Dlaczego Grecja wciąż płonie, gdy w Turcji dogaszają ostatnie pożary? Mitsotakis musi się tłumaczyć
redakcja naTemat
10 sierpnia 2021, 15:50·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 sierpnia 2021, 15:50
Choć pierwsze zarzewia ognia w obu państwach pojawiły się mniej więcej w tym samym czasie, Grecja wciąż zdaje się być bezsilna w obliczu żywiołu, a Turcja dogasza ostatnie wielkopowierzchniowe pożary. Różnice w skuteczności służb są tak duże, że do wytłumaczenia się przed narodem zmuszony został grecki premier Kiriakos Mitsotakis.
Reklama.
Grecja radzi sobie z pożarami ewidentnie gorzej niż Turcja
Ten fakt podsyca frustrację społeczeństwa Hellady
Sam grecki premier Kiriakos Mitsotakis przyznał, że doszło do "niepowodzeń"
Grecja wciąż płonie
Wciąż dramatyczna jest sytuacja związana z pożarami w Grecji. Ogień od wielu dni trawi okolice Aten i kilka innych fragmentów Attyki. Płonie Evia – druga co do wielkości wyspa grecka, z której trzeba było ewakuować turystów i mieszkańców. Wielkich zarzewi nadal nie opanowano na Półwyspie Peloponez i Rodos.
Polacy ruszyli na pomoc, gdy wezwano ich poprzez unijne Centrum Koordynacji Reagowania Kryzysowego (ang. Emergency Response Coordination Centre, ERCC). Teraz nasi strażacy walczą z ogniem na Evii.
Mitsotakis o pożarach w Grecji: Niepowodzenia zostaną zdiagnozowane
Takiej pomocy z całej Unii Europejskiej (a także z Turcji i Rosji) jest więcej, zatem grecka opinia publiczna nie może już narzekać na zbyt małe sił i środki rzucone do walki z ogniem.
Coraz głośniej słychać za to oskarżenia dotyczące spóźnionych działań władz. Szczególnie ostro mówią o tym ci, którzy w pożarach stracili dobytek całego życia lub hotelarze, których obiekty trzeba było ewakuować.
W poniedziałek 9 sierpnia premier Grecji Kiriakos Mitsotakis zdecydował się więc wystąpić z orędziem do narodu, w którym przyznał, że w pewnych kwestiach państwo zawiodło. – Wszelkie niepowodzenia zostaną zdiagnozowane, a odpowiedzialność zostanie przypisana tam, gdzie będzie to konieczne – stwierdził grecki przywódca.
Tylko trzy pożary w Turcji poza kontrolą strażaków
Gniew Greków jest tym silniejszy, że w tym samym czasie z ogniem walczyli ich tradycyjnie najzacieklejsi przeciwnicy, czyli Turcy. Jak informowaliśmy w naTemat.pl pod koniec lipca, pożary w Turcji objęły całe południe tego wielkiego kraju – od regionów Aydin i Muğla, przez prowincje Antalya, Mersin, Adana, aż po Kayseri, Osmaniye oraz Kilis.
Po dwóch tygodniach konsekwentnej walki Turcja z ogniem prawie wygrała. Aktualnie poza kontrolą są tylko trzy relatywnie niewielkie pożary. 267 z 270 zarzewi rząd w Ankarze uznaje za kontrolowane.
Turyści spędzający wakacje w Turcji już nie duszą się dymem nadciągającym do najpopularniejszych kurortów i nie ma obaw o konieczność ewakuowania hoteli. Natomiast miejscowa ludność obejmowana jest pierwszymi programami pomocowymi.
Za jeden z kluczowych elementów tureckiego sukcesu w walce z pożarami uznaje się szybką mobilizację. Kiedy ogień zaczął zagrażać Riwierze Egejskiej i Riwierze Tureckiej – czyli żywotnym interesom gospodarczym rządu w Ankarze – nie zwlekano z uruchomieniem straży pożarnej, leśników, żołnierzy, a także wszelkiej maści ochotników. Tureckie władze stworzyły nawet specjalny serwis, dzięki któremu chętni z całego kraju mogli zgłosić się do pomocy.
Turcja zwycięża z ogniem dzięki pełnej mobilizacji
W Turcji nie zwlekano także z wezwaniem pomocy zagranicznej – od wszystkich możliwych przyjaciół. Od początku sierpnia w kraju tym operuje grupa polskich strażaków i policjantów, w tym załoga śmigłowca S-70i Black Hawk wyposażonego w tzw. bambi bucket, czyli zbiornik do gaszenia pożarów z powietrza, który można napełnić z naturalnych akwenów.
Swoje potężne maszyny gaśnicze wysłali także Chorwaci i Hiszpanie. Spoza Unii Europejskiej nadleciało natomiast kilka rosyjskich samolotów Ił-76 i śmigłowców Mi-8.
Gdy w Grecji za wskazywanie zapotrzebowania na ludzi i sprzęt oraz taktykę walki z pożarami początkowo odpowiadały głównie władze lokalne, w Turcji zarówno kryzys, jak i dzisiejszy sukces miały jedną twarz. Odpowiedzialność wziął na siebie (tudzież spadła na niego) minister rolnictwa i lasów dr Bekir Pakdemirli. W Grecji teraz podobną rolę próbuje odegrać premier Mitsotakis, ale wydaje się, że to już spóźniony ruch.
Gdzie są pożary w Grecji i Turcji? Mapa FIRMS pomaga uniknąć zagrożenia
Jak wspominaliśmy w naTemat.pl, w czasach gdy skutki kryzysu klimatycznego mogą znacząco zweryfikować lub nawet popsuć wakacyjne plany, zagrożenie pożarami w Grecji i Turcji najlepiej śledzić dzięki stworzonemu przez NASAserwisowi FIRMS (ang. Fire Information for Resource Management System).
Mapa FIRMS przedstawia globalne dane pożarowe opracowane na podstawie informacji uzyskanych z satelitów należących do Stanów Zjednoczonych oraz ich sojuszników. Do opracowania mapy dodatkowo stosowane jest obrazowanie w podczerwieni.
Pozwala to na przedstawienie aktualnej sytuacji bez konieczności zbierania komunikatów służb z poszczególnych państw, które czasem spływają po fakcie.