W ubiegłym roku J.K. Rowling doczekała się niechlubnego miana TERF-a. Autorka powieści o Harrym Potterze niespodziewanie zaczęła atakować osoby transpłciowe, czym rozsierdziła wielu swoich wiernych fanów. Mimo to Rowling ani myśli przestać wyrażać swoje kontrowersyjne opinie. W jej nowym tweecie znowu dostaje się społeczności transpłciowej. To ją pisarka obwinia za ataki pod swoim adresem.
J.K. Rowling, która jest ostro krytykowana za swoje słowa o osobach transpłciowych, wciąż dostaje hejterskie wiadomości. Ostatnio pisarka opublikowała jedną z nich: "Życzę ci rurobomby w twojej skrzynce pocztowej" i skomentowała ją słowami: "Szczerze mówiąc, jeśli nie możesz doprowadzić kobiety do jej zwolnienia, aresztowania lub porzucenia przez jej wydawcę, a przekreślenie jej spowodowało tylko wzrost sprzedaży jej książek, to tak naprawdę jest tylko jedno miejsce, do którego możesz się udać".
Przy okazji Rowling znowu postanowiła wbić szpilkę osobom transpłciowym. "(…) Teraz setki aktywistów trans groziło, że pobiją mnie, zgwałcą, zamordują i zbombardują. Zdałam sobie sprawę, że ten ruch nie stanowi żadnego zagrożenia dla kobiet" – napisała ironicznie. Podczas gdy internauci potępili hejterów atakujących pisarkę, skrytykowali jej słowa.
"Poleciłbym, aby J.K. Rowling przyjrzała się codziennym nadużyciom, które osoby transpłciowe doznają ze strony "krytyków gender", zarówno w internecie, jak i w prawdziwym życiu, zanim przedstawi to, jako jednostronny atak ze strony osób, których chce pozbawić praw" – skomentował bloger Tom Coates.
"Czy naprawdę są to 'aktywiści trans', czy to po prostu przypadkowe osoby na Twitterze? Jest różnica. Przypinając to działaczom trans, po raz kolejny celowo oczerniasz tę społeczność. To obrzydliwe, ale niestety tego od ciebie oczekiwałam" – stwierdziła jedna z internautek.
W czerwcu ubiegłego roku J.K. Rowling zamieściła na swoim Twitterze artykuł portalu devex.com, który poświęcony był tematowi pandemii koronawirusa oraz braku dostępu w niektórych częściach świata do artykułów higienicznych. Brytyjska powieściopisarka skrytykowała termin użyty przez autorki tekstu, które napisały, że osoby niebinarne i transgenderowi mężczyźni również mają miesiączki.
"Osoby z miesiączką? Jestem pewna, że są na to jakieś inne wyrazy. Pomóżcie mi. Wumben? Wimpund? Woomud?" – ironizowała w swoim wpisie Rowling, mając na myśli slowo "women", czyli kobiety. Autorka "Harry'ego Pottera" odniosła się tym samym artykuł. Internauci momentalnie zarzucili pisarce, że nie wspiera osób transpłciowych. Ta szybko odpowiedziała i dolała jeszcze więcej oliwy do ognia.
"Jeśli płeć nie jest prawdziwa, to nie istnieje coś takiego jak przyciąganie się osób o tej samej płci. Jeżeli płeć nie jest prawdziwa, to globalna rzeczywistość kobiet przestaje istnieć. Znam i kocham osoby transpłciowe, ale poprzez rozmywanie konceptu płci, odbieramy wielu ludziom możliwość rozmawiania o swoim życiu. Przedstawianie prawdy nie jest hejtem" – dodała na Twitterze.
W sieci od razu pojawiły się głosy sprzeciwu wobec Rowling, a Brytyjka padła ofiarą tzw. kultury przekreślenia (ang. cancel culture). "Zamknij buzię i otwórz swój portfel" – skomentowała wpis Rowling aktorka Jameela Jamil. Opinie Rowling skrytykowały również gwiazdy filmów o "Harrym Potterze", m.in. Emma Watson i Daniel Radcliffe. J.K. Rowling nazwano nawet TERF-em, czyli radykalną feministką wykluczającą osoby trans.
Jakby tego było mało jesienią ubiegłego roku Rowling wydala kolejną książkę pod pseudonimem Robert Galbraith zatytułowaną "Niespokojna krew". Fabuła książki skupia się na cis-mężczyźnie, który jest seryjnym mordercą i przy okazji fetyszystą damskich ubrań. Psychopata przebiera się za kobiety, aby zmylić swoje ofiary. Przez taki opis książki media powtórnie nazwały Rowling transfobem.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut