Polacy powoli uczą się jak zarabiać na YouTube. Michał i Paulina z Kotlet.tv weszli do Programu Partnerskiego YouTube, rzucili pracę w korporacji i od roku utrzymują się z… filmików o gotowaniu. To jednak nic w porównaniu z internautami zza oceanu, którzy za reklamy wyświetlane na ich YouTube'owym kanale zarabiają setki tysięcy dolarów. - Na całym świecie jest już ponad 30 tysięcy partnerów YouTube, ich zyski rosną z roku na rok - mówi naTemat Piotr Zalewski z Google Polska.
To wszystko zasługa Programu Partnerskiego, który od kilku lat funkcjonuje na YouTube. Jednak Polacy dopiero od nieco ponad roku mogą zarabiać na reklamach emitowanych przy swoich filmikach. Pieniądze może dostać każdy, ale w rzeczywistości nie jest to takie łatwe. Jak zarabiać na YouTube? - Trzeba tworzyć oryginalne materiały wideo. To wymaga kreatywności i pracowitości - wyjaśnia Piotr Zalewski.
Oryginalność to jedno, a systematyczność drugie. Osoba, która raz wrzuciła film cieszący się ogromną popularnością, ale nigdy potem nic nie dodała nie zbije kokosów. Zarabianie na YouTube to praca jak każda inna i żeby korzystać z dobrodziejstw partnerstwa trzeba się napocić. - Filmy trzeba wgrywać regularnie, inaczej nie kwalifikuje się do Programu - tłumaczy nasz rozmówca.
Tyle w ciągu roku zarobili rekordziści
1. Shane Dawson – $ 315 000
2. The Annoying Orange – $ 288000
3. Philip DeFranco – $ 181 000
4. Ryan Higa – $ 151 000
5. Fred – $ 146 000 CZYTAJ WIĘCEJ
Wyświetl reklamę, a zarobisz na YouTube
Nie ma jednej zasady, która określa, jak bardzo filmy muszą być popularne, żeby zacząć na siebie zarabiać. Wszystko jest ustalane indywidualnie. Często to sam serwis kontaktuje się ze swoimi użytkownikami oferując im współudział w zyskach z reklam: - Ostateczna wysokość zależy od bardzo wielu czynników np. popularności, liczby wyświetlanych filmów czy użytych formatów reklamowych - mówi pracownik Google Polska.
Na czym polega zarabianie na YouTube? Polski oddział Google korzysta z trzech rodzajów reklam. Są to tzw. pre-roll'e, kilkunastosekundowe, niemożliwe do wyłączenia spoty przed właściwym filmikiem, reklamy wizualne w prawym górnym rogu strony oraz reklama na dolnym pasku filmiku, którą można zamknąć.
- Jeżeli wyrazimy zgodę to YouTube w losowych momentach naszych filmików serwuje reklamy. Im więcej wyświetleń i reklam, tym więcej można zarobić. Wszystko jest rozliczane przez odsłony - wyjaśnia Maciej Gajewski z magazynu komputerowego Chip.
315 tysięcy dolarów zarobku na YouTube
Ciężko sprecyzować dokładne zarobki, ale na świecie są już tysiące internautów, dla których nagrywanie filmików na YouTube'a stało się sposobem na życie. Trudno się temu dziwić, kilkuset z nich w rok zarabia już kwoty 6-cyfrowe. Rekordzistą jest 23-letni Shane Dawson z USA, który dzięki swoim skeczom pomiędzy lipcem 2009, a lipcem 2010 zarobił 315 tysięcy dolarów! W tym czasie jego filmiki obejrzały 432 miliony osób. - W zeszłym roku zyski zwiększyły się ponad dwukrotnie w stosunku do poprzedniego, a takie wzrosty notujemy już czwarty rok z rzędu - mówi Piotr Zalewski z Google Polska.
Partnerstwo YouTube i zarobki - Kotlet.tv
Od stycznia zeszłego roku również Polska ma swoją "reprezentację" w tym zestawieniu. W naszym kraju jest już kilkudziesięciu partnerów, którzy zarabiają w ten sposób. Najlepszy przykład, który pokazuje, że nie jest to najgorszy biznes, to Michał i Paulina Stępień. Małżeństwo 28-latków, które ponad rok temu zrezygnowało z pracy w korporacji i od tej pory utrzymuje się z filmików wrzucanych do internetu. Nie nagrywają jednak żadnych skeczy, niesamowitych piosenek czy śmiesznych animacji. - Kręcimy przede wszystkim filmy kulinarne, w których krok po kroku opisujemy, jak przygotować daną potrawę. Zdarzają się też tematy około kulinarne np. porady dla pań domu - mówi Paulina.
Zaczęli zupełnie przypadkiem i jak większość polskich YouTube'owiczów, nie byli nastawieni na zarobki: - Jedzenie w pracy nie było smaczne, więc przynosiliśmy swoje. Znajomym smakowało i pytali jak je zrobić, a wiadomo, że najlepiej wszystko pokazać - wyjaśnia Paulina. - Lubimy gotować, fotografować, więc wszystko jakoś się zgrało i padło na taką, a nie inną formę poradników. Na początku nie traktowaliśmy tego w ujęciu biznesowym - dodaje.
Zmiany nastąpiły po roku, kiedy e-kucharze mieli już dobrze rokującą stronę o wymownej nazwie - Kotlet.tv. - Mieliśmy dużo filmów, które całkiem nieźle się oglądały. Pewnie to zwróciło uwagę YouTube'a, który zaproponował nam współpracę jeszcze przed oficjalnym startem Programu - tłumaczy Michał.
Teraz to właśnie strona jest sercem Kotleta. - Tam też mamy reklamy, ale zarabiamy również poprzez lokowanie produktów lub dzięki firmom, które chcą, żebyśmy przeprowadzili jakiś konkurs - mówi Paulina.
Ile dokładnie? Tego nie tylko nie chcą, ale i nie mogą zdradzić: - Zasady Programu tego zabraniają - tłumaczy Michał. Próbuję jednak znaleźć pewien punkt odniesienia, bo ja mówią moi rozmówcy reklamy oferowane przez YouTube'a są bardzo konkurencyjne. - Przy polskich realiach odsłon kanału jestem w stanie uwierzyć, że ci, którzy mają najwięcej wyświetleń mogą zarabiać sumy w okolicach nawet 10 tysięcy złotych - przypuszcza Michał.
Przelicznik zarobków z reklam na YouTube
Roczne zarobki = (liczba subskrybentów x 0,05$) + (liczba odsłon kanału x 0,01$)
CZYTAJ WIĘCEJ
Zarabianie na YouTube to nie samo kręcenie filmów
Tysiące subskrybentów przekładają się na tysiące złotych, które można zarobić. Właściciele Kotlet.tv twardo bronili tajemnicy zawodowej, ale zdradzili, że w wakacje mogli pozwolić sobie na dwumiesięczną wycieczkę dookoła Europy. Widać, że na biznesie raczej nie tracą. - Swoja firma to większa satysfakcja, ale przede wszystkim cięższa praca. Samo nagranie filmu to 30% pracy. Trzeba wszystko wymyślić, przygotować, zmontować i utrzymywać kontakt z widzami - wyjaśniają. A to, jak mówi Paulina do łatwych rzeczy nie należy - Czasami po prostu nie jestem w stanie odpisać na wszystkie wiadomości, bo nie będę miała czasu na nagrania.
Kotlet.tv odniósł sukces, ale nie wszystko było łatwe - To tylko ładnie brzmi, że rzuciliśmy pracę. Na początku było ciężko, długo ciągnęliśmy dwa etaty, dopiero z czasem podjęliśmy decyzję na korzyść internetu - mówi Michał.
Pokazują jak się ubrać i zrobić makijaż
Między innymi YouTube zapełnia też kieszenie Weroniki Jagodzińskiej i Moniki Busz. Dziewczyny prowadzą swoje lifestyle'owe kanały, na których doradzają kobietom, jak się ubrać lub jaki zrobić makijaż. W ich przypadku też zaczęło się od zabawy, a pieniądze przyszły z czasem.
Monika, znana bardziej jako LadyMakeUp też zrezygnowała z pracy i oprócz filmików prowadzi jeszcze sklep internetowy. Ile zarabia z partnerstwa z YoTube nie może zdradzić, ale jak mówi: - Nie wystarczyłoby to może na wycieczkę dookoła świata, ale na porządne wakacje, jak najbardziej.
Na rezygnację z pracy nie zdecydowała się jeszcze Weronika. Jeszcze. - Są to comiesięczne wpływy mniej więcej tej samej wielkości. Nie są to pieniądze, z których mogłabym się utrzymać, ale nagrywanie filmików to nie tylko przychody z reklam - wyjaśnia. - Dookoła mojego kanału dzieje się wiele wydarzeń, które mnie angażują i w jakimś stopniu też wpływają na finanse np. mój sklep z ciuchami - dodaje. Gdyby wszystko to zsumować, w niedalekiej przyszłości Weronika może dołączyć do grona osób, które rzuciły dotychczasową pracę dla internetu. - Niedługo pewnie stanę przed takim wyborem i będę musiała się zdecydować - mówi.
Internet nie ma granic, więc miejsca jest dużo. Czy warto szukać swojego kąta na YouTube? Na pewno, jednak naiwni ci, którzy liczą, że nagrają kilka filmów i zaczną zarabiać na YouTube kokosy. - W Polsce jest jeszcze miejsce na tego typu działalność, ale trzeba mieć chwytliwy temat i ciekawą osobowość - mówi małżeństwo z Kotlet.tv. Widz w internecie jest jak klient - bardzo wymagający. - Trzeba włożyć w to więcej serca niż pieniędzy - doradzają.
Przy polskich realiach odsłon kanału jestem w stanie uwierzyć, że ci, którzy mają najwięcej wyświetleń mogą zarabiać sumy w okolicach nawet 10 tysięcy złotych
Monika Busz
prowadzi swój kanał na YouTube i sklep internetowy
Na co można pozwolić sobie za pieniądze z reklam
Zarobki z reklam nie wystarczyłyby może na wycieczkę dookoła świata, ale na porządne wakacje jak najbardziej