Raków Częstochowa postawił pierwszy krok w stronę awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Wicemistrzowie Polski wygrali 1:0 (0:0) z KAA Gent. Drużyna trenera Marka Papszuna miała sporo szczęścia, ale potrafiła też umiejętnie rozegrać czwartkowy mecz. Zwycięstwo dał gol Andrzeja Niewulisa.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
Raków Częstochowa jako ostatni pozostał na placu boju w eliminacjach Ligi Konferencji Europy wśród polskich drużyn. Wcześniej odpadły: Pogoń Szczecin i Śląsk Wrocław.
Wicemistrzowie Polski w poprzedniej rundzie sprawili miłą niespodziankę po remisie u siebie 0:0 eliminując w rewanżu na terenie rywala Rubin Kazań. Częstochowianie zwyciężyli 1:0 po dogrywce.
W czwartkowym meczu ostatniej rundy eliminacji Raków zaczął nieco bojaźliwie. Belgowie dosyć szybko potrafili wskazać, kto jest zespołem lepiej operującym piłką. W drużynie KAA Gent nie zabrakło też byłego pomocnika Legii Warszawa, dobrze znanego w Polsce.
Vadis Odjidja-Ofoe i jego koledzy nadawali ton wydarzeniom, ale nie potrafili przewagi przekuć do przerwy na gole.
Jak piłka nożna potrafi być nieprzewidywalna piłkarscy kibice przekonali się jednak w drugiej połowie. Kiedy wydawało się, że to goście są bliżej strzelenia gola, wynik otworzył Andrzej Niewulis. Co ciekawe, rozgrywający w czwartek setny mecz w barwach Rakowa.
Częstochowianie do końca meczu zastosowali mieszankę - umiejętnego bronienia się i... szczęścia, którego nie było po stronie przyjezdnych.
Patrząc chociażby na statystyki, Raków oddał tylko dwa celne strzały w światło bramki. A cztery łącznie. Za to Belgowie wykonali aż dwanaście prób, z czego cztery celne.
Raków w końcówce musiał grać w dziesiątkę, kontuzji doznał Wiktor Długosz, a trener Marek Papszun wykorzystał limit zmian.
Ale gospodarze wytrzymali do końca i dowieźli wynik do ostatniego gwizdka.