnie największe wrażenie. Nie wiem, czy pozytywne, ale na pewno jakieś. Gorliwość, z jaką modlą się pod Ścianą Płaczu, jest niesamowita. Towarzyszą temu głośne okrzyki i mocne kołysanie się. I to nie przez chwilę – jednego ze starszych Żydów obserwowałem przez dobre 10 minut i nie przestał nawet na sekundę – przywołuje Bartek, który niedawno po raz pierwszy odwiedził Izrael.

Chasydzi przy grobie cadyka Dawida Bidermana.
Chasydzi nie wzbudzają sensacji
Będąc w Lelowie, zauważyliśmy tymczasem, że chasydzi bawią się na całego. Palą “wagonami” fajki, robią fikołki, piją alkohol, by następnie – już pijani – modlić się przy grobie cadyka. Lecz do wielkiego namiotu, w którym trwały modlitwy i zabawy, nie mogły wejść zainteresowane wydarzeniem kobiety. Jeden z chasydów rozdawał im gorącą zupę, bo na dworze panowało zimno.
To wszystko brzmi nietypowo, ale mieszkańcy Lelowa przywykli już do corocznych odwiedzin Żydów, które na dobrą sprawę zaczęły się pod koniec lat 80. W tym roku przybyło ich około 350. – Dla nas coroczne odwiedziny chasydów nie wywołują żadnej sensacji. Osoby z zewnątrz wykazują większe zdziwienie i zainteresowanie: zadają pytania, chcą przyjechać do Lelowa i zobaczyć wydarzenie – przekonuje reprezentujący lelowską gminę Henryk Nowak. I nic w tym dziwnego, ponieważ ulica w Lelowie nagle zamienia się w Jerozolimę. To niezwykłe przeżycie, nawet dla niewierzącego.

Nawet ortodoksyjni Żydzi korzystają z nowych technologii.
Lelowianie pomagają zarazem przybyłym Żydom. – Miejscowi wynajmują lokum chasydom, ponieważ w Lelowie nie ma hotelu. Ponadto, mówi się, że także przed wojną te dwie polsko-żydowskie społeczności żyły w pełnej zgodzie. Chodziły do tej samej szkoły – tak nawiązywały się przyjaźnie. Nie było jednak małżeństw między Polakami a Żydami – przybliża historię Nowak.
Poszukiwanie cadyka
Żydzi mieszkali w Lelowie przed II Wojną Światową. Wszystko zmieniło się w 1942 r., kiedy zostali zabrani przez Niemców. Wtłoczono ich do wagonów towarowych. Pociąg odjechał do obozu koncentracyjnego w Treblince. Przed wybuchem wojny w Lelowie mieszkało dwa tysiące Żydów. Większość została zgładzona i od tamtej pory w miejscowości nie żyje już żaden Żyd. Pozostała tylko synagoga i cmentarz żydowski, który zasypano.

W Lelowie pojawiło się także młodsze pokolenie chasydów.
– Początkowo synagogę przemianowano na punkt skupu, później zrobiono tam zakład produkcyjny. W latach 80. przedstawiciele społeczności żydowskiej odnaleźli miejsce pochówku cadyka Bidermana. Udało się, ponieważ zachowały się wejścia do synagogi – twierdzi Nowak.
Po wojnie w Izraelu żyli kolejni cadykowie, czyli potomkowie Dawida Bidermana. Do Polski pod koniec lat 80. przyjechali chasydzi na czele z Szymonem Bidermanem – siódmym potomkiem słynnego cadyka w linii męskiej. Rozpoczęli poszukiwanie miejsca, w którym pochowano rabina. Jednak teren został zagospodarowany. Powstały magazyny, kolejno pawilony handlowe, co utrudniło poszukiwania.

Chasydzi podczas czytania ksiąg.
Szczątki odnalezione po latach
Kiedy chasydzi trafili do Polski, nie wiedzieli, gdzie został pochowany cadyk. Brakowało im zaufania do podpowiedzi lelowian, dlatego sprowadzili dwóch Żydów, którzy żyli dawniej w Lelowie. Obaj osobno wskazali to samo miejsce – zaplecze sklepu metalowego w pawilonach handlowych. W miejscu pochówku Żydzi, w porozumieniu z gminną spółdzielnią, przygotowali pierwszą, prowizoryczną kaplicę.
Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie przeprowadził badania, które pozwoliły ustalić, że odnalezione szczątki – czaszka, piszczele i kości rąk – należą do Bidermana. Zapoczątkowało to coroczne odwiedziny Lelowa przez chasydów, mające miejsce po raz pierwszy w 1988 r.

Od 1988 r. chasydzi odwiedzają regularnie Lelów.
Dopiero jednak w 2014 r. na murze ohelu (kaplicy wzniesionej na grobie rabina) odsłonięto tablicę upamiętniającą cadyka. Jej napis – w językach polskim i hebrajskim – głosi: “Pamięci cadyka Dawida Bidermana (1746-1814) oraz Żydów lelowskich, mieszkających na tej ziemi do Zagłady w 1942 roku. Społeczeństwo Lelowa”.
Piotr Burakowski
Maciej Stanik
