Grecja tonie i łapie się wszelkich desek ratunku. Włochy popadły w głęboką recesję, a w Hiszpanii bezrobocie bije rekordy. Polska zaś po raz kolejny udowadnia, że kryzys może być wszędzie dookoła, ale jej się nie ima. W tym roku na warszawskiej giełdzie można zyskać trochę pieniędzy w wyjątkowo łatwy sposób - poprzez dywidendy.
Granie na giełdzie to dla większości obywateli zajęcie z kategorii "czarna magia". Istnieje jednak sposób, na którym - przynajmniej w teorii - nie da się stracić pieniędzy. Na początek wystarczą niewielkie fundusze.
GPW z szansami na rekord
Jak donosi "Parkiet", już 56 spółek notowanych na warszawskiej giełdzie wstępnie zadeklarowało, że wypłaci dywidendy. Według szacunków gazety, na ten cel może zostać łącznie przeznaczone 17 miliardów złotych. Dla porównania: w zeszłym roku
Dywidenda - z czym to się je?
Słowo pochodzi z łacińskiego dividendum, czyli "rzecz do podziału". Jeśli spółka, w danym roku obrotowym, uzyskała zysk netto, może go przeznaczyć na dalsze inwestycje lub właśnie dywidendy. Czyli, najprościej mówiąc, "wypłaty" dla osób posiadających jej udziały lub akcje. O tym czy, ile i kiedy zostaną wypłacone dywidendy, decyduje walne zgromadzenie (w przypadku spółki akcyjnej) lub zgromadzenie wspólników (w spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością).
wypłacono 23 miliardy złotych przez 127 spółek. To historyczny rekord na Giełdzie Papierów Wartościowych. Póki co jeszcze nie wiadomo, czy tak wysoka poprzeczka zostanie przeskoczona, ale jest to wielce prawdopodobne - twierdzi "Parkiet".
Giganci wypłacają
Według informacji gazety, spore szanse na otrzymanie pieniędzy mają posiadacze akcji KGHM, TP SA i PKO BP. Analitycy oceniają, że wszystkie trzy spółki mogą na dywidendy przeznaczyć nawet 2-3 miliardy złotych. Są to kolejne informacje zaprzeczające twierdzeniom, jakoby Polska miała być w stanie gospodarczej recesji. Rodzimi inwestorzy, chociaż ostrożni, radzą sobie na tle europejskich krajów coraz lepiej, nawet mimo kryzysu w strefie euro. Miliarderzy na bazarze. O bogatych ludziach, którzy prowadzą normalne życie
Jest tylko jeden problem: by zostać akcjonariuszem wielu z tych spółek, należy dysponować kapitałem startowym.
Jak to zrobić?
Za przykład weźmy KGHM. Jego prezes, Herbert Wirth, zapowiadał w lutym, że dywidendy mogą wynosić nawet 18 złotych na akcję. Wczorajszy kurs to 136 złotych.
Jak łatwo policzyć, by stać się posiadaczem 100 akcji, a jest to liczba śmiesznie mała w skali transakcji dokonywanych na GPW, należy wydać 13600 złotych. Po wypłaceniu dywidend zyskujemy 1800 złotych. Później, oczywiście, akcje spółki można sprzedać. Zakładając więc, że kurs spółki nie spadnie, odsprzedajemy je za tę samą cenę. W ten sposób z zainwestowanych 13600 złotych, po wypłaceniu dywidendy i sprzedaniu akcji, wraca do nas 15400 złotych. Podkreślić należy, że prezentowane tu obliczenia to ostrożne szacunki, a my przedstawiamy tylko mechanizm działania.
YouTube finansową trampoliną. Wrzucają filmiki do sieci i zarabiają krocie
Oczywiście, by zarobić na dywidendach, trzeba wcześniej mieć konto maklerskie. Tylko przez nie da się dokonywać transakcji na Giełdzie Papierów Wartościowych. Konto takie może założyć każdy, usługę taką oferują zarówno banki (większość z nich) jak i wyspecjalizowane domy maklerskie. Ostrzegamy jednak: chociaż metoda wydaje się prosta, to by czerpać z niej profity, należy uważnie śledzić rynek finansowy, giełdę i gospodarkę. Sposób "na dywidendę" nie jest też ani w stu procentach pewny, ani sprawdzony - stanowi jedynie ułamek możliwości zarobkowych, jakie daje giełda.