
Reklama.
Pożary w Turcji wymknęły się spod kontroli
W samym szczycie sezonu wakacyjnego 2021 Turcja mierzy się już nie tylko z niezwykle silnym uderzeniem kolejnej fali pandemii COVID-19, ale także gigantycznymi pożarami.Jeszcze w połowie lipca rząd w Ankarze był przekonany, że zarzewia ognia pojawiające się w południowej Turcji nie doprowadzą do sytuacji, których ten kraj nie znałby ze zwykłego sezonu pożarowego. W ciągu de facto kilkudziesięciu godzin sprawy wymknęły się jednak spod kontroli.
Jak donosi turecki dziennik "Hürriyet", wielkopowierzchniowe pożary stanowią niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia mieszkańców oraz przebywających w Turcji turystów – zarówno w regionie Riwiery Egejskiej, jak i Riwiery Tureckiej. Płonie pas od regionów Aydin i Muğla, przez prowincje Antalya, Mersin, Adana, aż po Kayseri, Osmaniye oraz Kilis.
Polacy wśród turystów ewakuowanych z tureckich hoteli
A to oznacza, iż ogień zagraża nie tylko kilku wielkim miastom, ale również wszystkim najpopularniejszym kurortom, do których na urlop w Turcji na przełomie lipca i sierpnia przyjechało kilka milionów turystów. Wśród nich jest wielu Polaków. Jak się okazało, także tych bardzo znanych.Przerażające nagranie dokumentujące ewakuację jednego z tureckich hoteli opublikował w mediach społecznościowych Mateusz Borek.
"Nie ma mocnych na żywioł. Setki ludzi ucieka z plaży w Bodrum. Płonie las. Ogień zajął hotel. Ludzie na łodziach przedostają się na drugą stronę. Jak macie znajomych w Bodrum, dzwońcie i bijcie na alarm. My już jesteśmy bezpieczni na drugim brzegu" – relacjonował popularny dziennikarz sportowy.
Niestety, nie wszystkim udało się przed pożarami w Turcji uciec. Służby informują o trzech ofiarach śmiertelnych i co najmniej kilkudziesięciu osobach rannych. Turcy nie ukrywają, iż tragiczny bilans prawdopodobnie wzrośnie.
W tysiącach liczona jest już liczba ewakuowanych mieszkańców zagrożonych miejscowości oraz turystów przebywających w hotelach najbardziej narażonych na ogień. Dotkniętych pożarami jest już 16 okręgów z 8 prowincji Turcji.
Do zwalczania gigantycznych pożarów tureckie władze wysłały nie tylko klasyczne zastępy straży pożarnej, ale także specjalistyczne samoloty gaśnicze i łodzie, które mogą "atakować" ogień z wybrzeży.
Równocześnie ze strażakami, ratownikami i żołnierzami pracują policjanci i funkcjonariusze służb specjalnych, którzy prowadzą śledztwo w sprawie przyczyn pożarów. Z relacji tureckich mediów wynika bowiem, iż naturalne w tej części świata pożary sezonowe mogły zostać "wzmocnione" przez podpalaczy.