Maryla Rodowicz ma za sobą ostatnią rozprawę rozwodową. Polska diwa i jej małżonek Andrzej Dłużyński spędzili w sądzie kilka godzin. Niestety będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Na ostateczny finał sprawy i wyrok będą musieli poczekać do końca lipca. Piosenkarka przyznała, że znowu padło wiele przykrości pod jej adresem. Dłużyński nie powstrzymywał się od kąśliwych komentarzy.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Sprawa rozwodowa Maryli Rodowicz i Andrzeja Dużyńskiego ciągnie się o niemal trzech lat. Gwiazda polskiej estrady zdradziła, że w 2016 roku mąż przestał z nią mieszkać. Byli małżeństwem od 1986 roku i doczekali się syna Jędrzeja. Za nimi kilka rozpraw sądowych, ale koniec sądowych przepychanek i finał rozwodu stają się coraz bardziej realne. W środę odbyła się bowiem ich ostatnia sprawa rozwodowa.
Rodowicz wkroczyła na salę w całkiem dobrym nastroju, mimo tego, że doskonale wiedziała, że posiedzenie zajmie im około 6 godzin. Redakcja "SE" przekazała, że wokalistka składała zeznania aż przez trzy godziny, natomiast jej mąż potrzebował na to około dwóch godzin.
Maryla Rodowicz jest na finiszu rozwodu. To kosztuje ją wiele nerwów
75-letnia artystka wyszła z sądu wymęczona i przygnębiona. Zwierzyła się dziennikarzom, że to nie była dla niej łatwa rozprawa tym bardziej, że po raz kolejny musiała wysłuchiwać dokuczliwych docinek ze strony Dłużyńskiego. – Mąż w wielu momentach rozprawy zaskoczył mnie przykrymi słowami. Rozwód dostarczył mi wielu naprawdę niemiłych sytuacji, tyle mogę powiedzieć – zwierzyła się reporterom "Super Expressu".
– Widok męża po drugiej stronie sali sądowej jako mojego wroga bez cienia sympatii był bardzo przykry – dodała. Rodowicz ma jednak wielkie oparcie w swoich dzieciach Katarzynie i Janie, którzy wspierają ją w trudnym czasie.
– Moje dzieci przyjeżdżają do Warszawy na każdą rozprawę, zawsze mnie asekurują, siedzą na korytarzu, czekają. Jest mi lżej, gdy wiem, że tam są. Wspierają mnie – podkreśliła. Po rozprawie wspólnie udali się na obiad do znanej restauracji z sushi.