Politolog prof. Radosław Markowski stwierdza: to wyborcy Platformy utrzymują nastawiony na socjal elektorat Prawa i Sprawiedliwości. Dzieje się tak, bo PO wspierają ciężko pracujący i wykształceni, a PiS – głównie emeryci i renciści. To naukowa analiza czy polityczna agitacja?
"Większość elektoratu PiS - poza wsparciem duchowym - nie może pomóc niedołężnym, schorowanym i pozostającym bez pracy, bo dość kiepsko zasila budżet" – stwierdza prof. Markowski w wywiadzie dla "Polski The Times". Jak tłumaczy, ostatnio przeprowadzał badania nad elektoratami partii i wynika z nich, że np. "Prawie trzykrotnie więcej ludzi z wyższym wykształceniem jest zazwyczaj w elektoracie Platformy w stosunku do PiS".
Politolog podkreśla, że "jest to elektorat wielkomiejski, dobrze sytuowany i zadowolony z własnych osiągnięć". Ludzie popierający PiS to zaś emeryci i renciści. Według prof. Markowskiego połowie tej drugiej grupy "nic nie dolega" i są to po prostu ludzie wyciągający rękę do państwa, bo nie chce im się pracować.
– Niechęć do PiS-u pana profesora jest powszechnie znana i chyba przysłoniła mu
naukę – twierdzi poseł PiS Marcin Mastalerek. A może Radosław Markowski powiedział bolesną prawdę?
Opinia powierzchowna
Prof. Markowski uważa, że nadeszła pora, by uświadomić elektoratowi PiS, kto na nich łoży. Tylko trzeba to robić delikatnie wobec ludzi, którym socjal naprawdę się należy. A zarazem "brutalnie pokazywać palcem" tych, którzy oszukują państwo.
Oczywiście, takie daleko idące wnioski można wyciągnąć z badań nad elektoratem. Ale jak podkreślają nasi rozmówcy, są to wnioski bardzo uproszczone. – Profesor Markowski mówi tak, by być słyszanym medialnie, świadomie zaostrza tezy – ocenia prof. Jacek Raciborski, kierownik Zakładu Socjologii Polityki na Uniwersytecie Warszawskim.
– Jak się patrzy na pogłębione analizy elektoratu każdej dużej partii, to pokazują one wielkie ich zróżnicowanie. Można mówić co najwyżej o tendencji, czyli pewnej przewadze jakiejś grupy w danym elektoracie – podkreśla prof. Raciborski.
Kto na kogo głosuje
Profesor Raciborski zaznacza, że gdyby przeanalizować elektorat PiS pod względem wykształcenia, to 20 proc. ludzi z wyższym wykształceniem głosowało na PiS wtedy, gdy PO popierało 40 proc. takich osób. – Teraz ten odsetek mógł nawet wzrosnąć na korzyść PiS – podkreśla socjolog. I dodaje: – Jednego można być pewnym: PiS popierają różne osoby: emeryci i studenci, profesorowie i osoby z wykształceniem podstawowym, przedsiębiorcy i bezrobotni.
Socjolog wyjaśnia też, że "klasowe i jednorodne" elektoraty to domena małych partii – na przykład PSL-u wspieranego przez rolników. Również poseł Marcin Mastalerek przypomina: – Obecnie PiS wygrywa w grupie 18-24 lata, a Platformę popierało np. ponad 90% osób w więzieniach – mówi.
– Tak samo grupa przedsiębiorców popiera i PO, i PiS, i Ruch Palikota czy SLD. A wśród emerytów PO ma bardzo dobre wyniki. Od profesora wymagałoby się więcej, niż
słów które mógłby wypowiedzieć propagandzista PO – stwierdza Mastalerek.
Gospodarcze naciąganie
Także Andrzej Sadowski, ekspert gospodarczy z Centrum im. Adama Smitha podkreśla, że diagnoza prof. Markowskiego powinna być poparta rzetelnymi badaniami. – Pokazującymi, kto jest cwaniakiem w danym elektoracie, a kto nim nie jest. Inaczej te słowa są po prostu uprawianiem polityki i opowiadaniem się po którejś ze stron – przekonuje Sadowski. Zdaniem ekonomisty, "cała ta konstrukcja myślowa jest chybiona".
– Emeryci całe lata tworzyli wartość dodaną dla państwa, pracowali, a im i tak zabierano pieniądze – sprzeciwia się określaniu emerytów jako "utrzymywanych przez wyborców PO" Sadowski. – Poza tym, nie ma takiej sytuacji w Polsce, że kombinując i nie pracując można przetrwać całe życie. Nawet jeśli są jacyś bezrobotni, którzy pobierają zasiłek, to często pracują w szarej strefie – wskazuje ekspert z Centrum im. Adama Smitha. Oczywiście, pracując w szarej strefie nie płaci się podatku dochodowego, ale i tak dokonuje się konsumpcji – co z kolei przekłada się na wpływy do budżetu w postaci podatku VAT.
Również publicysta ekonomiczny Witold Gadomski z "Gazety Wyborczej" określa słowa prof. Markowskiego jako "duże uproszczenie". – Przez kilkanaście lat łatwo przechodziło się na emerytury i renty by w statystykach zmniejszać bezrobocie. Teraz mamy tego skutki. Ci ludzie, którzy wcześnie przeszli na emerytury dziś są niezadowoleni, więc głosują na partie socjalne – a taką akurat jest PiS. Co nie znaczy, że głosują na nich tylko tacy ludzie. Bezrobotni tak samo popierają PO, bo motywy, którymi kierują się wyborcy, są bardzo różne – dowodzi publicysta.
Czy to już agitacja?
Wygląda więc na to, że profesor Markowski wyraził bardziej swoją opinię polityczną, niż przedstawił fakty. Widać to także w dalszej części wywiadu, gdzie politolog stwierdza, że jeśli wybory wygra PiS, to "wszyscy pójdziemy na dno". I zaraz dodaje: "Oczywiście zawsze jest nadzieja, że tak jak w 2005 roku, jeśli PiS dojdzie do władzy po plecach ludzi biednych i zagubionych, to następnie zrobi dokładnie wbrew ich interesom i obniży podatki dla najwyżej zarabiających. O tym też warto, by elektorat PiS pamiętał, bo takie są fakty".
Rzeczywiście, faktem jest, że Prawo i Sprawiedliwość obniżyło najbogatszym podatki (za co, zresztą, chwalą je ekonomiści). Ale jak przypomina Witold Gadomski: – Rząd PiS podniósł też świadczenia socjalne. Po prostu tamta ekipa obejmowała rządy pod koniec sprzyjającej koniunktury, więc mogli pozwolić sobie zarówno na obniżenie podatków, jak i podniesienie świadczeń.
Nawet czytelnicy – wyrażając swoje zdanie w komentarzach – ubolewają nad tym, że prof. Markowski dopasował fakty do teorii, a nie odwrotnie. Przy czym Witold Gadomski zaznacza, że nawet jeśli uznać tezę politologa za słuszną, to i tak "nic z niej nie wynika": – Ja też bym chciał, żeby bardziej równomiernie wszyscy łożyli na budżet. Ale tak po prostu nie jest i nie będzie.
Reklama.
Prof. Radosław Markowski
Politolog
Jeżeli (...) kierunek rozwoju Polski, jej politykę gospodarczą miałby wyznaczać elektorat PiS, to wszyscy pójdziemy na dno.
"Polska The Times"
Prof. Radosław Markowski
Politolog
Kiedy PiS wychodzi z hasłem solidaryzmu, to tak naprawdę zwraca się do elektoratu PO, bo jej własny elektorat nie ma się czym solidaryzować z innymi; większość elektoratu PiS - poza wsparciem duchowym - nie może pomóc niedołężnym, schorowanym i pozostającym bez pracy, bo dość kiepsko zasila budżet.