
Arogant, mistrz "twitterowej dyplomacji" i nieudolny minister – tak opozycja określa Radosława Sikorskiego. Szef MSZ po raz kolejny znalazł się w ogniu krytyki. Ale czy wpadki ministerstwa to jedyny powód wyjątkowej niechęci, jaką darzy go prawica?
Powód 1: Dał powody
MSZ zamiast poważnego urzędu pokazuje się jak sztubak z zerówki. CZYTAJ WIĘCEJ
Robi bardzo dużo na arenie międzynarodowej dla białoruskiej opozycji i demokracji. Jest z tego znany w Europie. Wpadki są winą urzędników, a nie ministra. Minister Sikorski jest też drugi po prezydencie, jeśli chodzi o popularność.
On wciąż jest człowiekiem prawicy. Problem polega na tym, że zawłaszcza się to pojęcie do grupy radykałów. Sikorski jest znienawidzony po prawej części strony politycznej, bo sam pokazuje, jaka ona powinna być. Ci, którzy go krytykują, doskonale wiedzą, że nigdy nie będą tacy jak on.
Dr Rafał Chwedoruk także jest zdania, że "zdrada" Sikorskiego wypchnęła go na celownik prawicowych polityków i dziennikarzy. – Wojna domowa jest szczególną postacią wojny. Tam nie walczy się na rycerskich zasadach, a obie strony uważają się za zdrajców. W szczególności zdrajcą jest ten, kto w trakcie takiej wojny zmienia obóz – przyznaje.
Poseł Szczerski zaprzecza jednak, by PiS wciąż nie mogło wybaczyć Sikorskiemu przejścia do Platformy. – Nasza krytyka nie jest kwestią żalu do Sikorskiego, tylko oceny tego, co się dzisiaj dzieje – podkreśla.
– Dyplomata powinien mieć dwie cechy: znać przynajmniej język angielski i francuski, a w języku ojczystym umieć ważyć słowa. Tych dwóch cech Sikorski nie spełnia. Dla niego język dyplomatyczny to "dorzynanie watahy" – komentuje poseł Szczerski.

