Drewniana furta jest ciężka, a do tego za nią leży gruba warstwa śniegu. Mimo to, senator specjalnie dla nas przepycha wrota, abyśmy zajrzeli w ten zakątek warowni w Bobolicach. Furta odsłania ukryty dziedziniec między murem obronnym a skałą, na szczycie której stoi kazimierzowski zamek. Warto było zajrzeć. Zadzieramy głowy w zachwycie.
Król nie tylko z ekranu
– Tą bramą, za nami, wjeżdżał Kazimierz Wielki. Ten historyczny, jak i filmowy. W serialu widać wiele detali zamku w Bobolicach. Chociażby brama wjazdowa, zauważyłem także klatkę schodową, a scenę targowiska kręcono tutaj. Wnętrza zamku odtworzono w studio filmowym – opowiada Jarosław W. Lasecki, współwłaściciel dwóch zamków, w Bobolicach, jak i widocznego z wieży, drugiego w Mirowie.
Do szeregu tytułów i funkcji Laseckiego należy dodać jeszcze – były senator. Startował z ramienia Platformy Obywatelskiej. Przy bramie wjazdowej w kuckach siedzi kamienny “ludek”. Łatwo go przeoczyć. Topornie wyciosany z kamienia mężczyzna jest nagi. Senator czyści go ze śniegu.

– To prezent od kamieniarzy. Powiedzieli, że jak odbuduję zamek, to nawet w skarpetkach nie zostanę. Chyba mieli rację – śmieje się. Odbudowa pochłonęła fortunę. Prawdziwa kwota to tylko szacunki. – Za czasów Kazimierza budowa zamku kosztowała 10-15 tysięcy grzywien srebra. Jedna grzywna to 230 gramów (kilogram srebra kosztuje dzisiaj 2600 PLN). Gdybym nie miał konserwatorów na karku, to pewnie mniej by to kosztowało – wtrąca.
Odbudowa Bobolic trwała 12 lat. Dłużej niż wznoszenie budowli za czasów Kazimierza Wielkiego. Renowację poprzedziły żmudne badania naukowe. Obok, na dole wzgórza, stanęła restauracja. Tam najpierw spotykamy się z senatorem.

Bez plastikowych koron
– Co myślę o “Koronie królów”? Oczywiście z drżeniem serca obejrzałem. Nie słuchałem wówczas tych negatywnych opinii. Moją uwagę przykuło, że moje dzieci z zainteresowaniem oglądają serial. I to jest ważne! Nie opinie, że jakaś tkanina jest nie tak przyszyta, czy korona plastikowa, chociaż na planie filmowym żadnych plastików nie widziałem. Istotne jest to, że serial rozbudził zainteresowanie młodych. Oni mogą sobie poszperać i sprawdzić, jak istotnie wyglądał jakiś detal – komentuje senator.
Pochwały pod adresem serialu telewizji Jacka Kurskiego trochę zaskakują. – Jestem gotów jak najlepiej mówić o prezesie TVP, gdyby zapewnił lepsze finansowanie serialu – mówi ze śmiechem senator i dodaje: – Bo powinniśmy być dumni z naszej polskiej historii. Nie tylko tej sięgającej II wojny światowej i żołnierzy wyklętych.

Plan odbudowy zamków
Z ciekawości pytam o ważniejszego Prezesa – Jarosława Kaczyńskiego, który zapowiedział, że zostaną odbudowane kazimierzowskie zamki. Czy były senator będzie także pełen zachwytu? Lasecki długo się zastanawia.
– Wiecie, po której stronie bije moje polityczne serce - mówi. I znów myśli. – Nie wszystkie zamki można odbudować. Te na Jurze powinny być naszą dumą narodową, a nie ruinami – tłumaczy. Zerka w okno i zamyśla się. – Podobne pytanie zadał mi jeden ze zwiedzających. Zbyłem to milczeniem. Zwiedzający zaczął więc komentować, że rząd teraz da na odbudowę i będzie lepiej. Dalej milczałem, nie komentując. W końcu rozmówca przebiegle dodał, że wszystkie Jarosławy to mądre chłopaki i roześmiał się – opowiada.

Ruszamy na zamek. Do bobolickiej warowni na skalnym ostańcu prowadzi stroma, wyłożona kamieniami droga. Roztacza się z niej widok na okolice. Daleko. – Jak pan patrzy z tego miejsca, to mówi pan do siebie: “To moje”? Ma pan ponad 1000 hektarów? – pytam Laseckiego. Senator patrzy na mnie jak na ufoludka.
– Nigdy tak nie myślę. Prawdziwe bogactwo jest w nas. W naszych przeżyciach, wrażeniach, doznaniach – odpowiada. Odbudował zamek, ale nie z myślą o zamieszkaniu w nim. Zaskoczony odpowiedzią idę dalej w milczeniu. W bramie wita nas przewodnik wycieczek w stroju rycerskim, to jeden z pracowników senatora. – Kiedy się panu zwróci ta inwestycja? Kiedy pan poczuje satysfakcję ze swojego dzieła? – dociekam.

Zachwycają turystów
– Widzi pan, jaki tutaj dziś ruch w restauracji, pusto. Tymczasem obsługi jest z kilkanaście osób. Pracujemy na pokrycie kosztów. I cieszę się, że się udaje. A ja mam satysfakcję, że zamek ma zapewnione funkcjonowanie bez dotacji państwa. I turyści się cieszą, kiedy mogą dotknąć kawałek historii - przekonuje. Otwiera drzwi prowadzące do pierwszej części warowni. Wysoko nad wejściem widać niedokończony mur “loggii”.
– Tak, niedokończony, bo nie wiadomo dokładnie, jak wyglądał – komentuje. Jego zdaniem najgorsze w czasie zmagań o rekonstrukcję, było to, że nie można było zdefiniować wroga.

- To jakbym walczył z gumą. Konserwatorzy mieli mnie dość, bo ten Lasecki przychodzi i znów czegoś chce. Najlepiej przecież, aby ten zamek został kupą kamieni. A czy my jesteśmy gorsi od Niemców, czy Brytyjczyków, którzy pokazują, jak się dba o zamki? I odbudowują je. Przykład? Proszę bardzo: Eilean Donan Castle, czy chociażby Berliner Schloss - przekonuje.
Wchodzimy do zamkowej sieni. Na ścianie wisi tabliczka, którą zawiesili jego pracownicy. Mieli dość odpowiadania na pytania, ile senator dostał kasy z budżetu państwa i UE na odbudowę. – Zero – widnieje przy każdym pytaniu. Lasecki pochyla się. W pomieszczeniu odkopano oryginalną średniowieczną posadzkę.

– Po niej z pewnością chodził Kazimierz Wielki. A właściwie był wnoszony przez podwładnych. To była forma feudalnego rytuału – wyjaśnia senator. Idziemy do kuchni wykonanej zgodnie z zachowanymi opisami. Zaskakuje pomysłowość średniowiecznych murarzy. Część sali została wykuta w litej skale. Wkrótce zostanie odbudowany piec kuchenny.
Prezent od chłopa
Idziemy piętro wyżej. W niszy widnieje kamień z wyrytą datą - 1944 rok. – Pytał mnie pan, czy mam jakiś ulubiony kamień na tym zamku. To jest ten – senator klepie dłonią niewielki głaz. Przywiózł go okoliczny mieszkaniec. Zamkowe kamienie służyły za budulec. – Prace na zamku zaczęły nabierać kształtu, gdy pojawił się miejscowy. Siedzieliśmy wtedy z bratem przed zamkiem. Podszedł do nas i mówi, że ma dla nas prezent. Dostać prezent od miejscowego chłopa, to ooo… Nie wiedzieliśmy, czy się cieszyć, czy obawiać – opisuje senator. Następnego dnia chłop zajechał furmanką i wyrzucił stos kamieni. Okazało się, że jego ojciec wziął je z zamku. Wykorzystał do odbudowy spalonego w czasie wojny domu.

– Chłopu się poszczęściło, dorobił się, wybudował nowy dom, a nasze prace zdobyły jego uznanie – komentuje. Wchodzimy do sali myśliwskiej. Na ścianach wiszą królewskie trofea. Między innymi łeb żubra i niedźwiedzia. Kazimierz Wielki spogląda z portretu na grunwaldzką glorię pędzlem Matejki.
– Ja się nigdy nie skarżę! Nie ma drugiego zamku w Polsce, przy którym pracowałoby tylu naukowców. To, co powstało, to efekt ich prac i dyskusji. To, że nie jest taki jak w średniowieczu? Zgadza się. Bo przecież zamek był wielokrotnie przebudowywany przez późniejszych właścicieli. A tych było przecież, na przestrzeni wieków, kilkunastu. Czy mieliśmy wyburzyć mury nadbudowanego przez nich pietra? – pyta senator.
Nowe ministerstwo
Przechodzimy obok kaplicy. Na jej odbudowę długo zgody nie wyrażał konserwator. Pomógł arcybiskup. – Na zamkach Kazimierza były kaplice. Chociaż król w swoim życiu różnie się zachowywał, to dbał jednak o trwałość więzów z chrześcijańskimi korzeniami – wtrąca senator. W kolejnej sali wisi portret Kazimierza Wielkiego. Czy Jarosław Lasecki wróci do polityki?
– Chcę skupić się na odbudowie sąsiedniego Mirowa. Ja jestem bardziej budowniczym jak wojownikiem. Chociaż walczyć też umiem. Uważam, że za dużo jest dzisiaj wojowników, a nasze czasy potrzebują budowniczych. Chyba że… rząd będzie szukał ministra budownictwa do odbudowy zamków, to się zastanowię – Lasecki śmieje się od ucha do ucha.

Ruszamy na zamek w Mirowie. Znów idziemy zaśnieżoną drogą przy murach bobolickiej warowni. Senator pokazuje na fragment muru nad oknem. – W średniowieczu i później, zamek był otynkowany. Gdybyśmy pokryli go tynkiem, zostałbym odsądzony od czci i wiary. Dlatego daliśmy spokój, mimo że na zabezpieczenie metra takiego surowego muru zapłaciliśmy ogromne pieniądze firmie z Niemiec – opisuje senator.
Winterfell dla nas
Ruszamy do zamku, który wśród zaśnieżonych wzgórz przypomina stolicę północnej krainy z “Gry o tron”. Przynajmniej jego wieża. To od tego zamku zaczęła się filmowa przygoda senatora z “Koroną królów”.
Andrzej Wajda kręcił tutaj “Powidoki”. W ten sposób ekipa szukająca plenerów do telewizyjnego serialu trafiła później do Laseckiego. – Fajnie by Bobolice stały się atrakcyjne także jako miejsce kręcenia filmów. Byłem kiedyś na odbudowanym z ruin szkockim zamku Eilean Donan Castle, gdzie kręcono “Nieśmiertelnego” oraz jednego z Bondów. Polecam każdemu, aby porównał sobie, jak wyglądał przed i w czasie kręcenia filmu – dodaje senator.
Przechodzimy przez drewniany pomost. Przekraczamy prowizoryczną bramę. Senator zrobił dla nas wyjątek. Niewiele osób miało okazję wejść za odbudowany mur zewnętrzny. Względy bezpieczeństwa. Mury zamku są w kiepskim stanie. Idziemy wzdłuż skały. Po chwili dziedziniec zamyka skalna brama. Schodzimy między ogromnymi głazami.

Robią niesamowite wrażenie. Budowniczowie Kazimierza Wielkiego wykorzystali naturalne walory obronne tego miejsca. – Tutaj była piwnica zamku – wyjaśnia Lasecki. Na zasadniczy zamek wchodziło się wzdłuż zewnętrznego muru. – Czyli kilka metrów nad naszymi głowami było zamkowe piętro – opisuje. Idziemy wzdłuż lasu rusztowań. Właściciele zamku mają nadzieję, że tym razem uzyskają dofinansowanie unijne. Chociaż takie wnioski składali już bezskutecznie kilka razy. – Gdybyśmy dostali dofinansowanie odbudowalibyśmy zamek maksymalnie w ciągu pięciu lat – komentuje.
Koniec z martyrologią
Wracamy przed restaurację w Bobolicach. Mijamy skalną bramę, czasem nazywaną przez turystów Bramą Laseckich, bo oni odkopali ją ze zwałów śmieci. Za nią widać zamek z jego ostrym dachem, który tak rozsierdził środowisko konserwatorów.
– Jak śmiałem targnąć się na ich świętość, pojęcie trwałej ruiny. Po pierwsze nie ma czegoś takiego jak trwałe ruiny. Są tylko postępujące. Jak chociażby pobliski zamek w Ostrężniku. Teraz nie ma już po nim śladu. A należy do Konserwatora Zabytków. Po drugie, ruiny są świadectwem zwycięstwa naszych okupantów, zaborców. Są hołdem dla nich, pielęgnowanym przez nas. Jestem przeciwnikiem pielęgnowania takiej martyrologii. Trzeba pokazać, że możemy. Wie pan, że na Zamku Bobolice biało-czerwona flaga na stałe zawisła wcześniej, niż uczyniono to na Wawelu? - pyta.
Na chwilę się zastanawia. Zapewnia, że nie przypisuję sobie nieomylności. – Po latach rekonstrukcji zamku nie znaczy, że nie popełniliśmy błędów. Nie można mówić, że idąc przez życie nie popełnia się błędów. Ale one są przywilejem, jeśli robi się rzeczy wielkie – mówi Lasecki.
Włodzimierz Szczepański
Stefan Ronisz
