Tylko raz zdarzyło się, żeby w czasach nowożytnych igrzysk zabrakło na nich Rosjan. W 1984 roku zadecydował polityczny bojkot i zarówno kadry ZSRR, jak i "przyjaciół" zza miedzy (w tym Polaków), nie było w Los Angeles. Po prawie równo 30 latach Rosjanie ponownie są w olimpijskim klinczu. Miało ich nie być w Tokio, a jednak są...
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
Igrzyska olimpijskie powinny kojarzyć się ze wspólnotą. Odłożeniem na bok zaszłości, czy stawianiem nad dobrem olimpijek i olimpijczyków, politycznego interesu. Tyle teorii, w tle z duchem starań barona Pierra de Coubertina. Ojca nowożytnego ruchu olimpijskiego.
Praktyka pokazała co innego. Berlin 1936 i hitlerowska propaganda. Dwanaście lat przerwy ze względu na działania wojenne (odwołane letnie IO w Helsinkach w 1940 i Londynie w 1944).
Trafił się też rok 1980, kiedy igrzyska organizowane były w Moskwie, na których zabrakło przedstawicieli krajów tzw. Zachodu. Doszło do bojkotu, otwartego sprzeciwu na militarne działania ZSRR (m.in. w Afganistanie.
Rosjanie (wówczas vel Sowieci) odpłacili się tym samym cztery lata (1984) później w Los Angeles. Tym razem to Blok Wschodni powiedział "nie". Przy okazji zniszczono pokolenie sportowców, którzy mogli przez polityczną decyzję stracić swoją jedyną olimpijską szansę w życiu. Na medal i wykorzystanie momentu, tu i teraz. Zwłaszcza, że życie zawodowego sportowca ma swoje czasowe ograniczenia.
Złota "wspólnota" we Francji, przekręt w Pjongczangu
Rosja i ZSRR łącznie na igrzyskach (zimowe i letnie) zdobyli aż 1917 medali (1576 w letnich IO). Więcej wywalczyli tylko Amerykanie, 2802 (2520). Gdyby to rozbić na okresy historyczne, ZSRR 1204 krążków, a Rosja 570. Do dorobku rosyjskiego wliczane są też wyniki tzw. Imperium Rosyjskiego oraz Wspólnoty Niepodległych Państw.
W ostatniej z wymienionych formuł Rosjanie wystąpili w 1992 roku na zimowych igrzyskach w Albertville. Zdobyli tam zresztą złoty medal w hokeju na lodzie, a w kadrze WNP była wówczas zdecydowana przewaga hokeistów rosyjskich, z trzema wyjątkami: dwoma Ukraińcami i Litwinem. Sama idea WNP to efekt rozpadu ZSRR, zrzeszenie jego byłych republik.
Po latach problemy rosyjskich olimpijczyków jednak powróciły. Nie ma tu złośliwości ze strony zazdrosnego sąsiada Polaka, ale sporo wyników ZSRR budziło wątpliwości. Wyścig "zbrojeń" i walka z innym z naszych sąsiadów, Niemcami (najczęściej RFN), przyprawiała o ból głowy. Zwłaszcza biorąc po uwagę, że rekordy świata padały praktycznie od ręki.
Doping był, ale już nie jest tematem tabu. Naiwnością byłoby wierzyć w czystość sportu od A do Z, ale najczęściej działa zasada: Co nie jest zabronione, może być zastosowane. Zwłaszcza wśród potęg, mających ambicje walki z każdym i w każdej dyscyplinie olimpijskiej. Rosjanie są dopasowani niemal kropka w kropkę do tej charakterystyki.
Już w zimowym Pjongczangu (IO 2018) były problemy. Do igrzysk przystępowali jako "Olimpijczycy z Rosji". Obeszli karę ze strony Światowej Agencji Antydopingowej (WADA), mocno manipulując systemem. W efekcie wystartowało 168 zawodników. Pierwotnie zgłoszonych było pół tysiąca, ale większość nie przeszła albo przez kwalifikacje, albo swoją... bogatą historię dopingową.
A i tak Rosjanie, tzn. Olimpijczycy z Rosji, byli najliczniejszą grupą na tamtych igrzyskach.
Koncert Czajkowskiego na wagę złota
WADA, już z szefem Witoldem Bańką, kolejny raz pogroziła palcem po igrzyskach w Korei. Ponownie pod rękę z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim. Rosja miała być wykluczona na cztery lata z igrzysk oraz imprez rangi mistrzostw świata.
Ale Rosjanie się odwołali i choć w grudniu 2020 roku Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) w Lozannie utrzymał wykluczenie, to skrócił je o dwa lata (jest liczone od 17 grudnia ubiegłego roku). Czyli obyło się bez otwartych złamań, a dostali jedynie po uszach.
Słowa słowami... Wracając do 2018 roku, "Olimpijczycy z Rosji" sięgnęli wówczas po złoto w hokeju na lodzie. Flagi rosyjskiej nie było, bo przez zakazy być nie mogło, więc przy dekoracji sportowcy... odśpiewali hymn swojego kraju, razem z kibicami. Niekoniecznie zaopatrzonymi w gadżety teamu olimpijczyków, a tradycyjnie, z flagami Rosji.
Tego samego roku Rosjanie byli gospodarzem mistrzostw świata w piłce nożnej. Poprawili też kilkoma spotkaniami, w roli zapraszających do siebie, podczas Euro 2020. Mało?
Na igrzyskach w Tokio skrót OAR (Olympic Athletes from Russia) zmieniono na ROC (Russian Olympic Comitee), czyli Rosyjski Komitet Olimpijski. Siatkarz Maksim Michajłow i szablistka Sofja Wielika będą chorążymi kadry ROC, ze swoją olimpijską flagą.
Zamiast hymnu rosyjski komitet usłyszy po swoich złotych medalach... Piotra Czajkowskiego. Dokładniej fragment I koncertu fortepianowego b-moll rosyjskiego kompozytora. A stroje olimpijskie?
Pod względem absencji najbardziej po głowie dostały dyscypliny znane z dopingowych skandali. Podnoszenie ciężarów i lekkoatletyka to łącznie dwunastka zawodników po stronie ROC w Tokio. Dziesiątka lekkoatletów, z czego trójka mistrzów świata. Do tego po jednej kobiecie (Kristina Sobol) i jednym mężczyźnie (Timur Naniew) w podnoszeniu ciężarów.
Wszystkich reprezentantów ROC w Tokio będzie jednak aż 330. Czyli więcej niż na ostatnich igrzyskach w Rio de Janeiro. Dopingowe "wykluczenie" Rosji ma zahaczyć o 2022 rok i zimowe zmagania w Pekinie. I to chyba jedyny, choć wątły argument, po stronie jakichkolwiek efektów kar w kierunku Rosji, o których było w świecie bardzo głośno.
Może jeszcze jeden. Wyzwaniem będzie wymyślenie... nowej nazwy teamu dla Rosjan, tym razem na zimowe igrzyska. Na szczęście jest jeszcze trochę czasu do 2022.
Więcej informacji na temat igrzysk olimpijskich w Tokio znajdziesz w naTemat. Jesteśmy #GotowiNaTokio.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut