To, co dzieje się w związku z ustawą o IPN, urosło do absurdu. Polska, tworząc nowelizację ustawy, przysporzyła sobie wielu wrogów. Największe poruszenie wywołał ostatnio film, w którym amerykańscy Żydzi wspominają o... "polskim Holokauście".
Postanowiliśmy więc przeprowadzić sondę, by sprawdzić, co na temat jednej z największych tragedii ludzkości wiedzą warszawiacy. Najpierw jednak przypominamy, jak problem obarczania Polski za Holokaust narastał, nabierając olbrzymiego rozmiaru.
Podpisanie nowelizacji ustawy o IPN
Po tym, jak prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o IPN, w Izraelu zawrzało. Władze tego kraju utrzymywały, że Polska zakazuje mówienia o współodpowiedzialności Polaków za Holokaust. W trakcie obchodów 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz ambasador Izraela w Polsce Anna Azari zaapelowała o zmianę w nowelizacji. Ta wprowadza m.in. sankcje – nawet trzy lata więzienia – za twierdzenie, że istniały "polskie obozy śmierci".
"Kiedy okrutni bandyci napadają dom, w którym mieszkają razem dwie rodziny i jedną rodzinę bandyci mordują prawie całą, a w drugiej mordują matkę, ojca, torturują dzieci, rabują cały dom i go podpalają – wtedy nikt nie może mówić, że druga rodzina jest winna okrucieństwa bandytów" – pisał w zdecydowanym tonie na Twitterze Mateusz Morawiecki.
W mediach pojawiły się informacje, że Izrael przypisuje nam odpowiedzialność za obozy zagłady. Ze strony izraelskiej opinie na ten temat bywały sprzeczne. – Bardzo ważne, abyśmy ze sobą rozmawiali. Sprawa nie wygląda tak samo z dwóch stron. W Izraelu nie porusza się w ogóle kwestii obozów śmierci. Tam wszyscy rozumieją, że to naziści budowali obozy śmierci, a nie ktoś inny. Izrael obawia się tylko, że ustawa może ograniczać dyskusję – mówiła w rozmowie z Radiem Zet Anna Azari.
Kontrowersyjne słowa Morawieckiego
Prawdziwej oliwy do ognia dolał Morawiecki. Izraelski dziennikarz, którego rodzina została wydana Gestapo przez polskich sąsiadów, zadał pytanie Morawieckiemu podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Zapytał o udział Polaków w Holokauście. Odpowiedź, którą uzyskał, wprawiła zgromadzonych w konsternację i poruszyła cały świat.
– Oczywiście nie będzie to karane, jeżeli ktoś powie, że byli polscy zbrodniarze, tak jak byli żydowscy zbrodniarze, tak jak byli rosyjscy zbrodniarze, ukraińscy zbrodniarze, nie tylko niemieccy – powiedział szef polskiego rządu.
Okazało się to gwoździem do trumny. Od tego momentu na Polskę posypały się prawdziwe gromy. Premier Izraela Benjamin Netanjahu był oburzony słowami Morawieckiego. – Słowa polskiego premiera w Monachium były oburzające. To jest problem niezrozumienia historii i braku wrażliwości na tragedię naszego narodu. Zamierzam z nim wkrótce porozmawiać – stwierdził Benjamin Netanjahu w specjalnym oświadczeniu.
Wypowiedź Morawieckiego jest na tyle kontrowersyjna, że stała się przyczynkiem aktu wandalizmu. Sformułowania "mordercy" i "polskie gów..." pojawiły się na bramach polskiego konsulatu w Tel Awiwie. Na tablicy informacyjnej obok placówki dyplomatycznej wysprejowano napisy "mordercy" i "pier... się". Namalowano też rysunki ze swastykami. Jak powiadomił izraelski dziennik "Haaretz", akt wandalizmu miał miejsce dzień po wypowiedzi Morawieckiego o "żydowskich sprawcach" Holokaustu.
Szkalujący film
To jednak jeszcze nic w porównaniu do filmu, który opublikowała Fundacja Ruderman Family Foundation. Wideo wywołało szereg kontrowersji. Uderza to, że w nagraniu użyto sformułowania "polski Holokaust", które jest wielokrotnie powtarzane. Fundacja namawia w nim do podpisania petycji dotyczącej "zerwania przez USA relacji z Polską", bo nasz kraj zamyka usta w sprawie "polskiej Zagłady".
Jonathan Ornstein, dyrektor Centrum Społeczności Żydowskiej w Krakowie, poinformował, że rozmawiał z Jayem Rudermanem, szefem fundacji rodziny Rudermanów. Poprosił go, by usunięto klip szkalujący Polskę. Ruderman powiedział, że autorzy spotu mieli na celu pokazanie, że nowe polskie prawo nie ma sensu. Chcieli rzekomo jedynie skłonić polski rząd do jego poprawienia.