
Od kilku dni media donoszą o "wpadkach" Ministerstwa Spraw Zagranicznych, związanych z działalnością opozycjonistów na Białorusi. Pierwsza poinformowała o tym "Rzeczpospolita". Dziś naczelny "Rz" Tomasz Wróblewski ujawnił, że MSZ naciskał na gazetę, by nie publikować tekstu.
REKLAMA
Naczelny "Rz" przyznał dzisiaj, że MSZ naciskał na jego gazetę, by nie publikowała tekstu o PIT-ach wysłanych na Białoruś. Tomasz Wróblewski mówił o tym w Radiowej Trójce.
Kiedy pisaliśmy o wysyłaniu pocztą PiT-ów dla opozycji białoruskiej, niewiarygodna była presja, jaką MSZ usiłował wywrzeć na "Rzeczpospolitą", żeby tego nie publikować. Na co dzień publikujemy wiele tekstów i materiałów, które odnoszą się do nieskuteczności czy błędów administracji państwowej, ale rzadko spotykamy się z taką presją i próbą wywierania nacisku.
Źródło: Radiowa Trójka
Wróblewski podkreślił, że szef MSZ zamiast pisać oświadczenia, powinien przyznać się do winy i przeprosić. Resort jeszcze nie odpowiedział na te zarzuty.
Wpadka nr 1 – PIT-y
Zaczęło się od tego, że PIT-y – w kopertach sygnowanych logiem MSZ – wysłano działaczom na Białoruś pocztą. Poinformowała o tym "Rzeczpospolita". Oburzyło to wielu dziennikarzy, którzy sugerowali, że może to spowodować represje wobec Polaków na Białorusi.
Zaczęło się od tego, że PIT-y – w kopertach sygnowanych logiem MSZ – wysłano działaczom na Białoruś pocztą. Poinformowała o tym "Rzeczpospolita". Oburzyło to wielu dziennikarzy, którzy sugerowali, że może to spowodować represje wobec Polaków na Białorusi.
Ministerstwo w odpowiedzi na tekst tłumaczyło, że "żaden z uczestników do dzisiaj, od dnia publikacji „Rzeczpospolitej”, nie spotkał się z jakimikolwiek nieprzyjemnościami ze strony władz białoruskich w związku z otrzymaniem diet za udział w Konferencji i otrzymaniem polskiego PIT" – napisało ministerstwo w wydanym przez siebie oświadczeniu. "Niektóre z osób, do których wysłano PIT-y na Białoruś jeszcze dziś potwierdziły MSZ, że nie mają nic przeciwko temu" – podkreślał rzecznik MSZ Marcin Bosacki.
Wpadka nr 2 – apel opozycjonisty
Kilka dni później "Rz" pisała z kolei, że jeden z najbardziej znanych działaczy białoruskiej opozycji Aleś Bialacki w polskiej ambasadzie w Mińsku apelował do MSZ o niepublikowanie informacji o jego kontach. Ostatecznie jednak informacja ta ujrzała światło dzienne.
Kilka dni później "Rz" pisała z kolei, że jeden z najbardziej znanych działaczy białoruskiej opozycji Aleś Bialacki w polskiej ambasadzie w Mińsku apelował do MSZ o niepublikowanie informacji o jego kontach. Ostatecznie jednak informacja ta ujrzała światło dzienne.
Ministerstwo odpowiedziało po raz drugi, wyjaśniając, że MSZ nie miał informacji z Białorusi o apelach Bialackiego. Resort podkreślił też, że i tak apelował do wszystkich organów, również finansowych, by nie publikować danych o kontach białoruskiej opozycji – a wezwania te zostały po prostu zignorowane.
Wpadka nr 3 – wyciekły ważne dane
Po raz trzeci zaś MSZ musiał się tłumaczyć z publikacji PAP-u o tym, że na ogólnodostępnym portalu w internecie pojawiła się baza danych MSZ o pomocy rozwojowej. Wśród opublikowanych tam informacji były również te dotyczące białoruskiej opozycji. MSZ w wyjaśnieniu tej sprawy napisał, że nie były to dane objęte ustawową ochroną, a osoba, przez którą wyciekły dane, została już zwolniona z pracy. W oświadczeniu resort zaznaczył, że ta sama osoba została już raz dyscyplinarnie wyrzucona z ministerstwa, ale sąd pracy przywrócił ją do obowiązków.
Po raz trzeci zaś MSZ musiał się tłumaczyć z publikacji PAP-u o tym, że na ogólnodostępnym portalu w internecie pojawiła się baza danych MSZ o pomocy rozwojowej. Wśród opublikowanych tam informacji były również te dotyczące białoruskiej opozycji. MSZ w wyjaśnieniu tej sprawy napisał, że nie były to dane objęte ustawową ochroną, a osoba, przez którą wyciekły dane, została już zwolniona z pracy. W oświadczeniu resort zaznaczył, że ta sama osoba została już raz dyscyplinarnie wyrzucona z ministerstwa, ale sąd pracy przywrócił ją do obowiązków.
Do afery związanej z publikacją tych danych odniósł się na czwartkowej konferencji prasowej Donald Tusk. Mówił, że sprawa ta odnosi się do przepisów o ochronie danych, które trzeba zmienić. Z jednej strony bowiem obywatele chcą dostępu do wszelkich informacji państwowych, ale zarazem "istnieje pewna kategoria spraw dotyczących bezpieczeństwa państwa, pomocy rozwojowej czy dyplomacji, które powinny być dyskretne, ze względu na interes państwa".
– Zwróciłem ministrowi Sikorskiemu uwagę by umiejętnie korzystać z możliwości klauzulowania informacji chociażby ze względu na bezpieczeństwo naszych partnerów poza krajem i Sikorski podjął to wyzwanie – komentował doniesienia PAP-u Tusk. Zaznaczył, że jego rząd będzie starał się znaleźć w prawie "złoty środek" między powszechnym dostępem do informacji, a chronieniem danych ważnych dla państwa.

