Beata Pacut długo nie mogła się pogodzić z porażką w igrzyskach olimpijskich
Beata Pacut długo nie mogła się pogodzić z porażką w igrzyskach olimpijskich Fot. PAWEL RELIKOWSKI / POLSKA PRESS/Polska Press/East News
Reklama.
Długo Beata Pacut nie mogła się pogodzić z porażką przez ippon ze Shori Hamadą z Japonii. Azjatka pokonała naszą judoczkę w rywalizacji w kategorii 78 kilogramów, po czym dotarła do finału, gdzie przez ippon zwyciężyła efektownie ze świetną Francuzką Madeleine Malongą. Nasza zawodniczka w debiucie olimpijskim pechowo trafiła na wielką faworytkę.
Rywalizację na tatami w Nippon Budokan Polka rozpoczęła od wygranej z Gabonką Sarah-Myriam Mazouz przez ippon. Spisała się bardzo dobrze i miała apetyt na sukces. "Satysfakcji nie czuję, bo szczerze mówiąc, to chciałam tu zdobyć medal" - mówiła po walce nasza 25-letnia judoczka.

Tym razem musiała się jednak zadowolić jednym zwycięstwem i tym, że rozpoczęła walkę znakomicie, starając się zmusić faworytkę do błędu. Ta była jednak sprytniejsza, bardziej doświadczona i wykorzystała to bez litości. Polka długo nie mogła się pogodzić z porażką. A Shori Hamada sięgnęła w czwartek po złoty medal w Tokio.
"Musiałam ochłonąć i udało się wyjść tylnym wyjściem" - przyznała mistrzyni Europy w rozmowie z dziennikarzami, gdy wróciła do strefy wywiadów. Pomocny okazał się telefon, żurnaliści poprosili naszą judoczkę o powrót do Nippon Budokan.
Czytaj także:

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut