
Jednego z trzech Polaków zobaczymy w olimpijskim finale skoku o tyczce w Tokio. Przepustkę do wtorkowej walki o medale zapewnił sobie Piotr Lisek, który w eliminacjach pokonał wysokość 5,75 metra. To dało Polakowi jedenaste miejsce w klasyfikacji generalnej. Odpadli Robert Sobera (5,65 metra) i Paweł Wojciechowski (5,30 metra).
REKLAMA
Sobotnie eliminacje tyczkarzy przyniosły sporo emocji. Na liście startowej było łącznie trzydziestu zawodników. Mogliśmy mieć nadzieję, że trójka Polaków powinna namieszać w klasyfikacji, do końca walcząc o finałową przepustkę.
Najgorzej zawody rozpoczęły się dla Pawła Wojciechowskiego. Polak dla którego igrzyska w Tokio są trzecimi w karierze (wcześniej w Londynie 2012 i Rio de Janeiro 2016), ponownie nie przebrnął kwalifikacji. Zaliczył wysokość 5.30, kończąc eliminacje do finału (grupa A) na... ostatnim miejscu.
Sobera o włos od finału, Lisek rzutem na taśmę
Na jednych igrzyskach przed Tokio (w Rio) był za to Robert Sobera. Tyczkarz wywodzący się z Wrocławia w sobotnich eliminacjach zaliczył swoją najwyższą wysokość na poziomie 5.65. I to w pierwszej próbie.
Okazało się jednak, że byliśmy świadkami eliminacji, które sportowo były jedynymi z najlepszych od lat. A 5.65 którego nie poprawił już Sobera (co ciekawe, Polak nie stanął do ostatniej próby). Wrocławianin podobno przegrał w eliminacjach z kontuzją.
Honoru polskiej tyczki we wtorkowym finale będzie bronił Piotr Lisek. Człowiek, który dwukrotnie w sobotnich eliminacjach otarł się o odpadnięcie z rywalizacji. Zaliczył jednak próby, z których najlepszą była ta na wysokości 5.75. To taki sam rezultat, jaki Lisek osiągnął na igrzyskach w Rio de Janeiro (jego jedyne w karierze), gdzie w finale tyczki zajął 4 miejsce.
Ostatni medal dla polskiej tyczki w 2004 roku na igrzyskach w Atenach wywalczyła Anna Rogowska. Był to brązowy krążek.
Czytaj także: