
Reklama.
Sprawa użycia przez Jacka Jaśkowiaka niecenzuralnego słowa w przestrzeni publicznej była badana przez policję. Debata "Język w kryzysie" dotyczyła wypowiedzi kobiet, które padały podczas Strajków Kobiet jesienią ubiegłego roku. Podczas transmisji programu w mediach społecznościowych miasta wulgaryzm prezydenta Poznania nie został wyciszony.
– Wielu z nas towarzyszy poczucie, iż żyjemy, nie czując pod stopami ziemi, dławiąc się słowami jak ciężkim powietrzem. Kiedy więc jesienią ubiegłego roku na placach i ulicach rozległy się gniewne "wy***ć", odniosłem wrażenie, że to nie tylko kobiety bronią się przed bezlitosnym prawem, ale broni się również język – mówił wówczas.
– Wulgarną ekspresję zrozumieć można jako rozpaczliwe wotum nieufności wobec kompletnie zużytych języków publicznych, z których pomocą nie da się już niczego wynegocjować. Jako nieomal jedyne słowa o wyraźnym znaczeniu, niezrakowaciałe pod wpływem władzy, propagandy, mediów – dodał samorządowiec.
"Gazeta Wyborcza" dowiedziała się, że policja nie zdecydowała się w związku z tą wypowiedzią na skierowanie sprawy do sądu. Funkcjonariusze argumentowali, że była to telewizyjna debata na temat języka polskiego, jego wulgaryzacji w przestrzeni publicznej, a prezydent w ramach swojej wypowiedzi użył cytatu.
– Policjanci z komisariatu na Starym Mieście przeprowadzili analizę prawnokarną. Uznali, że nie można tego zakwalifikować jako wykroczenia, ponieważ forma cytatu nie podlega karalności. Dlatego policja odstąpiła od skierowania wniosku do sądu – powiedział gazecie rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.
To postanowienie zostało zaskarżone do komendanta miejskiego policji, a ten uznał, że postępowanie w komisariacie zostało przeprowadzone prawidłowo, zaś decyzja policjantów miała oparcie prawne i wobec tego oddalił skargę. Oficjalne pismo z rozstrzygnięciem sprawy nie zostało jeszcze przesłane do Urzędu Miasta.
Sprawa żony prezydenta Jaśkowiaka
Problemy prawne w związku z publicznym użyciem wulgaryzmów miała też żona prezydenta Poznania. W 2017 r. Joanna Jaśkowiak podczas Strajku Kobiet słowami "jestem wkur..." podsumowała rządy Prawa i Sprawiedliwości.Jaśkowiak została oskarżona o publiczne wykrzykiwanie wulgarnych słów w miejscu publicznym. Sąd pierwszej instancji wyznaczył grzywnę w wysokości 1 tys. zł, ale żona prezydenta Poznania odwołała się od tego wyroku. Sąd Okręgowy uniewinnił ją. Obecnie Joanna Jaśkowiak jest radną w swoim mieście, zdobyła 30 tys. głosów.
Czytaj także: