Choć minęło już dziesięć miesięcy od zakończenia budowy Stadionu Narodowego to wciąż nie ma on formalnego operatora. NCS nie podpisało umowy z Ministerstwem Sportu i Turystyki, która leży i czeka na podpis. Zatem wszystkie zyski z piłkarskiej areny dostaje nie NCS, a... ministerstwo finansów.
Stadion Narodowy wciąż nie ma operatora. Narodowe Centrum Sportu miało za zadanie nadzorować budowę piłkarskiej areny. Spółka kontrolowana przez Ministerstwo Sportu i Turystyki miała nie tylko odpowiadać za ewentualne wpadki podczas organizacji wydarzeń sportowych, ale także zarabiać na obiekcie. Od ukończenia budowy stadionu minęło 10 miesięcy, lecz formalnie nie ma on operatora – informuje "Newsweek".
Wszystko dlatego, że umowa dzierżawy stadionu pomiędzy Ministerstwem Sportu i Turystyki a Narodowym Centrum Sportu wciąż nie została podpisana. Czeka na odpowiednie podpisy w Ministerstwie Skarbu.
Skoro stadion nie ma operatora, wszystkie zyski jakie płyną z jego użytkowania – wliczając w to profity z meczu Polska - Anglia – przejmuje minister finansów. Bartosz Zbroja, zajmujący się marketingiem sportowym twierdzi, że NCS nie może skutecznie wykonywać swoich obowiązków.
specjalista marketingu sportowego, cytowany przez "Newsweek"
NCS działa w warunkach braku wolności gospodarczej. Podlega Ministerstwu Sportu i z grubsza widać, jak to działa. Przetargi na najdrobniejsze nawet sprawy, komisje, odwołania. Tak się nie da sensownie działać. CZYTAJ WIĘCEJ