
W średniowieczu padaczka była chorobą tajemniczą i wywołującą strach, a chorych traktowano jak obłąkanych i niespełna rozumu. Wanda Nowicka, posłanka Ruchu Palikota i wicemarszałek Sejmu, nazywając padaczkę "potwornym upośledzeniem" przeniosła nas na chwilę do tamtej rzeczywistości. Co gorsza, z taką opinią cierpiący na tę chorobę spotykają się niemal codziennie.
Szacuje się, że w Polsce na padaczkę cierpi od 0,8 do 1,5 proc. społeczeństwa, czyli od 370 do ponad 400 tys. osób. Co roku zapada na nią 40-70 osób na każde 100 tysięcy mieszkańców.
Z przykrością muszę powiedzieć, że tak jak powiedziała posłanka, myśli wiele osób. Takie opinie skutkują utrzymującym się strachem wobec osób cierpiących na epilepsję.
Mitem jest także twierdzenie, jakoby osoby chore na padaczkę, nękane ciągłymi napadami drgawek, nie mogły normalnie funkcjonować. Rzecz jasna wszystko zależy od typu choroby, ale, jak podkreśla Iwona Sierant, generalnie życie takich osób nie jest "potwornie upośledzone".
Są stare regulaminy, w których zarabia się korzystania z pływalni osobom z chorobami skóry oraz chorym na padaczkę i na choroby neurologiczne. Zadzwoniłam wybiórczo do dwóch dyrektorów OSiR. Jeden w ogóle nie wiedział, że padaczka to choroba neurologiczna. Był zdziwiony, że w ogóle takie osoby mogą pływać na basenach. Drugi był w szoku i poprosił o zarzut na piśmie.
– Trzeba zacząć od szkoleń dla nauczycieli i pracodawców oraz innych osób, które mają kontakt z chorymi na padaczkę. Kroki, jakie robimy w tym kierunku, są bardzo małe. Wypowiedź posłanki Nowickiej to jeden wielki krok w tył – dodaje Magdalena Waśniewska.

