Francja przetarła szlak w surowych obostrzeniach dla niezaszczepionych, w ślad za nią idzie Słowacja. Ale czy taki scenariusz byłby możliwy w Polsce? Politycy PiS zarzekają się, że oficjalnie tematu nie ma. Prywatnie emocje buzują również tu. – Ja bym nawet wytaczał pozwy cywilne niezaszczepionym, którzy kogoś zarażą – mówi nam jeden z posłów. Oto, jak w PiS reagują na hasło o surowych obostrzeniach dla niezaszczepionych.
Czy restauracje, centra handlowe mogą być w Polsce zamknięte dla osób niezaszczepionych? Pytamy polityków PiS. Zdania są podzielone.
Jakie nastroje panują w tej kwestii w obozie władzy i czego można się po nich spodziewać?
– Pan prezes bardzo nas tylko osobiście prosił, żebyśmy zachęcali ludzi do szczepień i przekonywali ich argumentami naukowymi – mówi jeden z posłów.
Irytacja na osoby, które z coraz większą ostentacją okazują, że nie zamierzają się szczepić i swoimi przekonaniami próbują zdominować społeczeństwo, z dnia na dzień wydaje się coraz większa. Nie tylko wśród przeciętnych Kowalskich, ale także przynajmniej u niektórych w obozie władzy.
– Mam coraz mniej akceptacji dla sytuacji, w której z powodu jednego człowieka trzeba będzie zamknąć siłownię, z powodu jednego klienta w restauracji trzeba będzie zamknąć całą restaurację. Albo z powodu jednego pracownika trzeba będzie zamknąć cały zakład pracy. Na to się naprawdę nie godzę – mówił w Polsat News wiceminister Waldemar Buda, co – sądząc po komentarzach internetowych – zaskoczyło niejednego Polaka.
Wcześniej w kwestii obostrzeń dla niezaszczepionych dość jednoznaczenie określił się wicepremier Jarosław Gowin.
Zapytany, czy stadiony, restauracje bądź kina będą otwarte tylko dla osób zaszczepionych, lider Porozumienia odparł, że jest zdecydowanie "za". – Mówię to z pełną odpowiedzialnością, po pierwsze jako minister odpowiedzialny za gospodarkę. Ci, którzy się nie szczepią, bez ważnych powodów medycznych, zagrażają tysiącom polskich firm, milionom miejsc pracy – powiedział.
Tymczasem, jak ustalili dziennikarze RMF FM, nie będzie w Polsce kin, restauracji czy sklepów tylko dla zaszczepionych przeciw Covid-19, bo rząd nie zamierza wprowadzać dodatkowych ograniczeń dla osób, które nie zaszczepią się przeciw koronawirusowi.
Ale jakie nastroje panują w tej kwestii w obozie władzy i czego można się po nich spodziewać?
Kaczyński osobiście prosił
Politycy PiS jak jeden mąż zarzekają się, że dziś tematu nie ma. W Klubie PiS czy na Sejmowej Komisji Zdrowia nikt tej sprawy oficjalnie nie poruszał. Nie ma takich planów. Czekają na rozwój wydarzeń, na razie podpierają się tym, że zachorowań jest mało i nie wiadomo, dziś, jakie w ogóle będą obostrzenia. Twierdzą, że Jarosław Kaczyński też nigdy o tym nie mówił, ale sam się zaszczepił, nie miał wątpliwości.
– Pan prezes bardzo nas tylko osobiście prosił, żebyśmy zachęcali ludzi do szczepień i przekonywali ich argumentami naukowymi – mówi naTemat poseł PiS Grzegorz Matusiak.
To samo powtarzają inni. – Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że temat był poruszany tylko na zasadzie, żebyśmy my, jako parlamentarzyści, maksymalnie mogli włączyć się w akcję promocji szczepienia. Prezes o to apelował, przewijało się to także w rozmowach kuluarowych. Tak naprawdę czekamy na to, co wydarzy się po wakacjach, jak ludzie wrócą z wycieczek zagranicznych. To będzie miernik, jak może się to rozwijać. Daj Boże, że tak się nie stanie – mówi poseł Piotr Kaleta.
W praktyce politycy PiS mają jeździć po Polsce, promować Polski Ład i namawiać do szczepień. Z nadzieją, że się uda.
A jeśli nie? Polacy nie chcą się już szczepić, sami epidemiolodzy widzą, że nic nie działa i coraz częściej mówią o wprowadzeniu ograniczeń dla niezaszczepionych.
Poseł Grzegorz Matusiak przyznaje, że na razie udało mu się namówić jedną osobę.
– Jako osoba zaszczepiona mam obawy w stosunku do osób, które nie są zaszczepione i mogą roznosić wirusa. Chodzi o bezpieczeństwo, o gospodarkę. Znów może nam grozić lockdown, znów możemy być izolowani. Jako politycy mamy obowiązek namawiać ludzi, by jak najwięcej z nich się zaszczepiło. Ale jeśli są osoby, które nie widzą potrzeby szczepienia, trzeba wprowadzić dla nich jakieś obostrzenia, żeby nam, zaszczepionym, dać pewność funkcjonowania. Osoby, które są zaszczepione nie wyobrażają sobie, że z powodu mniejszej liczby osób będziemy mieć problemy – mówi poseł PiS.
Czy wyobraża sobie scenariusz francuski w Polsce? – Nie słyszałem żadnych rozmów na ten temat, nie było żadnej dyskusji. Ale powiem uczciwie, nie wykluczam takiej sytuacji, że w przypadku nagłego wzrostu zachorowań, jeśli będzie wymagać tego bezpieczeństwo i zdrowie obywateli, to mogą być wprowadzone dodatkowe obostrzenia. Apeluję, by jednak zabezpieczyć zdrowie i życie swoje i swoich bliskich, jedynym sposobem na dzień dzisiejszy są szczepienia i izolacja – odpowiada.
Politycy PiS o pomyśle Francji
Temat jest gorący, społeczeństwo jest podzielone, w samej Francji sprawa wywołała gwałtowne protesty. Przypomnijmy, tam osoby niezaszczepione nie będą mogły wejść do restauracji, czy do centrum handlowego. W Polsce kwestia wywołuje nie mniejsze emocje.
Jak wykazał sondaż dla wp.pl, 53,7 proc. badanych popiera ograniczenia dla tych, którzy nie przyjęli szczepionki przeciw COVID-19.
Jednak nie brak głosów, że rząd PiS nigdy na taki krok się nie zdecyduje w obawie przed wściekłością swojego elektoratu. Jak wiadomo gminy, w których zawsze wygrywa wybory, przodują w statystykach najmniej zaszczepionych. Zresztą premier Mateusz Morawiecki mówił niedawno, że na razie takich planów w Polsce nie ma.
"W nieoficjalnych rozmowach współpracownicy Mateusza Morawieckiego przyznają, że obawiają się społecznego buntu" – podało RMF FM.
Opozycja bije na alarm. "Rząd PiS nie ma odwagi, wzorem innych krajów wprowadzić ograniczenia dla niezaszczepionych, narażając na niebezpieczeństwo nas wszystkich" – komentuje poseł PO Sławomir Nitras. I nie tylko on.
Jednak w samym PiS emocje są nie mniejsze, ale jedności w kwestii ewentualnych obostrzeń dla niezaszczepionych w przyszłości raczej nie widać.
– Prywatnie uważam, że powinno się rozważać wszystkie warianty, żeby zabezpieczyć Polaków przed możliwością czwartej i kolejnej fali. Żeby wrócić do normalności, czasem trzeba stanowczych działań. Niezaszczepieni mają obowiązek się szczepić i kropka. Jedziemy do Kenii, gdzie jest obowiązek szczepienia i nikt nie pyta co jest w szczepionce, a tu mamy wątpliwości – uważa poseł Kaleta.
Pytamy innych polityków PiS. Niektórzy zaskakują.
– Jest pandemia i po prostu trzeba się zaszczepić. To nie jest tak, że ktoś chce, czy nie, bo on zaraża innych. Ja wytaczałbym takim osobom pozwy cywilne, jeśli kogoś zarażą. Jestem za tym, by – jeśli ktoś zakaziłby drugą osobę – płacił odszkodowania tym osobom. A jeśli zachorują i ich leczenie przekroczy płacone przez nich składki, obciążałbym ich osobiście – reaguje jeden z polityków, który prosi o anonimowość.
Mówi o zaszczepionych dzieciach, które zna: – Rogi im nie wyrosły. Trzeba myśleć mózgiem, a nie jakimiś emocjami. Wyobrażam sobie scenariusz francuski w Polsce. Osoby niezaszczepione to osoby, które potencjalnie roznoszą chorobę. Jak ktoś nie chce się szczepić, to niech siedzi w domu.
Jakie w tej kwestii wyczuwa nastroje w PiS? – Są koledzy, które mają inne poglądy, a są tacy, którzy mają takie jak ja. Póki co trwają szczepienia. Jak zacznie się wyczerpywać grono osób, które będzie się szczepić, to trzeba będzie pomyśleć nad innymi rozwiązaniami – podkreśla.
"Jestem zdecydowanym przeciwnikiem"
A zatem jeśli jakimś cudem rząd wpadnie jednak na pomysł wprowadzenia restrykcji dla niezaszczepionych, niektórzy w PiS mu przyklasną. Druga część raczej się oburzy.
– Nie słyszałem żadnego głosu z naszego środowiska w rozmowach, nawet prywatnych, na zasadzie: "Wprowadźmy rozwiązanie francuskie". Jestem jego zdecydowanym przeciwnikiem – uważa poseł Zbigniew Dolata z PiS.
Dlaczego? – Każdemu człowiekowi trzeba zostawić swobodę wyboru. Polacy nie lubią być do niczego przymuszani. Czyli raczej perswazja, argumenty merytoryczne, że szczepienia nie są zagrożeniem, a mogą uratować komuś życie. Wprowadzanie obowiązkowych szczepień, czy segregacji dla osób niezaszczepionych przyniesie odwrotny skutek. Nie sądzę, żeby taką drogą można było cokolwiek osiągnąć. Nie wyobrażam sobie wprowadzenia czegoś takiego w Polsce. Każdy obywatel powinien mieć swobodę wyboru i ponoszenia konsekwencji swoich wyborów – odpowiada.
To samo powtarza inny z posłów. – Jestem przeciwny takim restrykcjom jak we Francji. Uważam, że należy przekonywać ludzi, pokazywać im, dlaczego warto się szczepić. Może warto robić kampanie reklamowe nie ze sportowcami, celebrytami, tylko dać się wypowiedzieć ludziom, którzy wyszli cudem z choroby? Ale na pewno nie w formie przymusu, bo to będzie kontrskuteczne – mówi naTemat.
"Apeluję do wszystkich: Szczepmy się"
Na razie wszyscy przekonują, że czekają. Obserwują sytuację, co będzie dalej. Namawiają do szczepień.
– W Polsce na razie nie planuje się takich rozwiązań, ale jak będzie w przyszłości, nie wiem. Na razie nie ma dramatycznego wzrostu zachorowań, zobaczymy, jak będzie we wrześniu. Wiadomo, że musi być jakaś reakcja strony rządowej, jeżeli będzie duża liczba chorych, bo kolejnego lockdownu gospodarka może nie wytrzymać. Wiadomo też, że trzeba promować szczepienia, informować, wyjaśniać. Być może przez takie działanie zmieni się nastawienie u części osób, które obawiają się szczepień. Teraz głównie trzeba prowadzić akcję informacyjną – uważa poseł Marek Ast.
Póki co jest wiara, że ta akcja promocyjna pomoże. – Jestem przekonany, że akcje promocyjne, które są teraz prowadzone, przyniosą efekt i do jesieni będziemy zaszczepieni. Apeluję do wszystkich: Szczepmy się, bo to nasza wspólna odpowiedzialność. Za siebie, za bliskich, za funkcjonowanie państwa. Decyzje będą podejmowane adekwatnie do zmieniającej się sytuacji. Dziś nikt nie jest w stanie tego przewidzieć – reaguje w rozmowie z naTemat poseł Tadeusz Chrzan, członek Sejmowej Komisji Zdrowia.
Ale podkreśla: – Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, że w pewnym momencie jakieś obostrzenia zostaną wprowadzone dla bezpieczeństwa nas wszystkich. Przebywanie w przestrzeni publicznej tych, którzy są potencjalnym zagrożeniem dla pozostałych może być ograniczone. Byłbym w stanie to zaakceptować. Jestem jednak przekonany, że rząd nie będzie podejmował decyzji pochopnie.