Napisałam tekst, by wyrazić swoją opinię na temat Wojciecha Cejrowskiego. Skoro wzbudził on święte oburzenie, to może był jednak potrzebny? Może w mediach naprawdę pasą się święte krowy, których nie wolno ruszać? Ja nią nie jestem, więc na komentarze pod moim adresem się nie oburzam - odpowiada Hanna Rydlewska Arturowi Bazakowi, który na portalu wPolityce skrytykował jej felieton o Wojciechu Cejrowskim.
Pan Artur Bazak odniósł się w swoim tekście, opublikowanym w serwisie wpolityce.pl, do mojego artykułu poświęconego Wojciechowi Cejrowskiemu. Dowiedziałam się z tekstu, że jestem pensjonarką oraz socjalistką. Co ciekawe, Artur Bazak twierdzi także, że w debacie na naszym (gdyby ktoś nie wiedział – mięsnym) portalu uaktywnili się obrońcy międzynarodowego pokoju. Czytajcie: moi poplecznicy. Szalone feministki, komuniści, zboczeńcy wszelkiej maści. Zaciekawiło mnie to o tyle, że większość komentarzy do mojego artykułu wydawała się krytyczna. Po ich lekturze, nie poczułam się jak samozwańczy przywódca ruchu cejrofobów. Raczej jak ktoś, kto wsadził kij w mrowisko.
Gorąca reakcja użytkowników strony na mój tekst była dla mnie zaskoczeniem. We wstępie artykułu informowałam o tym, że będzie to tekst pisany emocjami. Mocno nacechowany moimi osobistymi przekonaniami, z którymi przecież każdy ma prawo polemizować. Nie napisałam go po to, by nakręcać koniunkturę w mięsnym biznesie (parówki same sprzedają się dobrze), by nabić sobie wierszówkę (jestem na etacie i wierszówki nie dostaję) lub by podlizać się siłom zła (zdaniem pana Artura Bazaka to chyba feministki i ludzie zawodowo zajmujący się kulturą, być może również masoni oraz element przestępczy). Napisałam tekst, by wyrazić swoją opinię na temat Wojciecha Cejrowskiego. Skoro wzbudził on święte oburzenie, to może był jednak potrzebny? Może w mediach naprawdę pasą się święte krowy, których nie wolno ruszać? Ja nią nie jestem, więc na komentarze pod moim adresem się nie oburzam. Nie rzucam zawodu i klawiatury komputera, jak doradzał mi jeden z użytkowników naTemat. Istotą naszego serwisu ma być debata – otwarta, kulturalna, merytoryczna. I takie głosy zawsze będą mnie cieszyć, za takie głosy dziękuję.
W kilku komentarzach padło hasło: sprzedaj tyle książek, co Cejrowski, to wtedy zyskasz prawo, by go krytykować. Rozumiem, że płyty komentują zatem wyłącznie artyści, których dzieła wielokrotnie okryły się platyną? Że spektakle recenzują wyłącznie wybitni twórcy teatralni? Że o obrazach może pisać tylko Sasnal? Ciekawi mnie także inny wątek – niektórzy namawiali mnie do tego, by oddzielić działalność podróżniczą Cejrowskiego od jego poglądów i aktywności publicystycznej. Być może miałoby to sens, gdybym pisałam newsa o nowej książce Cejrowskiego. Ale ja napisałam tekst o nim, w całości, bez wyjątku. Jak każda pensjonarka, uczyniłam to w afekcie. Jak każda socjalistka, popełniłam zbrodnię. Rozgrzeszyć ją może chyba tyko W.C.-pasterz