– Ludziom niestety wydaje się, że jeśli edukacja seksualna i narkotykowa będą normalnie dostępne, to od razu wszyscy zaczną uprawiać więcej seksu lub będą ćpali na potęgę. To nie jest prawda – przekonuje Aleksandra Pałaszewska, członkini Fundacji Polska Sieć Polityki Narkotykowej, która jest bohaterką siódmego odcinka mojego wakacyjnego cyklu "NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA".
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Wakacje to doskonały czas na to, aby zatrzymać się, wziąć głęboki oddech i zastanowić się, czego tak naprawdę potrzebujemy, żeby nasze życie stało się lepsze. Nic nie miałoby sensu, gdyby nie ludzie, którzy wyznaczają kierunek dobrych zmian i pokazują, że pasją i uśmiechem można zawojować świat.
Mój wakacyjny cykl dla naTemat pozwoli Wam zapoznać się z bohaterami nietuzinkowymi. To barwni ludzie, którzy realnie zmieniają szarą Polskę i pokazują, że w naszym społeczeństwie i kraju wciąż są siła, kolor i potencjał na przyszłość. Rozmowy o emocjach, strachu, obawach, przeczuciach, ale także pragnieniach. Wsiadaj! "#NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA".
Dlaczego Polacy boją się rozmawiać o narkotykach? Aleksandra Pałaszewska szczerze o polityce i edukacji narkotykowej w Polsce
Od małego słyszymy od rodziców na każdym kroku, żeby trzymać się z daleka od narkotyków, bo od nich droga prowadzi już tylko w jedną stronę. Wciąż większość polskiego społeczeństwa albo demonizuje albo bagatelizuje tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
Edukacja narkotykowa? To jeszcze większe tabu niż edukacja seksualna. Nad tym ubolewa Aleksandra Pałaszewska, członkini Fundacji Polska Sieć Polityki Narkotykowej, która opowiedziała mi o najbardziej szokujących faktach i mitach, które wiążą się z tym światem.
W 2020 roku obroniła tytuł zielarki/fitoterapeutki dyplomem na temat wykorzystania grzybów psychoaktywnych w fitoterapii. W 2021 roku ukończyła Uniwersytet SWPS na kierunku kulturoznawstwa pracą pt. "Języki psychodelii. Jak mówić o substancjach i doświadczeniach psychodelicznych". Ola od kilku lat interesuje się substancjami psychoaktywnymi w kontekście politycznym, medycznym, kulturowym i społecznym. Wyznaje prowadzenie racjonalnej polityki narkotykowej opartej o pragmatyzm i badania naukowe, a nie o stygmatyzację i stereotypizację.
Asia Stawczyk: Skąd pomysł na to, żeby zaangażować się w działania organizacji związanej z narkotykami? Jak się tam znalazłaś?
Aleksandra Pałaszewska: Zaangażowałam się w działania fundacji Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej (PSPN), ponieważ byłam i dalej jestem przerażona polityką narkotykową prowadzoną w Polsce. Chciałam przyczynić się po prostu do zmiany na lepsze. Ostatnio zaczęłam łączyć kwestie edukacji seksualnej i narkotykowej, ponieważ obydwie nadal stanowią tematy tabu. Ludziom niestety wydaje się, że jeśli edukacja seksualna i narkotykowa będą normalnie dostępne, to od razu wszyscy zaczną uprawiać więcej seksu lub będą ćpali na potęgę. To nie jest prawda.
Założeniem edukacji jest przede wszystkim uświadomienie o bezpiecznych czy bezpieczniejszych zachowaniach, lecz także przedstawienie potencjalnego ryzyka i skutków ubocznych. Skoro mówi się o tym, do czego służą prezerwatywy i tabletki antykoncepcyjne, to równie ważnym staje się temat substancji psychoaktywnych - ich działania, dawkowania, możliwych skutków ubocznych czy metod redukcji szkód. Wszyscy powinni zdać sobie sprawę z tego, że prohibicja wcale nie oznacza, że ludzie nie używają substancji psychoaktywnych. Wiedza i świadomość są kluczem do bezpieczeństwa.
Potrzeba zgłębienia tematu i pomocy takim osobom wzięła się u ciebie z jakiegoś konkretnego powodu? Miałaś problem z substancjami psychoaktywnymi?
Dotychczas był to dla mnie bardzo delikatny temat i nie mówiłam o tym publicznie. Ale tak - można powiedzieć, że miałam problem. Gdy byłam nastolatką, zmagałam się m.in. z depresją. To było kilka naprawdę intensywnych i trudnych lat. Zazwyczaj osoby, które doświadczają zaburzeń psychicznych czy chorób natury psychicznej, nie umieją radzić sobie z emocjami, czyli prawidłowo rozpoznawać je i wyrażać. Ja akurat uciekałam w substancje psychoaktywne. Miałam kilka sytuacji, które były naprawdę niebezpiecznie i mogły skończyć się bardzo źle.
Chciałam na przykład spróbować marihuany, ale wiedziałam, że w Polsce jest ona nielegalna. Obawiając się konfliktu z prawem, sięgnęłam po syntetyczne kannabinoidy, czyli syntetyczny i w tamtym momencie legalny zamiennik marihuany. Nie miałam wówczas pojęcia, na czym polega różnica miedzy tymi substancjami. Od tradycyjnej marihuany (suszu pochodzącego z konopi) nikt bowiem nigdy nie umarł. Natomiast syntetyczne kannabinoidy stanowią realne i dużo poważniejsze zagrożenie dla zdrowia i życia. Działają w zupełnie inny sposób, w pełni aktywując receptory w układzie endokannabinoidowym. Bardzo duża dawka tradycyjnej marihuany nie jest w stanie wywołać takich skutków ubocznych, do jakich może dojść nawet po minimalnej dawce syntetycznych kannabinoidów.
Ja i moi znajomi mieliśmy wtedy ogromne szczęście. Jako nastolatkowie nie mieliśmy dostępu do rzetelnej wiedzy i to doprowadziło do bezpośredniego zagrożenia naszego życia. Znam też przypadki, które niestety nie skończyły się dobrze. Zaangażowałam się po to, żeby inni młodzi ludzie nie musieli przechodzić przez to, co ja musiałam. Chciałabym, żeby mieli tę wiedzę, do której ja nie miałam dostępu.
W sieci można wyczytać, że w Fundacji PSPN koordynujesz projekt "Bezpieczna Przestrzeń". Na czym on polega i jaka jest twoja rola?
Jestem koordynatorką projektu "Bezpieczna Przestrzeń" od ponad półtora roku. Jest to projekt partyworkingowy, który stanowi rodzaj pracy socjalnej, odbywającej się na imprezach i festiwalach muzycznych. Prowadzimy tam działania z zakresu profilaktyki, edukacji i redukcji szkód. Oprócz tego współpracujemy z Polskim Towarzystwem Psychodelicznym, które zapewnia nam pomoc typu psyhelp tj. jeśli ktoś ma trudne i/lub nieprzyjemne doświadczenie po zażyciu psychodelików, to my zapewniamy tej osobie podstawowe wsparcie i przeprowadzamy ją przez takie doświadczenie. Na większych wydarzeniach jest również z nami psycholog czy psychoterapeuta.
Filarem naszej działalności jest to, że nie oceniamy i nie stygmatyzujemy osób, które używają substancji psychoaktywnych. Oczywiście najzdrowiej i najbezpieczniej jest nie używać w ogóle, jednak nie zawsze jest to możliwe. Dlatego też jesteśmy neutralni w kwestii substancji. Oznacza to, że nie jesteśmy ani "za" ani "przeciw". My doskonale wiemy, że takie substancje zawsze były, są i będą, a prawne zakazy na to nic nie poradzą. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest zatem prowadzenie profilaktyki, rzetelnej edukacji narkotykowej oraz redukcji szkód.
Sposobem na redukcję szkód może być zatem rozdawanie prezerwatyw, sterylnych gazików czy czystych rurek do wciągania, żeby eliminować ryzyko zakażenia się wirusem HIV czy HCV. Gdy pracujemy na imprezach rozdajemy także wodę, elektrolity, czekoladę lub owoce. Często osoby, które zażywają MDMA lub inne stymulanty, a potem tańczą całą noc w euforii, zapominają o nawodnieniu. To podstawa, aby organizm mógł się zregenerować, więc tego typu pomocą także służymy. Należy jednak pamiętać, że z piciem wody również można przesadzić, dlatego należy to robić z umiarem.
Ostatnio byłaś służbowo na letnim festiwalu muzycznym. Co tam robiliście? Poczuliście, że wasza obecność się tam realnie przydała?
Zdecydowanie tak. To był mój największy dotychczasowy projekt, ponieważ na festiwalu koordynowałam pracą 21 osób. Byliśmy dostępni tam przez 5 dni, 24 godziny na dobę. Mieliśmy przestrzeń służącą do profilaktyki i redukcji szkód, ale też miejsce gdzie potrzebujący mogli usiąść w bezpiecznym kącie z terapeutami. Ludzie mogli przyjść do nas po pomoc w każdej chwili. Nie mogę ujawnić konkretnej liczby osób, którzy skorzystali z naszego wsparcia na tym konkretnym festiwalu. Jedyne co mogę ci zdradzić to, że było ich zdecydowanie więcej niż sto. Czujemy zatem, że nasza obecność i wsparcie były bardzo potrzebne. Poruszaliśmy się nie tylko w przestrzeni naszego stoiska, lecz także prowadziliśmy patrole. Co to oznacza? Jeśli ktoś nie był w stanie samodzielnie do nas dotrzeć, to pomagaliśmy mu przetransportować się do naszej bezpiecznej przestrzeni, gdzie podejmowaliśmy już stosowne działania.
Ludzie chętnie słuchają tego, co ty i twoi koledzy z PSPN I PTP macie do powiedzenia? Chyba często musicie spotykać się z wyśmiewaniem i ignorancją.
Wszystko zależy od formy pracy, którą przyjmujemy. Jak prowadzimy partyworking na imprezach lub festiwalach to przeważnie ludzie dobrowolnie i chętnie nas odwiedzają. Przychodzą z ciekawości i dopytują, co robimy. Kiedy ktoś odwiedza nas świadomie, to z założenia jest chętny, aby się edukować i posłuchać nas. Ludzie naprawdę chłoną tę wiedzę, ponieważ zwyczajnie brakuje im jej na co dzień. Często dzielą się własnymi doświadczeniami, obawami czy intymnymi problemami, bo czują, że mogą nam zaufać i wiedzą, że nie zostaną ocenieni. Muszę powiedzieć, że generalnie spotykamy się z bardzo pozytywnym odbiorem - nie tylko w kwestii wiedzy, ale przede wszystkim pod kątem naszego podejścia.
My nie klepiemy tych ludzi po pleckach, namawiając ich do wzięcia jakiejś substancji. My mówimy raczej: "to jest twoje życie, więc zrobisz to, co uważasz za najlepsze. Pragniemy tylko, żebyś wiedział, jak ta substancja działa, jakie jest realne ryzyko po jej spożyciu i jakie są sposoby redukcji szkód, jeśli jesteś pewien, że masz ochotę coś takiego spożyć". Informujemy również o miejscach i programach, gdzie można uzyskać niezbędną pomoc, gdyby osoba chciała przestać używać substancji lub czuła, że może mieć z nią problem.
Inną kwestią jest streetworking, czyli praca na ulicy. Oznacza to, że chodzisz np. po Bulwarach Wiślanych w Warszawie i sama podchodzisz do ludzi. Wtedy odbiór nie jest koniecznie taki pozytywny, choć zdarzają się wyjątki, gdy ktoś jest słuchaczem otwartym na wiedzę. Zauważyłam, że jak podchodziliśmy i mówiliśmy "hej, prowadzimy edukację narkotykową", to połowa osób, do których się odezwaliśmy, była bardzo spłoszona i udawała, jakby w życiu nie słyszała słowa "narkotyki".
Co zabawne, bardzo często takie osoby właśnie dopijały piwo, wódkę, drinka lub dopalały jointa. Patrzyli na nas z przerażeniem i szybko odpowiadali, że nigdy w życiu nie zażywali narkotyków. Słysząc taką odpowiedź zawsze sobie myślę, że przez stygmatyzację społeczną ci ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że spożywają narkotyki, które są po prostu legalne. W Polsce narkotyki można bowiem podzielić na dwie grupy: legalne (alkohol, nikotyna, kofeina) oraz nielegalne (wszystko inne, a w tym m.in. LSD, MDMA, amfetamina, kokaina, marihuana).
Z tego, co można przeczytać w sieci, działacie nie tylko na płaszczyźnie związanej z substancjami psychoaktywnymi, ale także uświadamiacie kwestie prawne związane z zatrzymaniem przez policję, bezpiecznym seksem czy profilaktyką HIV. Zauważyłaś, że w Polsce wciąż trzyma się to przekonanie, że nosicielami wirusa HIV są przeważnie tylko osoby nieheteronormatywne?
Ta stygma faktycznie wisi zarówno nad osobami nieheteronormatywnymi, jak i tymi, którzy spożywają substancje psychoaktywne. Takie myślenie jest zakorzenione nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Patrząc z perspektywy historycznej, po części ma to swoje uzasadnienie. Pamiętajmy jednak, że to nie jest cała prawda. Tutaj wciąż chodzi o brak edukacji i świadomego podejmowania pewnych decyzji. Kwestia jest zatem zdecydowanie bardziej złożona i skomplikowana.
Jakie są najdziwniejsze mity lub stereotypy związane z narkotykami, z którymi się spotakałaś?
Myśląc o tym, otwiera się w mojej głowie dosłownie ocean stereotypów, które skutecznie wkradły się i wciąż wkradają do naszej codzienności. Najbardziej uderza mnie stygmatyzacja osób, które używają nielegalnych substancji psychoaktywnych. Często spotykam się ze stwierdzeniem „ćpun” kierowanym do takich osób, nawet jeśli używają substancji w sposób okazjonalny. Spójrzmy, że nikt nie nazwie „ćpunem” osoby, która okazjonalnie pije alkohol, czyli legalną substancję psychoaktywną. To jest podstawowa różnica, która może być bardzo krzywdząca. Mam wrażenie, że w Polsce jest to po prostu uwarunkowane kulturowo i społecznie. Polacy nie traktują alkoholu jako czegoś złego lub niezdrowego.
Kolejnym super popularnym mitem jest to, że istnieje podział na narkotyki twarde i miękkie. Taki podział nie istnieje i zapamiętajmy to! W analizie 132 prac naukowych opublikowanych między 2011-2015, w których było badane użycie sformułowań "miękkie" i "twarde" narkotyki, większość prac nie tłumaczyła na jakiej podstawie dokonywana jest klasyfikacja, a co więcej - nie podawała przykładów miękkich i twardych narkotyków. Ze względu na brak ścisłości w definiowaniu tych grup, nie można mówić o takiej klasyfikacji. Oczywiście zamysł tej teorii polega na tym, że narkotyki twarde mają duży potencjał uzależniający i są bardziej szkodliwe. Prawda jest jednak taka, że żadna substancja psychoaktywna nie jest bezpieczna. Przyjmijmy to do świadomości, że każdorazowe przyjęcie alkoholu zostało powiązane z nowotworem, a z jego powodu umiera 2,5 miliona ludzi rocznie na całym świecie. Nie używajmy zatem błędnych sformułowań. Lepiej mówić marihuana, opiaty, stymulanty, depresanty czy psychodeliki.
Zostając przy temacie psychodelików, kolejnym mitem jest to, że po psychodelikach dostaje się halucynacji. Nie jest to prawda. Patrząc na definicję słowa halucynacja, są to omamy wzrokowe, które wskazują na to, że widzimy coś, czego nie ma w rzeczywistości. Hasło to wiąże się też z zaburzeniami psychicznymi. Muszę zatem podkreślić, że po psychodelikach nie dostrzeżemy rzeczy, których fizycznie nie ma w naszym otoczeniu. Nie będziemy widzieli smoków, krasnoludków i jednorożców. Po psychodelikach dochodzi zaś do wizualizacji, czyli do doświadczenia zmodyfikowanej wersji naszej rzeczywistości. Jak zwraca uwagę William A. Richards, osoba zachowuje świadomość i wie, że jej otoczenie nie uczestniczy w tym wizjonerskim świecie.
Często ludzie korzystają też ze sformułowania "bad trip" do opisania "złej podróży". Mimo że trudne i niekoniecznie przyjemne doznania zdarzają się przy korzystaniu z substancji psychoaktywnych (a w tym także z psychodelików), to finalnie można wyciągnąć z nich coś korzystnego. Roland Griffiths, profesor Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, przeprowadził niezliczoną ilość badań w zakresie psychodelików i doszedł do wniosku, że niemal każda osoba, która określiła swoją fazę jako "bad trip", uznawała je w perspektywie długofalowej jako korzystne i cenne doświadczenie. Jeżeli mówimy zatem o czymś, że było cennym doświadczeniem, to czy możemy powiedzieć, że było to złym doświadczeniem? No niekoniecznie. Dlatego lepiej jest mówić o trudnych lub nieprzyjemnych doświadczeniach.
O tym, że narkotyki są "be" wiemy przeważnie od rodziców i dorosłych, gdy dorastamy. Do czasu wydaje się nam, że ten świat nie istnieje albo jest wytworem Netflixa i wszystkich seriali typu "Narcos", "White Lines" i tym podobnych. To jednak naprawdę istnieje i nie trzeba daleko szukać. Wystarczy rozejrzeć się po rodzimym, klubowym podwórku. Patrząc na temat trzeźwo, wymień proszę minusy i plusy próbowania takich substancji.
Nie potrafię odpowiedzieć ci na to pytanie, a z drugiej strony bardzo cieszę się, że ono padło. To dość typowe, że skoro walczymy o edukację i mówimy o narkotykach, to ludzie myślą od razu, że rzucamy z rękawa plusami i minusami. Jak mówimy o narkotykach, nie możemy ich wrzucać do jednego wora dlatego, że marihuana, heroinie czy LSD nierówna. Nie potrafię wymienić tak ogólnie trzech plusów i minusów korzystania z substancji psychoaktywnych, bo to byłoby bardzo nieprecyzyjne. Każda substancja jest na tyle specyficzna i różni się działaniem na poziomie fizjologicznym, że zasługuje na bardziej naukowe wyszczególnienie. Nie powinniśmy ich ani gloryfikować ani stygmatyzować dopóki nie będzie potwierdzenia naukowego tak, jak ma to miejsce w wypadku leczniczej marihuany.
Poprzez waszą działalność przekonujecie ludzi do tego, że prohibicyjna polityka narkotykowa jest niekorzystna. Często przy tym temat schodzi na dopalacze, które niestety cieszą sporą popularnością wśród niższych warstw społecznych.
Niestety prohibicyjna polityka narkotykowa doprowadziła nie tylko do zmniejszenia jakości i czystości substancji, lecz także do pojawienia się nowych substancji psychoaktywnych. Po angielsku termin ten nazywa się NPS, a w Polsce mówimy na to dopalacze. Wiadomo doskonale, że jeśli coś staje się nielegalne, to powstają w podziemiu różne alternatywy.
Nowe substancje psychoaktywne mogą być bardziej szkodliwe, ale też o wiele silniejsze, co zwiększa ryzyko ich przedawkowania. Przez prohibicję nie mamy również pewności, co znalazło się w środku. Wówczas gdy przedawkuje się ową substancję, to lekarze nawet nie wiedzą, jak pomóc takiej osobie. Czasem nie chodzi nawet o skutki natychmiastowe, ale długofalowe.
Czy można powiedzieć o wzroście zainteresowania narkotykami wśród niepełnoletnich? Jaka jest grupa wiekowa, w której to zjawisko (sięgania po psychoaktywne substancje) jest najbardziej znamienne?
Zazwyczaj tego typu badania prowadzone są na grupie wiekowej 15-34 lata. Uważa się, że ta grupa wiekowa ze względu na sposób spędzania czasu i swój wiek, sprzyjający intensywnemu życiu towarzyskiemu, jest najbardziej podatna na zetknięcie się z nielegalnymi substancjami psychoaktywnymi. Według Biuletynu Statystycznego EMCDDA, właśnie w tej grupie wiekowej z nielegalnych substancji psychoaktywnych korzysta 10,4 procenta. Oznacza to, że co dziesiąta osoba miała lub ma z nimi styczność. Czy to dużo, czy mało? Na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć sobie sam.
Na pewno słyszałaś o rytuale ayahuasca. Jestem trochę przerażona obserwując, że coraz więcej ludzi mówi o tym publicznie i powoli przechodzi to do mainstreamu.
Faktycznie można to dostrzec. Bardzo dużo mówi się o tym rytuale. W pewnym sensie dużo, a w pewnym mało z tego względu, że w tym momencie możesz zapisać się na taki rytuał w każdym kraju europejskim. Mowa oczywiście o podziemiu, ponieważ nie jest to w pełni legalne. Ludzie podchwycili trend i robią z tego coś na bazie duchowego SPA w połączeniu z mistycznym detoksem. Nie zdają sobie sprawy, jak łatwo zrobić komuś realną krzywdę, nie mając pojęcia jak go przeprowadzać.
Chodzi o wiedzę, jak działają rośliny, których używa się do naparu zwanego ayahuasca i jaką niosą ze sobą energię. Takich ofert niestety mnoży się teraz na potęgę, co mnie bardzo martwi. Osoby, które biorą inne leki np. antydepresanty powinny trzymać się z daleka od tego typu doświadczeń. Ayahuasca może mieć wielki potencjał, jeśli chodzi o leczenie uzależnień czy zaburzeń psychicznych. Póki co, prowadzone są badania w tym zakresie, zatem musimy podchodzić do tego tematu z dużą rezerwą i szacunkiem. Na pewno nie robić nic na własną rękę.
Moja prababcia mawiała: "Młodość musi się wyszumieć". Na to są oczywiście różne sposoby. Niektórzy chcą po prostu spróbować danej substancji i żadna siła nie odciągnie ich od tego pomysłu. Jak to robić z głową, żeby nie wylądować w szpitalu albo co grosza na cmentarzu?
Na wstępie taka osoba powinna postawić sobie pytanie "dlaczego chce spróbować danej substancji psychoaktywnej"? Czy chce spróbować dlatego, że nie radzi sobie z emocjami i chce zwyczajnie uciec, czy pragnie spróbować, ponieważ jest po prostu ciekawa. Drugą istotną kwestią jest to, aby mieć pewność, z jaką substancją mamy do czynienia.
Tutaj pomocne zdają się testy kolorymetryczne. One pozwalają sprawdzić obecność danej substancji w badanej próbce. Testy kolorymetryczne nie dają jednak pełnej wiedzy, gdyż nie pokazują, jakie jest stężenie substancji psychoaktywnej i nie wykazują obecności innych domieszek. Prohibicja doprowadziła do tego, że wszystko jest mieszane i rozcieńczane w często niesterylnych warunkach. W środku możemy znaleźć skrystalizowaną kofeinę, kreatynę, sproszkowane leki czy inne substancje, które mogą stanowić bezpośrednie zagrożenie dla życia.
Niezwykle ważną kwestią jest też kontekst, w którym spożywamy daną substancję. Chodzi o miejsce i towarzystwo, w którym się znajdujesz. Czy są to twoi bliscy znajomi, czy raczej zupełnie nowo poznani ludzie w klubie. Wszystko się liczy i może mieć wpływ na przebieg doświadczenia. Generalnie na "pierwszy raz" z jakąkolwiek substancją poleca się dom, ponieważ jest to bezpieczne środowisko i nie ma tam dużo bodźców, które mogłyby dodatkowo negatywnie wpłynąć na twój stan.
Walczycie o to, aby narkotyki były dostępne na własny użytek, a przy okazji przekonujecie do rzetelnej edukacji, a nie wymierzania kary. To bardzo utopijna wizja. Jest jakiś kraj, który mógłby być wzorem w tej kwestii i spełnia wszystkie aspekty, o których mówicie?
PSPN prowadzi edukację na rzecz dekryminalizacji wszystkich substancji psychoaktywnych na własny użytek. Oznacza to, że możesz posiadać daną substancję, ale wyłącznie na własny użytek i nie jesteś za to karany. Postulujemy także o wprowadzenie tabeli wartości granicznych. Precyzuje ona jasno, za jaką ilość danej substancji nie jesteś karana. To jest bardzo dobre rozwiązanie, które przyjęło wiele krajów Unii Europejskiej np. Czechy, Niemcy, Holandia czy Portugalia.
W polskim prawie jest zaś zapis, który mówi, że twoje postępowanie może zostać umorzone, jeśli posiadasz substancję w nieznacznej ilość. Problem polega na tym, że żaden prokurator ani sędzia nie wie, co to jest tzw. nieznaczna ilość. Właśnie dlatego np. w Warszawie twoje postępowanie może zostać umorzone za posiadanie 5 gram marihuany, ale we Wrocławiu już niekoniecznie. My tak naprawdę postulujemy o rozwiązania, które od kilkunastu lat są wdrażane w innych krajach z rewelacyjnymi wynikami. Raporty pokazują, że przynoszą lepsze skutki niż prohibicja.
Doskonałym przykładem jest Portugalia, która wprowadziła dekryminalizację substancji w tym samym roku, co Polska zakazała. Po 20 latach widzimy, że zdecydowanie korzystniej wyszła na tym Portugalia. Nie dość, że nie pojawiły się tam żadne nowe substancje psychoaktywne czyli dopalacze, to udało się zmniejszyć współczynnik przestępczości. Bardzo ważne jest to, że udało się tam także zwiększyć tzw. wiek inicjacyjny. Oznacza to dosłownie, że osoby sięgały po substancje psychoaktywne później. To jest bardzo ważne, bo im wcześniej zaczyna się używać substancji psychoaktywnych, tym większy jest potencjał uzależniający.
Często podkreślacie w PSPN, że brak legalizacji takich substancji na własny użytek i brak możliwości weryfikowania źródła produkcji prowadzi do tego, że powstają bardziej zanieczyszczone, zmieszane i bardziej szkodliwe substancje. Co kryje się natomiast pod pojęciem "tradycyjne narkotyki"?
Z punktu naukowego takie pojęcie faktycznie nie funkcjonuje, stąd ten cudzysłów. Wykorzystuje się je bardziej do opisu zjawiska. Myślę, że wszyscy słyszeli o kokainie czy amfetaminie, ale nie wszyscy spotkali się ze wzmiankami o np. bufedronie, diputylonie i całej liście substancji, których nazw nie jestem w stanie spamiętać. Pod pojęciem "tradycyjne narkotyki" kryje się zatem kilkanaście najbardziej rozpowszechnionych nazw, które zna ogół społeczeństwa.
Mówiąc o wzroście przedawkowań, głównie powołujecie się na statystyki amerykańskie. A jak to wygląda w Polsce? To w ogóle da się zmierzyć?
Jak najbardziej. W Polsce odnotowuje się ponad 4000 zatruć rocznie, a średnio co dwa dni ktoś umiera w związku z użyciem nowych narkotyków. Porównując nas do Portugalii, która wprowadziła dekryminalizację wszystkich substancji psychoaktywnych, odnotowuje się tam spadek przedawkowań o ponad 80%, a wszystkich zgonów związanych z substancjami psychoaktywnymi jest proporcjonalnie dwa razy mniej niż w Polsce. Uważam, że liczby mówią same za siebie. Widać jasno, że to prohibicja sprzyja przyjmowaniu większych ilości substancji z niesprawdzonych źródeł.
Uważasz, że działania, które nazywacie "redukcją szkód" związane z udostępnieniem pokojów do zażywania narkotyków czy inicjatywy mieszkaniowe, które nie wymagają od uzależnionej osoby abstynencji, są moralne?
Sądzę, że są to jak najbardziej moralne działania. Jeśli ktoś chciałby zażyć morfinę lub heroinę, to zrobi to niezależnie od warunków, nie posiadając nawet higienicznego sprzętu. Programy wymiany igieł czy strzykawek, a także pokoje do bezpiecznej iniekcji, są jak najbardziej moralne. Osoba, która i tak by to zrobiła, dostaje czysty sprzęt i w ten sposób unika chociażby zakażenia wirusem HIV czy WZW.
W Szwajcarii w pokojach do iniekcji są pielęgniarki, które podają ci tę heroinę. Jeśli przychodzi się do nich z własnym produktem, to mogą ci go podać. Dzięki temu nie ryzykujesz zakażeniem chorobami ani trafieniem w złe miejsce. Przechodząc do abstynencji, to zauważmy, że w Polsce wciąż żyjemy przekonaniem, że dla osoby z uzależnieniem najlepszym wyjściem jest całkowity, szybki i drastyczny odwyk. Prawda jest taka, że do każdej osoby uzależnionej powinniśmy podejść indywidualnie. Nie dla każdego pacjenta pełna abstynencja będzie dobrym wyjściem. Wiem, że brzmi to szokująco, ale tak jest.
Także w Szwajcarii istnieje specjalny program (Heroin Assisted Treatment), który przewiduje, że osoba z uzależnieniem od heroiny dostaje codziennie swoją dawkę. Tym sposobem, mając normalny, kontrolowany dostęp, nie musi skupiać się na błędnym kole, które polega na zdobyciu pieniędzy, zdobyciu heroiny i zażyciu jej. Zamiast tej chorej i niekończącej się gonitwy, osoba z uzależnieniem może w tym czasie zadbać o siebie. Może wziąć kąpiel, zjeść posiłek, pójść do terapeuty, a nawet poszukać pracy.
Nam Polakom może wydać się to kontrowersyjne czy niepojęte, ale ten program przyczynił się do tego, że Szwajcaria miała najwyższy współczynnik wyleczalności z uzależnień! Odnotowano spadek o 64% śmierci z powodu przedawkowania. O ponad 80% zmalały zakażenia HIV, WZW czy HCV. Co więcej, stanowczo zmalała liczba włamań do mieszkań. To są niezaprzeczalne fakty! Spójrzmy zatem, jak spektakularny efekt daje zrozumienie i otwarcie horyzontów, a nie tylko zastraszanie odwykiem i wymaganie totalnej abstynencji, która i tak prędzej czy później się nie sprawdzi.
W Polsce wciąż jest problem z zalegalizowaniem marihuany. Jedyne dostępne warianty, to CBD. Zajęło nam długo, żeby uświadomić sobie ile dobrego niesie ze sobą konopia i olejki CBD. Sądzisz, że za naszego życia dojdzie do poluzowań, o które zabiegacie?
Można powiedzieć, że od lat trwa proces "odstygmatyzowania" marihuany. Z roku na roku opinia społeczna zmienia się diametralnie. Widać to po tym, że w ciągu ostatnich lat kilkanaście stanów w Stanach Zjednoczonych zalegalizowało rekreacyjną marihuanę. Myślę, że w Polsce też powoli zmierzamy w tym kierunku. Co prawda, aktualnie nie mamy dobrej sytuacji polityczno-społecznej, aby mogło się to udać. Wierzę jednak, że zaczniemy o tym w końcu merytorycznie rozmawiać.
Słyszałam, że psychodeliki w odpowiedniej ilości typu MDMA, LSD czy grzyby mają potencjał do tego, żeby pomóc walczyć z chorobami psychicznymi. To prawda?
Dokładnie tak. Aktualnie MDMA jest najbliżej tego, żeby zostać wprowadzone do psychoterapii w leczeniu PTSD, czyli Zespołu Stresu Pourazowego. Przechodzi trzecią, a zarazem ostatnią fazę testów klinicznych w USA. Natomiast psylocybina, czyli substancja czynna zawarta w grzybach psylocybinowych dwukrotnie dostała status przełomowej terapii.
Obecnie prowadzone są badania kliniczne nad wykorzystaniem jej w zintegrowanym systemie terapeutycznych do leczenia lekoopornej depresji. W tej kwestii LSD pozostaje daleko w tyle z uwagi na stygmę, którą pozostawiły na nim lata 60. w Ameryce. Myślę jednak, że za kilka lat, kiedy badania i wyniki będą jeszcze bardziej precyzyjne, to będzie szansa na wykorzystanie tych substancji w dobrym celu np. leczeniu różnorakich chorób natury psychicznej, uzależnień czy zaburzeń odżywiania.
Wspomniałaś już dosadnie, że alkohol to także narkotyk. W Polsce obiektywnie pije się bardzo dużo.
Z alkoholem to jest naprawdę ciekawa sytuacja. W 2010 roku David Nutt, brytyjski psychiatra i psychofarmakolog przeprowadził bardzo ciekawe i obszerne badania nad szkodliwością dwudziestu substancji psychoaktywnych. Celem badania było sprawdzenie, jaki wpływ ma dana substancja na poziomie jednostki oraz społeczeństwa. Chodziło o to, czy jest neurotoksyczna, czy powoduje szkody w naszych organach, czy ma potencjał uzależniający, ale też jak wpływa na społeczeństwo. Tutaj brano pod uwagę kradzieże, demolowanie mienia, ale również realny wpływ na rozpad relacji międzyludzkich.
Sumując te wszystkie czynniki, badanie pokazało, że najbardziej szkodliwą substancją psychoaktywną jest legalny, łatwo dostępny, ukochany przez Polaków alkohol. Na drugim miejscu zaraz po alkoholu znalazła się heroina, a na trzecim crack. Okazało się, że w tym zestawieniu MDMA znalazło się na 17 miejscu, natomiast psychodeliki typu LSD czy grzyby psylocybinowe wylądowały na ostatnich miejscach jako najmniej szkodliwe substancje psychoaktywne.
Badania Nutta powinny zmusić nas do refleksji i zadania sobie pytania, na jakiej podstawie dane substancje są legalne i nielegalne. Na rodzimym podwórku nie patrzymy przecież na alkohol tak samo, jak na heroinę czy crack. To jest największy paradoks i absurd wkładania różnych substancji psychoaktywnych do szufladek "legalne" i "nielegalne". W Polsce żyjemy w kulturze i społeczeństwie, które jest zwyczajnie nauczone picia. Robimy to nagminnie, przy każdej możliwej okazji. Bardzo mało osób zdaje sobie sprawę, jaką realną szkodliwość niesie ze sobą alkohol i to jest przerażające.
Nie omieszkam zdać ci praktycznego pytania, które być może pomoże niektórym imprezowiczom. Co zrobić, gdy zorientujemy się, że nasz przyjaciel lub przyjaciółka został uraczony jakimś narkotykiem bez wyrażenia zgody? Jak się zachowywać w takiej sytuacji? Ja sama to raz przeżyłam i nie polecam tych emocji. Bardzo się wtedy bałam o bliską mi osobę.
Przede wszystkim w takiej sytuacji należy pamiętać o tym, że bycie "pod wpływem" nie jest karane. Jeśli jesteś pod wpływem nielegalnej substancji psychoaktywnej i istnieje zagrożenie twojego życia lub zdrowia, nie bój się i dzwoń po karetkę! Nie obawiaj się rozmowy z funkcjonariuszami czy medykami, bo tylko w ten sposób zdołasz uratować komuś życie, jeśli będzie taka potrzeba. Generalnie podanie jakiejkolwiek substancji psychoaktywnej bez zgody, wiedzy i woli drugiej osoby, jest działaniem wysoce niemoralnym i nieetycznym. Nie powinno się robić czegoś takiego.
Jak znajdziemy się w takiej sytuacji, pierwsze co powinniśmy zrobić, to uspokoić naszego znajomego, chłopaka czy przyjaciela. Zapewnienie mu poczucia bezpieczeństwa w tym momencie jest priorytetem. Usiądźcie w ustronnym miejscu, gdzie nie ma wielu obcych ludzi i głośnej muzyki. Okaż wsparcie i rozumienie, nie pytając co chwilę, czy wszystko okej, bo to może wzbudzić jeszcze większy stres. Jeszcze raz powtórzę, że jeżeli coś zacznie się dziać na poziomie fizycznym i mamy zagrożenie zdrowia lub życia, to nie bójmy się zadzwonić na 112.
Impreza to imprez. Gdzie udać się lub zadzwonić, gdy czujemy, że nie radzimy sobie z daną substancją na co dzień? Gdzie osoby uzależnione otrzymają realną pomoc w Polsce?
W Polsce istnieją różne programy pomocy. Oprócz alkoholu, najczęstszym problemem w naszym kraju okazuję się nadużywanie marihuany. Z pomocą przychodzi tu np. CANDIS. To bezpłatny, indywidualny, krótkoterminowy program terapeutyczny dla osób mających problemy z powodu używania marihuany lub haszyszu. Co ciekawe, program nie zakłada całkowitej abstynencji. Terapia jest dostosowana do jednostki. Inną opcją jest Fred Goes Net. Jest to program wczesnej interwencji skierowany do osób w wieku 13-19 lat, które eksperymentują lub używają substancji psychoaktywnych (narkotyki, alkohol, tzw. dopalacze) i doświadczają związanych z tym problemów. Program nie jest przeznaczony dla osób używających heroiny lub uzależnionych od narkotyków. Odbywa się to w formie krótkich warsztatów prowadzonych z wykorzystaniem podejścia dialogu motywującego.
W Polsce istnieją też fundacje, organizacje czy stowarzyszenia, które udzielają wsparcia, jeśli problem kompletnie wymknął się spod kontroli, a osoba z uzależnieniem nie panuje już nad podstawowymi czynnościami dnia codziennego. Takim stowarzyszeniem jest chociażby Monar. Mogę wymienić też JUMP'93, które ma główną siedzibę w stolicy na ulicy Marszałkowskiej. Na stronie Krajowego Biura do Spraw Przeciwdziałania Narkomanii można znaleźć wszystkie potrzebne adresy i kontakty, aby otrzymać pomoc i wsparcie, jeżeli przestałeś sobie radzić.
Czego według Ciebie brakuje w Polsce i polskim społeczeństwie?
W Polsce bardzo łatwo przychodzi nam ocenianie innych ludzi. Brakuje nam neutralnego podejścia. To znaczy, że obserwujemy i na tym powinno kończyć się nasze działanie. Inną kwestią jest to, że brakuje nam wyjścia poza schematy i stereotypy. Łatwo zamykamy się w pudełeczku z wiedzą i przekonaniami, które zostały nam wpojone, jak byliśmy dziećmi. Jako dorośli, inteligentni ludzie powinniśmy czytać, dokształcać się i być otwartymi na to, że może istnieć coś poza naszą racją. Patrzmy i sięgajmy poza horyzonty. Nie ograniczajmy się konwenansami. Dajmy sobie czasem chwilę oddechu i czasu na to, żeby upewnić się, czy nasze przekonania, mają rację bytu. Wtedy można się nieźle zdziwić!
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut