Ewa Chodakowska w najnowszym wywiadzie zdradziła, jakie relacje łączą ją z Małgorzatą Rozenek-Majdan. Celebrytka była jedną w pierwszych osób, które zaczęły ćwiczyć z trenerką.– Pociła tyłek u mnie, na moim parkiecie – wspomina.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Napisz do mnie:
weronika.tomaszewska@natemat.pl
Chodakowska to dziś prawdziwa królowa polskiego fitnessu. Swoją przygodę z trenowaniem innych zaczynała niespełna dekadę temu. Udało jej się podnieść z kanap wiele osób.
Z kolei Małgorzata Rozenek-Majdan, która popularność zdobyła dzięki prowadzeniu programu "Perfekcyjna pani domu", ponad rok temu urodziła trzeciego syna Henryka. Po porodzie prezenterka zrzuciła kilkadziesiąt kilogramów, na oczach całej Polski w programie "Rozenek cudnie chudnie".
Relacje Chodakowskiej i Rozenek
Ostatnio portal Plotek.pl zapytał Ewę Chodakowską o to, jak ocenia jej metamorfozę. Trenerka przyznała, że nie potrafi być obiektywna wobec Rozenek. Okazuje się, że panie dobrze się znają od ponad 10 lat.
– Ja Gośkę kocham bezwarunkowo, wiec nie będę obiektywna. Ona jest dla mnie fenomenalna pod każdym względem. To jest super zdystansowana do wszystkiego kobieta – mówiła sportsmenka.
– Pamiętam ją jeszcze sprzed czasów, kiedy była tą Gosią Rozenek, którą znają media. Ja z kolei też zaczynałam się gdzieś w tych mediach dopiero pojawiać. Gośka nie zmieniła się od tego czasu o włos – zdradziła.
– Gośka pociła tyłek u mnie, na moim parkiecie. (...) To było dziesięć lat temu. Goska była jedną z pierwszych osób, które przyszły do mnie na zajęcia personalne – wspomniała.
Chodakowska przyznała, że celebrytka na początku nie radziła sobie najlepiej, jednak była zaangażowana i zdyscyplinowana.
– Pewnie, że była zła, ale nie miała wyjścia. U mnie osoby, które przychodziły na treningi wiedziały, że albo "my way", albo drzwi. Ja nie zostawiałam nigdy żadnego wyboru. Gośka cisnęła równo i jakkolwiek to brzmi, była posłuszna – podsumowała.