Odbył się pogrzeb ofiar Jacka Jaworka. Z ust biskupa padły przejmujące słowa
redakcja naTemat
20 lipca 2021, 19:19·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 lipca 2021, 19:19
W Kościele Parafialnym Dąbrowa Zielona odbył się pogrzeb zamordowanej trzyosobowej rodziny z Borowców niedaleko Częstochowy. Podejrzany o zbrodnię i poszukiwany przez policję Jacek Jaworek pozostaje na wolności.
Reklama.
Uroczystości pogrzebowe trzyosobowej rodziny rozpoczęły się 20 lipca o godz. 13. Ofiary brutalnego zabójstwa to Janusz (44 l.), Justyna (44 l.) i ich syn Jakub (17 l.). Na pogrzebie pojawił się tłum osób, a wśród nich 13-letni Gianni. Chłopiec jako jedyny członek rodziny przeżył masakrę w domu w Borowcach.
Poruszające słowa w czasie nabożeństwa wygłosił biskup Andrzej Przybylski, który odprowadzał rodzinę w ostatnią drogę. – Wierzyli w Boga. To właśnie tu przychodzili do tego kościoła. Sam bierzmowałem Kubę świętym olejem – wspominał. Jego słowa cytuje "Super Express". Hierarcha miał też specjalne przesłanie do zgromadzonych osób.
– Wy macie dalej wierzyć w Boga. Oni są już w jego rękach. Bądźcie spokojni. Musimy pytać, co jest najważniejsze. Stawać po stronie Boga i żyć z jego przykazaniami – podkreślał.
W nawiązaniu do zamordowanej rodziny, biskup zdobył się na smutną refleksję. – Może planowaliście wakacje, ale nie taką drogę. Wszystkich nas ona zaskakuje. Chcemy Wam powiedzieć trzy słowa: Dziękujemy. Za Wasze małżeństwo, za dobre słowo i za to, jacy byliście – kontynuował.
– Chcemy powiedzieć przepraszam, za to że może (...) za późno zareagowaliśmy. Prosimy, jak będziecie w domu ojca w niebie, to czekajcie tam na nas, byśmy żyli dalej. Pewnie tego pragniecie dla Gianniego – dodał bp Przybylski.
Brutalne morderstwo w Borowcach
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, do tragedii w Borowcach w powiecie częstochowskim doszło w nocy z piątku na sobotę 10 lipca. Wezwani do awantury domowej policjanci znaleźli zwłoki 44-letniego małżeństwa i ich 17-letniego syna. Podejrzanym o zbrodnię jest Jacek Jaworek, który mieszkał u brata po wyjściu z zakładu karnego. Nie miał pozwolenia na broń.
Tragicznie zmarłe małżeństwo miało jeszcze jednego syna, który zdołał schronić się przed mordercą. Z relacji przebiegu nocnej tragedii wynika, że 13-latek, gdy tylko zorientował się, co się dzieje, schował się do szafy, a oprawca nie odkrył jego kryjówki. Młodszy syn zamordowanych poczekał, aż zbrodniarz wyjdzie z domu i zaraz po tym uciekł do mieszkających w pobliżu kuzynów.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut