Chorwacja to dla wielu Polaków turystyczny raj na wakacje. Niestety, na razie trzeba uzbroić się w cierpliwość, żeby tam dojechać. Na granicach panuje chaos, a kierowcom puszczają nerwy. Przejechanie odległości 1,5 km może zająć... trzy godziny.
– Chaos to mało powiedziane. To co dzieje się na granicy jest trudne do zrozumienia – relacjonuje Krystian Plato, który opowiedział nam, jak wyglądał jego wjazd do Chorwacji ze Słowenii 5 lipca wieczorem przez przejście graniczne w Macelj.
Mapy Google pokazywały mu korek, który miał wydłużyć podróż o 25 minut. – Rzeczywiście, dojechałem do granicy słoweńsko-chorwackiej i widziałem przed sobą kilka aut. Pomyślałem sobie, że szybko pójdzie. Wszyscy grzecznie stali na jednym pasie. Problem polegał na tym, że nic się nie działo. Raz na pięć minut udało się przejechać 10 metrów – opowiadał nasz rozmówca.
Wjazd do Chorwacji ze Słowenii
Po mniej więcej godzinie udało mu się dojechać do kontroli paszportowej. Była jedna budka, w której urzędował jeden pracownik. Okazało się, że to był tylko wstęp, bowiem dalej ciągnął się korek na trzech pasach ruchu. – Za czym ta kolejka stała? Tym razem chodziło o - ogólnie mówiąc - dokumenty covidowe. Zaświadczenia o szczepieniu, byciu ozdrowieńcem lub wyniki testów – relacjonował Krystian Plato.
Po kolejnej godzinie spędzonej w korku nasz rozmówca dojechał do pasa z napisem "Enter Croatia". W teorii służy on do szybkiej obsługi osób, które zalogowały się na specjalnej stronie, wypełniły formularz, dodały zaświadczenia o szczepieniu, byciu ozdrowieńcem lub o wykonanym teście i negatywnym wyniku. W rzeczywistości auta na tym pasie poruszały się takim samym tempem jak inne.
– Po mniej więcej 40 minutach zwątpiłem. Zmieniłem wraz z kilkoma innymi kierowcami pas "Enter Croatia" na pas dla autobusów, który stał pusty. Okazało się, że osobówki też są tam obsługiwane. Nikt o tym jednak nie informuje, bo w korku stoją tylko auta, żadnych innych osób, które mogłyby kierować ruchem i wszystko nieco przyspieszyć – stwierdził Plato.
Jak wyliczał, pokazał "paszporty covidowe", które zostały zeskanowane i pojechał dalej. – Cała obsługa trwała 30 sekund. Na chorwackich autostradach pusto. Jadę dalej na południe – dodał.
Jego zdaniem korki tworzą się głównie przez turystów, którzy nie mają ze sobą zaświadczeń covidowych. – Widziałem przed sobą auta, gdzie kontrola trwała kilka minut, kiedy moja przecież zaledwie 30 sekund, a podróżuję w trzy osoby – ja, żona i półtoraroczny synek. Stąd też zapewne korek do pierwszej kontroli paszportowej. Auta nie miały jak jechać, bo dalej był korek do kontroli covidowej – wyjaśniał Krystian Plato.
Warto też zaznaczyć, że Chorwacja nie jest w strefie Schengen, dlatego przy wjeździe do tego kraju zawsze trzeba liczyć się z pewnymi formalnościami. Chodzi tu o kontrolę, polegającą na pokazaniu paszportu lub dowodu osobistego.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut