1 lipca Słowenia objęła półroczne przewodnictwo w UE i zanosi się, że może to być bardzo ciekawy czas. Przez sześć miesięcy na czele Wspólnoty będzie stał polityk, który jest bardzo bliskim sojusznikiem premiera Węgier, wspierał działania PiS, a za swój autorytarny styl rządzenia lata temu zyskał przydomek "słoweński Putin". Już w dniu inauguracji Frans Timmermans nie chciał zrobić z nim wspólnego zdjęcia. Kim jest Janez Janša?
Od 1 lipca do końca roku Słowenia pod przywództwem prawicowego premiera stoi na czele UE.
Janez Janša, premier Słowenii, nazywany jest "małym Orbánem", "mini Trumpem" lub "słoweńskim Putinem".
Populista, konserwatysta, zdecydowany przeciwnik imigrantów, atakujący dziennikarzy – tak jest postrzegany.
Patrząc na europejskich polityków kategoriami Orbána i Kaczyńskiego, to Janez Janša jest trzecim z nich. Z perspektywy przeciętnego Kowalskiego w Polsce jest może mniej widoczny, mniej znany, bo mniej krzykliwy, czy awanturujący się na forum UE, ale to podobny typ.
Populista, konserwatysta, przeciwnik imigrantów. Sam z UE ma na pieńku, jest krytykowany za ataki na dziennikarzy i oskarżany o łamanie wolności słowa, próby przejęcia mediów publicznych, czy uciszanie tych krytycznych wobec rządu przez odcięcie państwowych funduszy.
"Wolność prasy pogorszyła się, odkąd Janša wrócił do władzy w marcu 2020 roku" – grzmi w najnowszym raporcie organizacja Media Freedom Rapid Response.
Raport został opublikowany tuż przed przejęciem rotacyjnego przewodnictwa Słowenii w UE. Ale nie tylko z jego powodu słoweńska prezydencja zwraca szczególną uwagę Europy. Od piątku cała uwaga skupiona jest na polityku, który porównywany jest do Donalda Trumpa i Viktora Orbána. I przez najbliższe pół roku w UE na pewno uważnie będą patrzeć mu na ręce. "Trzeba go bacznie obserwować. (...) Janša podąża tą samą drogą, co jego węgierski sąsiad, gdy premier Viktor Orbán odwrócił się od demokracji i wartości europejskich" – pisze "Politico".
Słoweński Orbán, Putin...
Premier Słowenii bez dwóch zdań ma właśnie swoje pięć minut. "Coraz bardziej postrzegany jest jako jeden z najbardziej nieliberalnych przywódców na kontynencie" – napisał o nim dyplomatycznie magazyn "Foreign Policy".
Inni nie przebierają w słowach. Janez Janša, premier Słowenii, nazywany jest małym lub słoweńskim Orbánem, bo tak go broni. Zarzuca mu się też powielanie stylu rządzenia premiera Węgier.
Zwą go też "mini Trumpem", bo jest wielkim fanem byłego prezydenta USA i bardzo wspierał jego kampanię, a nawet ogłosił jego zwycięstwo. Ze Słowenii zresztą pochodzi Melania Trump.
"Jak jego idol Donald Trump oparł swój polityczny styl na teoriach konspiracyjnych i prowadzeniu wojny z mainstreamowymi mediami" – opisywał bałkański portal Balkan Insight. I jak prezydent USA znany jest z tego, że kłóci się z dziennikarzami na Twitterze i oskarża o szerzenie fake newsów.
"Deutsche Welle" przypomina z kolei, że autorytarny styl Janšy przyniósł mu już po pierwszej kadencji w 2008 roku przydomek "słoweński Putin".
Z Polską w zagranicznych mediach nie ma aż tak obrazowych porównań, ale i tak wszyscy wiedzą, że z rządem PiS jest mu po drodze. Janez Janša popierał Polskę w UE, był w Warszawie, spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim i premierem Mateuszem Morawieckim.
– Głośno mogę powiedzieć, że Polska jest dla nas państwem, które szanuje zasady państwa prawa, ma dynamiczną i ugruntowaną demokrację, o którą bardzo walczyła – powiedział.
Morawiecki uznał, że Słowenia to "dobry, sprawdzony sojusznik, z którym Polska ma zbieżne interesy w ramach UE". – Polska ma grono wypróbowanych sojuszników i Słowenia zdecydowanie należy właśnie do takich krajów, na których możemy polegać, do państw z którymi bardzo blisko współpracujemy – powiedział.
Farsa na inauguracji
Od 1 lipca do końca roku właśnie ta Słowenia pod przywództwem prawicowego premiera stoi na czele UE. Czego się po niej spodziewać? Już pierwszego dnia, podczas spotkania roboczego z unijnymi komisarzami, doszło do incydentu, o którym mówi cała Europa.
Pytany o to, dlaczego jego kraj zwleka z oddelegowaniem swoich przedstawicieli do Prokuratury Europejskiej, Janša miał mówić o problemach w słowackim wymiarze sprawiedliwości, m.in. z "komunistycznymi sędziami". Pokazał też zdjęcie z pikniku, na którym mieli być m.in. słoweńscy sędziowie i opozycyjni politycy z partii Socjaldemokraci. Frans Timmermans musiał być wściekły, bo w odpowiedzi odmówił zrobienia wspólnego zdjęcia.
W oświadczeniu wyjaśnił, że po prostu nie może stanąć na tym samym podium z premierem Słowenii po jego "ataku na sędziów", który uznał za nie do zaakceptowania.
"Inauguracja słoweńskiej prezydencji w UE zamieniła się w farsę" – skomentował potem incydent brytyjski brytyjski"Guardian". I już widać, że zapowiada się ciekawe półrocze.
Polska, Węgry i Słowenia
Całą trójkę nie raz wrzucano do tego samego worka. I pewnie prezydencja tego nie zmieni.
"Słowenia, która w czwartek przejęła prezydencję w UE, będzie adwokatem zarówno Polski, jak i Węgier, gdy spadnie na nie krytyka za tłamszenie demokracji" – analizuje w "Wyborczej" Michał Kokot.
Gdy w połowie czerwca węgierski parlament przegłosował ustawę zakazują udostępniania nieletnim jakichkolwiek treści przedstawiających lub promujących homoseksualizm, a także operacje korekty płci, Orbána broniły tylko Polska i Słowenia.
"Wolność mediów atakowana w Polsce, Słowenii i na Węgrzech" – wiosną debatował nad tym Parlament Europejski, wyrażając niepokój sytuacją w tych trzech krajach. Cała trójka była też przeciwna zasadzie łączenia przestrzegania praworządności z wypłatą unijnych funduszy.
Bliski sojusznik Węgier
Janez Janša jest premierem już po raz trzeci (był nim w latach 2004-2008 i 2012-2013). W czasie drugiej kadencji stracił stanowisko szefa rządu po oskarżeniach o korupcję. Dziś postrzegany jest przede wszystkim jako bliski sojusznik Orbána. I nie chodzi tylko o poparcie i deklaracje – na linii Budapeszt-Lublana widać konkretne działania.
Michał Kokot opisuje w "Wyborczej" jak dwa temu Węgrzy rozpoczęli skupowanie części mediów w Słowenii i przekształcali je w tuby propagandowe Słoweńskiej Partii Demokratycznej (SDS), której liderem jest obecny premier. "By wzmocnić polityczny sojusz ze Słowenią, Węgrzy rozpoczęli przed kilkoma tygodniami serię przejęć i inwestycji na słoweńskim rynku paliwowym i bankowym" – czytamy.
Jak będzie wyglądał ten sojusz w czasie słoweńskiej prezydencji – i z Węgrami, i z rządem PiS – dopiero się okaże.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut